[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *No i poszliśmy.Rozmawialiśmy z nim i oglądaliśmy jego nogę.Jest w gip-sie, bo była złamana, więc żeby ją unieruchomić, do gipsu włożyli, a jak musię zrośnie, obtłuką ten gips i będzie znów zwyczajna noga.Stachurka nie chciałz początku uwierzyć, że to jego własna noga, więc Sądej pokazał mu duży palec215 sterczący spod gipsu.Stachurka bał się, czy noga nie uschnie pod tym gipsem,dopiero jak Sądej poruszył tym palcem, przestał się bać.Sądej powiedział, że jeszcze ma zwolnienie na osiemnaście dni.Rozmawiali-śmy o różnych sprawach, bałem się, żeby mnie nie zapytał o sprawowanie klasy,ale nie zapytał.Całe szczęście, bo co byśmy odpowiedzieli, chyba musielibyśmyskłamać.Podobno chorych wolno okłamywać, ale zawsze.Sądeja nie chciał-bym.Może zresztą rozmowa zeszłaby w końcu na zachowanie, ale dzięki jabłkomnie zeszła, bo jak myśmy rozmawiali, otwarły się drzwi i weszła gospodyni Są-deja, Pocieszkowa, i dała mu jabłka zawinięte w gazetę.Powiedziała, że jakieśdziecko wetknęło jej przez drzwi i powiedziało, że kazali oddać dla Sądeja.Sądej zdziwił się, ale zaczął wsuwać jabłka i my razem z nim.16 pazdziernika, czwartekNie skłamaliśmy przed Sądejem, za to skłamaliśmy przed klasą.Teraz, gdy topiszę, wiem, że zle zrobiliśmy, bo nie było potrzeby, ale wtedy myślałem, że niemożna inaczej.Okłamaliśmy więc klasę, że Sądej z łóżka pytał nas z arytmetykii że zagroził, że jak tylko wyzdrowieje, zacznie pytać na stopnie.Opowiedziałemteż, że się bardzo zmienił w chorobie i że się stał bardzo ostry.Nie wiem, czy to pomogło, czy w ogóle coś się u nas odkorkowało, dość, żewszyscy wzięli się do powtórki.Mniej jest krzyku i gadania, ale jak wieczoremobszedłem po kilku chałupach, to się wszyscy uczyli.17 pazdziernika, piątekSeminarium Wyższe ożyło na fest.Zamieniamy ułamki zwykłe na dziesiętne,garnce na litry, mile angielskie na kilometry, łokcie na centymetry  jak złoto.Tylko Miksa i jego paczka uchyla się.Nie wiem, co z nimi zrobić.Byłemdzisiaj u niego.Właśnie wrócił z krowami i wiązał je u żłobów.Mówię mu taki tak, żeby przyszedł, to z arytmetyki się podciągniemy.A on gwiżdże przez zęby, zły jak pieprz. Ty  mówi do mnie  znów zaczynasz, odczep się, pókim dobry. Wiesz, że Sądej wrócił  próbuję. Idz, idz! Wiesz, co klasa postanowiła. Klasa, klasa!  wrzasnął. To mnie nic nie wzrusza.Klasa nic nie mado gadania.Wolny człowiek jestem, rozumiesz? Jak będę chciał, to mogę posłu-chać, nie chcę  nie posłucham.Ty mnie nie przymusisz  brzęknął łańcuchemi przeskoczył przez zagrodę dla krów. To znaczy, że dla ciebie Sądej nic.Już zapomniałeś, jak cię bronił.Chcesz, żeby mu odebrali klasę. Chcę, nie chcę, moja rzecz.No, wyłaz już, bo zamykam.216 Kiedy zdjął światło ze ściany, zobaczyłem, że ma ciemną pręgę na policzku.Znów widać dostał od ojca.W zły czas trafiłem.18 pazdziernika, sobotaW klasie Miksa był znów taki sam, jak zawsze.Nikt by go nie poznał, żew domu miał jakąś przeprawę.Nawet pręgi nie było prawie widać.Dowcipkował.Znowu spróbowałem.Nie wyszło.W ogóle nie chce o arytmetyce słyszeć.Uchylasię.Tyle, że teraz znów na wesoło.Mówi, że owszem, oni nawet Ayska szanują(bo tam u nich Sądeja Ayskiem nazywają), ale uczyć się dla niego to jeszcze nagłowę nie upadli.Oni Ayska jako człowieka szanują, że przed Zajączkiem broniłi nigdy mu tego nie zapomną.Ale piła z niego gorsza od innych i co do nauki,to mają zastrzeżenia.Nie, tutaj do żadnego porozumienia z Ayskiem dojść niemogą, póki dwóje stawia.Klasa słuchała ich bezczelnych wywodów z potępieniem.Za dużo Miksa wy-maga.Jakby Sądej dwój nie stawiał, nie byłby nauczycielem.Jego prawo.Na-uczyciel bez dwój  to jak żołnierz bez broni.Dwója jak pokrzywa  nie możnamieć pretensji, że pokrzywa urosła, jak się nic nie zasiało.Jasne było, że to wykręty i że się Miksa uchyla. Ty, ty jesteś bez serca  powiedziała mu na koniec Zośka Szkło i odwróciłasię od niego oburzona.Ale on udał, że to mu się właśnie bardzo spodobało.Kazał się nawet w swejpaczce nazywać:  Frankus bez Serca.Postanowiliśmy zastosować do niego paragraf 13 statutu Seminarium Wyż-szego, który, jak wiadomo, głosi:Osobnik uchylający się od Seminarium Wyższego i nie robiący po-stępów będzie wywieszony w gazetce i nie wolno się do niego odzy-wać.Zaraz na drugiej przerwie wywiesiłem listę pięciu bumelantów i nikt się donich nie odzywa.Ale oni wcale się tym nie przejmują, bo jest ich pięciu  całetowarzystwo  i gadają między sobą.Co więcej, umyślnie przezywają nas i ob-rażają na głos, a my nie możemy im się odgryzać, bo mamy ręce związane, no bostatut nie pozwala się do nich odzywać.Tak, że okazało się, że ten przepis nie jestzbyt mądry i że bije w nas samych.Trzeba zmienić.A co do listy w gazetce ściennej, to też nie wyszło, bo zaraz i zdarli, i zamiasttego wywiesili świstek z napisem:Ogłaszamy, że Batura jest nudnym ważniakiem i że każdego, ktosię będzie stawiał, uciszymy.Frankus bez Serca217 Ten dzień w ogóle był dla mnie pechowy.Przychodzę do domu na obiad,a w domu piekło.Ktoś staremu gruszki podebrał.Trzymał je w kuzni na słomie,szare bery.Ojciec co roku tak trzyma i sprzedaje dopiero na wiosnę, kiedy cenypodskoczą.Nam te tylko daje, które nadgniją, bo co tydzień przegląda i przebie-ra.Mówi, że co najmniej pięć kilo podebrali.Jak mnie zobaczył, zaraz na mniewsiadł, nic, tylko że ja się złakomiłem.Nic nie pomaga tłumaczenie.Cały wieczórdo mnie o te gruszki.Matka i bracia też podejrzewają, że to ja wziąłem.19 pazdziernika, niedzielaJuż za tydzień WYBORY!!!Wszyscy mają urwanie głowy.Gondera biega podenerwowany.Piotr i Adammają zebrania po gromadach.A ojciec z tymi gruszkami!.Dzisiaj w nocy znówktoś podebrał i ojciec nie może strawić.Nic, tylko że ja, zachodzi mnie, męczypytaniami, straszy, żebym się przyznał.A mnie akurat gruszki w głowie! Mamważniejsze sprawy! Cały dzień pełno piątaków u mnie.Na nich kolej.Robią gazetkę pod wybory.Niby sami robią, a do mnie z wszystkim przyla-tują, co i jak.Wyrzuciłbym na zbity pysk, ale Zajączek specjalnie mnie prosił,żebym im pomagał.Trochę miałem spokoju, jak ojciec wybrał się z delegacją Komitetu Założy-cielskiego Spółdzielni po południu Sądeja odwiedzić.Ale za to potem! Ojciec wrócił wzburzony. Kłamczuchu!  krzyczy do mnie. Już się wszystko wydało.Brałeś i Są-dejowi zanosiłeś.Siedzimy i rozmawiamy, patrzę, gruszkami częstuje.Poznałemz daleka.Nikt nie ma takich drugich w Wilczkowie. Nie zanosiłem  mówię. Co ojciec wciąż z tymi gruszkami.Ale ojciec nie słuchał. Nie wykręcaj się.Nie o to mi chodzi, że dawałeś, ale o to, że po kryjomu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl