[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tozdanie podzielały rządy Holandii i Australii, a nade wszystkoCzang Kaj-szek, który wysłał szalony protest do Waszyngtonu.Cały czas uświadamiałem sobie, że musimy zachować umiar,wyrażając swoją opinię na temat sprawy będącej całkowiciew gestii Stanów Zjednoczonych.Rozumiałem niebezpieczeń-stwo posądzenia nas o to, że pragniemy wciągnąć Amerykę do J APONI A 2 2 1wojny.Tak więc oddawszy całą sprawę we właściwe ręce, tj.ręce Prezydenta, i napomknąwszy tylko o kwestii chińskiej,wysłałem następujący telegram:Były człowiek marynarkido prezydenta Roosevelta 26 listopada 1941Otrzymałem dziś wieczór Pańskie pismo w sprawie Japonii, jakrównież pełne sprawozdanie od lorda Halifaxa z odbytych dyskusjioraz szczegóły dotyczące Pańskiego kontrprojektu.[.] Rozstrzygnięcie tej sprawy należy, rzecz jasna, do Pana, a mysami nie pragniemy dodatkowej wojny.Istnieje tylko jeden problem,który nas niepokoi.Co z Czang Kaj-szekiem? Czy nie zostawiliśmygo na zbyt ścisłej diecie? Martwimy się o Chiny.W razie ich klęskiznacznie wzrośnie nasze wspólne niebezpieczeństwo.Jesteśmy pew-ni, że przy podejmowaniu ostatecznej decyzji Stany Zjednoczone bę-dą miały na uwadze Chińczyków.Odnosimy wrażenie, że Japończycynie są zbyt pewni siebie.Wiadomość ta dotarła do Waszyngtonu tego samego dniao świcie.Pan Hull notuje w swoich pamiętnikach:Tej nocy przyszedł telegram dla Prezydenta od pana Churchilla,komentujący nasz modus vivendi.Niewątpliwie pod wpływem tele-gramu od Czang Kaj-szeka Premier zastanawiał się, czy przypadkiemGeneralissimus nie otrzymuje  raczej skromnych racji" w ramachmodus vivendi.Sytuacja Chin, jak stwierdził, wielce go niepokoi,a ich upadek ogromnie zwiększyłby wspólne niebezpieczeństwo.Powielokrotnym przedyskutowaniu tej sprawy z ekspertami od proble-mów dalekowschodnich w Departamencie Stanu doszedłem do wnio-sku, że powiniśmy anulować nasz modus vivendi.W zamian za topowinniśmy przedstawić Japończykom tylko i wyłącznie 10-punkto-wą propozycję jako podstawę ogólnego porozumienia, przy czym mo-dus vivendi miał służyć jedynie jako rodzaj wstępu.Chociaż przewi-dywał coś na kształt  diety dla kurcząt" w postaci bawełny, ropy i kil-ku innych towarów w niewielkich ilościach (w porównaniu z tym,czego Japończycy żądali), było rzeczą jasną, że amerykańska opiniapubliczna zaprotestuje przeciwko zaopatrywaniu Japonii nawet w mi-nimalne ilości ropy.Chińczycy wyrazili sprzeciw, pozostałe rządybyły albo nieprzychylne, albo obojętne.[.] Niewielkie szanse naprzyjęcie przez Japonię modus vivendi nie usprawiedliwiały podejmo-wania ryzyka wiążącego się z jego wprowadzaniem, a zwłaszcza ry- 2 2 2 WOJ NA PRZYCHODZI DO AMERYKIzyka upadku ducha i oporu Chińczyków, a nawet całkowitego rozpa-du Chin.Do tej pory nie wiedzieliśmy nic na temat  noty 10-punkto-wej", która nie tylko spełniała zarówno nasze oczekiwania jaki sprzymierzonych rządów, lecz nawet przychylała się do próśb,których nie śmieliśmy sformułować.Tego samego dnia, 26 li-stopada, pan Hull przyjął w Departamencie Stanu wysłannikówjapońskich.W rozmowie nawet nie wspomniał o modus viven-di, o którym Prezydent poinformował mnie w telegramie z 23listopada.Wprost przeciwnie, wręczył im  notę 10-punktową".Dwa z punktów w niej zawartych brzmiały następująco:Rząd japoński wycofa z Indochin i Chin wszystkie siły wojskowe,morskie, lotnicze i policyjne.Rządy Stanów Zjednoczonych i Japonii nie będą popierać militar-nie, politycznie czy ekonomicznie żadnego innego rządu czy reżimuw Chinach oprócz rządu narodowego Republiki Chińskiej, rezydują-cego w tymczasowej stolicy Czungcing.Wysłannicy  oniemieli" i powrócili do siebie w największympomieszaniu.Najprawdopodobniej była to całkowicie sponta-niczna reakcja.Zostali oni wybrani do tej misji jako ludzie po-kojowi i niezwykle umiarkowani," którzy wprowadzą USAw stan beztroskiej błogości do czasu, aż wszystko zostanie po-stanowione i przygotowane.Niewiele wiedzieli na temat cało-ściowych planów swojego rządu.Nawet im się nie śniło, żew tej kwestii pan Hull jest poinformowany o wiele lepiej odnich samych.Pod koniec 1940 r.Amerykanie złamali najważ-niejsze szyfry japońskie i odczytywali wiele ich telegramówwojskowych i dyplomatycznych.W tajnych kręgach amerykań-skich nosiły one nazwę  Magics".Otrzymywaliśmy ich treść,choć zawsze z nieuniknionym opóznieniem dwóch do trzech dni.Tak więc nigdy w danej chwili nie wiedzieliśmy dokładnie tegosamego co Prezydent i pan Hull.Lecz nie uskarżałem się na to.Tego popołudnia Prezydent wysłał następujące pismo do naj-wyższego komisarza Filipin: J APONI A 2 2 3Oczywiste stają się przygotowania [.] do wrogich poczynań, choćchwilowo nie posiadamy żadnych dokładniejszych danych na tematsiły oraz tego, czy zostaną one skierowane na Drogę Birmańską, Taj-landię, Półwysep Malajski, do Holenderskich Indii Wschodnich czyna Filipiny.Najprawdopodobniejsza wydaje się ofensywa przeciwkoTajlandii.Obawiam się, że ta następna agresja japońska może wywo-łać wybuch wrogości pomiędzy USA i Japonią.[.]Kiedy 29 listopada nasz ambasador, lord Halifax, odwiedziłDepartament Stanu, pan Hull poinformował go, że niebezpie-czeństwo ze strony Japonii  zawisło tuż nad naszymi głowami.Stronę dyplomatyczną naszych stosunków mamy już za sobą.Reszta pozostaje w rękach dowódców armii i marynarki, z któ-rymi już rozmawiałem.[ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl