[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To niech mi dusze skombinują reduktorki! - wrzasnął zirytowa­ny nagle pan Roman.Ciotka Monika wreszcie zauważyła własnego syna.- Rafał, co ty tu jeszcze robisz? Jazda stąd, spóźnisz się do szkoły!- Pawełek! - krzyknęła pani Krystyna.- Na co ty czekasz? Do szkoły!- Słuchaj, tego tak nie można zostawić - upierała się babcia.Pan Roman poczuł, że za chwilę oszaleje.- Mamo, ja teraz nie mam czasu, jadę do pracy.Wieczorem się za­stanowimy.Ja już naprawdę muszę wyjść.- Mamo, niech mama zwróci uwagę na Janeczkę - przerwała po­spiesznie pani Krystyna.- Coś ją gniecie w żołądku.Przyznała się, że jadła wczoraj surową kukurydzę, trzeba sprawdzić, czy nie ma temperatury.Ja później zadzwonię.- Chodźcie prędzej! - zawołała niecierpliwie ciotka Monika.- Ro­man już siedzi w samochodzie, jeszcze nam ucieknie.- Denerwujecie mnie - mruknęła babcia pod nosem.- Całe to po­kolenie takie lekkomyślne.8Około godziny drugiej po południu doszła do wniosku, że chodzenie do szkoły jest znacznie mniej uciążli­we niż pozostawanie w domu w charakterze chorej osoby.Spadła na nią potworna ilość roboty, w której troskliwość babci przeszkadzała na każdym kroku.Poczuła się wręcz dumna z siebie, kiedy stwierdziła, że pomimo przeszkód udało jej się odwalić gigantyczną pracę.Z niecier­pliwością czekała na spóźniającego się Pawełka, żeby się z nim naradzić nad dalszym ciągiem działań.Pawełek spóźniał się z przyczyn niezmiernie ważnych.Wyszedłszy ze szkoły ujrzał stojący przy chodniku radiowóz milicyjny.Przez kilka minut z ogromnym zainteresowaniem przyglądał się i przysłuchiwał, lak sierżant MO komunikujecie z kimś przez radio.Dopiero kiedy drzwiczki zostały zatrzaśnięte i radiowóz warknął silnikiem, Pawełkowi przyszło do głowy, że milicja mogłaby mu nadzwyczajnie pomóc w rozwikłaniu pewnych kwestii.Omal nie wpadł pod ruszający samochód.Siedzący obok kierowcy sierżant MO zirytował się w pierwszej chwili, ale w oczach jasnowłosego chłopca ujrzał tak potężny szacunek i podziw, że łatwo pozwolił się udobruchać.Poczuł nawet dla niego sympatię i wdał się w przyjacielską pogawędkę, która ciągnęła się tak długo, jak długo radiowóz dysponował czasem.- Załatwiłem wielkie mnóstwo rzeczy! - oznajmił Pawełek z oży­wieniem i zadowoleniem, wpadając do pokoju, gdzie czekała na niego zniecierpliwiona siostra.- Ten samochód jest z Łomianek.- Skąd wiesz? - zainteresowała się natychmiast Janeczka, bez pud­ła zgadując, o jaki samochód chodzi.Pawełek zrelacjonował jej z najdrobniejszymi szczegółami wszy­stkie kolejne fazy znajomości z sierżantem z radiowozu.- On jest z naszej dzielnicy - zakończył.- Dowieźli mnie do domu tym radiowozem.Ten sierżant to całkiem równy facet.Janeczka pozazdrościła bratu.- Ja też się chcę przejechać radiowozem!- Załatwiłem to - rzekł dumnie Pawełek.- Obiecał, że też cię przewiezie, bo mu mówiłem, że mam siostrę, którą brzuch boli.- Głupi jesteś, wcale mnie nie boli.Ale chyba nie powiedziałeś mu nic więcej?- No pewnie, że nie.Pytał mnie, po co nam te numery samochodowe, ale powiedziałem, że to tylko tak sobie, że chcemy się dokształcić.Co tu było?Teraz na Janeczkę przyszła kolej pochwalić się osiągnięciami.- Chaber już się połapał, o co chodzi, jeszcze tylko nie wie, że ma lecieć do babci.Do mnie już przyleciał.Nie wiem, jak jest lepiej, czy czatować przy furtce razem z nim i potem lecieć do babci, czy lecieć do babci jak on przyleci.Jak myślisz?Pawełek zastanowił się bardzo głęboko.- Mnie się wydaje, że lepiej czatować i lecieć.I po drodze tłuma­czyć mu, że się leci do babci.- No dobrze, ale do tej babci trzeba dolecieć.I powiedzieć jej o li­stonoszu.Słowo „listonosz” on już rozumie.- No to się powie, co nam szkodzi? Babcia zawsze coś tam odpo­wie i on już będzie wiedział, że to się z nią sprawę załatwia.I on się do­myśli, że jak nas nie ma, to ma lecieć do babci.Po krótkim namyśle Janeczka przyznała bratu słuszność.- W nocy nam wyszło bardzo dobrze - relacjonowała dalej.- Zmora się wystraszyła.Polazła na strych i oglądała ściany pod sufitem.Ona też myśli, że się wali.- W dechę! - ucieszył się Pawełek.- Ryczymy dzisiaj?- Dzisiaj nie.Mogą przyjść w nocy, oglądać mnie, czy nie umar­łam.Jutro też lepiej nie, bo będą oglądać ciebie.Musisz zacząć być chory od jutra wieczorem.Ryczeć możemy dopiero, jak nam przej­dzie.- Nie za długie te przerwy?- Nie, to nawet dobrze trochę przeczekać.Niech się babcia uspo­koi, bo będzie trudno wytresować ją na listonosza.- No dobra, może i masz rację.- To jeszcze nie wszystko - ciągnęła Janeczka.- Cały dzień się mę­czyłam z tym szyfrem na kartce.Narobiłam się do nieprzytomności.Potworna robota!- I co? - zaciekawił się Pawełek.- I nic - odparła Janeczka ponuro i pośpiesznie się poprawiła.- To znaczy, bardzo dużo.To jest szyfr książkowy.- Znaczy, że co? - spytał Pawełek nieufnie.- Trzeba znaleźć odpowiednią książkę i sprawdzić, jakie litery są gdzieś tam.Te liczby oznaczają litery w książce.- W jakiej książce?- Nie wiem.Pawełek spojrzał na nią z niesmakiem.- A skąd w ogóle wiesz, że to w książce?- Znalazłam parę szpiegowskich kryminałów i tam była mowa o szyfrach - wyznała Janeczka tajemniczo.- Takie książkowe są najtrudniejsze, bo nigdy nie wiadomo, jaka to książka.Spróbowałam napisać list do ciebie szyfrem z tego.Wyszła mi połowa.Masz.Więcej nie zdążyłam.Pawełek podejrzliwie obejrzał wręczone mu dzieło i odczytał tytuł.- Literatura polska dla drugiej klasy liceum ogólnokształcącego.To Rafała, nie? Już nie miałaś z czego pisać, tylko z dzieła naukowego?!- Nie zwróciłam uwagi.Bardzo dobre, ma dużo liter na pierwszej stronie.Właściwie wszystkie.Pawełek oglądał podręcznik z rozmaitych stron.- I co mam z tym teraz zrobić?- Musisz policzyć litery i znaleźć odpowiednie - wyjaśniła Janecz­ka.- Tu jest mój list.Pawełek spojrzał na kartkę, przypatrywał się jej przez chwilę, a potem przeniósł wzrok na siostrę.- Zwariowałaś, czy co? - spytał ze śmiertelną zgrozą.- Mam liczyć te litery do trzystu siedmiu.? Gorzej, do trzystu trzydziestu ośmiu?!!!Janeczka była kamiennie spokojna.- Nic ci nie poradzę, że dopiero tam były te potrzebne.Ja liczy­łam.- O rany boskie! - jęknął Pawełek bezradnie.Przysunął sobie krzesło, usiadł i przystąpił do katorżniczej pracy.- Zapisuj to sobie, bo nie zapamiętasz - poradziła mu Janeczka.Po paru minutach mamrotania pod nosem Pawełek odczytał pierw­sze słowo.Było dość dziwne.Przyjrzał mu się z powątpiewaniem.- Wyszło mi idn - oznajmił.- Co to jest idn?- Pomyliłeś się - zawyrokowała Janeczka i zajrzała mu przez ra­mię.- Pokaż.No pewnie, że się pomyliłeś o jedną literę! Ma być idź!- No nie, to jest zupełnie niemożliwe! Nie będę liczył drugi raz do trzystu siedmiu! Wykluczone!- Musisz, jeżeli chcesz to odczytać!- Wcale nie chcę - zaprotestował Pawełek stanowczo.- Możesz mi sama powiedzieć, co napisałaś.Okropna robota!- Pewnie, że okropna - przyznała Janeczka z westchnieniem.- A pisanie jeszcze gorsze.Można od tego zwariować.Pawełek gwałtownie odsunął naukowe dzieło od siebie, a krzesło od stołu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl