[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy jednak byli szczęśliwi, że szarość życia nabrała na ten dzień rumieńców i jasnymi oczami patrzyła na błękit nieba i świeżą zieloność drzew.Zwalisty Lepajłło był wielce rad i patrząc z rozrzewnieniem na Raczka szeptał grubym szeptem, nachyliwszy się ku Szczęsnemu:— Takich ludzi jak Raczek już nie ma, a on się jakimś cudem uchował, bo jest taki poczciwy i łatwowierny, że powinien zginąć.Kiedy na niego patrzę, zawsze mi się zdaje, że dziecko zabłąkało się w wielkim mieście i krąży wśród rozwydrzonych ludzi i wśród wściekłych maszyn.Pan Bóg widać czuwa nad takim mizerakiem, nad takim przedpotopowym biedaczyną, wygrzebanym w jakiejś zapomnianej jaskini.Śmieszny on jest, oryginał, dziwak, niedorajda, ale lżej byłoby żyć, gdyby takich było więcej.Ale już takich nie będzie.Życie nie pozwoli, aby się tacy rodzili, nie umiejący walczyć ani nie mający pazurów.Cóż on ma na swoją obronę? Serce! Słaba to jest broń i krucha! Ot, biedaczysko, co się zabłąkał na świat… Nawet w powieściach już się takich szczątkowych zabytków nie spotyka.A patrz pani Jeden chodzi po świecie i siedzi pomiędzy nami, z ostatnich najostatniejszy.Ha! ha! Nawet imieniny obchodzi… Dajże mu, Panie Boże, zdrowie za to wszystko dobre, które ten śmieszny człowiek uczynił!— Ja kocham pana Raczka — mówił serdecznie lotnik.— Ani mi on brat, ani swat, ale go kocham za to, że jest taki, jaki jest… Myślę sobie czasem, że gdybym umierał z głodu, nie poszedłbym do nikogo na świecie, tylko wprost do niego.Dość spojrzeć w jego oczy… A czy to mało, co zrobił dla Ignasia? Chłopak byłby przepadł jak amen w pacierzu i zmarniałby na nic.Pan Raczek ocalił człowieka, ale też dobrze trafił.Ignaś jest wyjątkowym chłopcem.— Racja, racja! — cieszył się Lepajłło.— A czy pan wie o tym, jak on się rwie do lotnictwa?— Wiem, doskonale wiem.I to panu powiem, że z takich jak on wyrastają najlepsi lotnicy.Do latania trzeba poczuć miłość.Byle łapserdak nie będzie latał! Do tego trzeba mieć serce i trzeba chcieć latać.Z rozkazu nikt lotnikiem nie zostanie, a ropucha latać nie będzie, żeby jej nawet zagrozić śmiercią.Niech tylko chłopak dojrzeje i niech się hartuje, a potem daj Boże, aby został lotnikiem.Im więcej lotników, takich nieustraszonych lotników, można rzec: lotników z miłości, tym Ojczyzna pewniejsza, panie redaktorze — dodał Szczęsny z powagą.— Czy pan Raczek jednak pozwoli, bo słyszałem…— Wszystko jedno, co pan słyszał.Raczka odwrócimy podszewką do góry! W odpowiednim czasie Ignaś ucałuje go w rękę i zrobi z niego masło.Aj! Gdyby tę sprawę trzeba było załatwić dzisiaj, Raczek sam usiadłby w aeroplanie.Zdrowie pańskie, panie Raczek!Raczek wlazł na drabinę zachwycenia i właził na nią uporczywie.Był tak nieludzko szczęśliwy, że czasem spoglądał na niebo i patrzył bystrze dookoła, jak gdyby badając, czy jeszcze znajduje się wśród żywych i jeszcze na tym świecie, a nie w krainie błogosławionych, gdzie jest nieustająca radość i wesele? Trudno było o tym wątpić, kiedy się nagle rozległ wystrzał działowego śmiechu wesołego mechanika, można było bowiem przypuścić, że w rajskiej krainie, gdzie wieją zefiry i gdzie cudnie grają na słodkich gęślach, nie ścierpiano by śmiechu, który przypominał końskie rżenie.Sprawa musiała odbywać się na ziemi, chociaż Raczek zauważył astronomicznym swoim zmysłem, że od niejakiego czasu w jej pozornej stałości zaszły jakieś wewnętrzne zaburzenia.Ponieważ wydawało się wątpliwe, aby ziemia zaczęła się kręcić z drzewami i domami ze względu na jego imieniny, Raczek począł w bystrym umyśle szukać przyczyn bardziej prawdopodobnych.Nagle zadrżał.— Upiłem się! — szepnął z przerażonym zdumieniem.Wypił wprawdzie dwa tylko kieliszki wina, była to jednak dla jego słabej głowy ilość wystarczająca, aby zburzyć gmach jego niewzruszoności.Igraszki wina były tak diabelskie, że kiedy Lepajłło zakrzyknął w jego stronę, Raczek ujrzał z najwyższym podziwem dwóch Lepajłłów, jak gdyby jednego było na świecie za mało i jak gdyby na każdy kieliszek wina wypadał jeden Lepajłło.Było coś tak przeraźliwego w tym zjawisku, że Raczek pobladł: nie chcąc jednak, jako umysł ścisły, niedowierzający złudzeniom, utrwalać zasady bez wielokrotnych doświadczeń, skierował ostrożnie wzrok na innych i… jęknął.Było dwóch Ignasiów, dwóch Dorskich, dwóch Kasińskich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]