[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolimy działać po cichu.Niedługo będziemy go mieli pod kluczem.Wraca Clempner.INSPEKTOR DONNEL: Możecie być.państwo, pewni, że go w końcu przymkniemy.Podobnie jak innego, który dokonał grubych nadużyć na Południu.Nie był to zresztą zwyczajny robot, tylko specjalny mózg elektronowy do przepowiadania pogody.Jednym słowem — automat meteorologiczny.O.to był prawdziwy geniusz elektryczny finansów! Otworzył sobie pod fikcyjnym nazwiskiem konto w banku, obliczał prawdopodobieństwo wygranych na wyścigach.grał.rozumie się — wygrywał, a pieniądze lokował na tym rachunku.Ale to jeszcze nie wszystko!PAN GORDON: Co jeszcze zrobił?INSPEKTOR DONNEL: Za tamto nie można by go skazać.W końcu każdemu wolno grać na wyścigach.Ale on był taki wygodny, że nie chciało mu się przepowiadać pogody.Wynajmował w tym celu ludzi, których opłacał, a sam zajmował się wyłącznie hazardem.PANI GORDON: To rzeczywiście niesłychanie ciekawe i wszyscy słuchalibyśmy pana całą noc.Ale już tak późno… Ryszardzie!…PAN GORDON: Tak jest.moja droga…CLEMPNER: O, zostańcie jeszcze państwo! Dopiero dwunasta…PANI GORDON: Nie.nie możemy… Dzieci zostały same z robotem.PANI DONNEL: Do widzenia!… Było bardzo miło…PAN GORDON: Więc manuskrypt przyniesie mi pan pojutrze?CLEMPNER: Tak jak obiecałem.PAN GORDON: Niech pan myśli już o następnej książce, Clempner!CLEMPNER: Nic innego nie robię, doprawdy! Dobranoc!IVPoranek w sypialni.Clempner śpi, Graumer wchodzi na palcach.Otwiera szafę, bierze koszulę, gacie, garnitur i wychodzi.Po chwili wraca, wyjmuje z szafy parę bucików.Jeden bucik wypada mu z ręki.CLEMPNER: Co to za hałasy? Graumer, przestań! Głowa mi pęka.Przynieś kawy!GRAUMER: Ostrzegałem pana wczoraj…CLEMPNER siad:,: nagle na łóżku: Dosyć tych morałów! W tej chwili daj mi kawę i wodę mineralną! I zostaw te buciki!Graumer zostawia buciki przy szafie i wychodzi.Clempner narzuca szlafrok, idzie do łazienki, wraca z głową okręconą mokrym ręcznikiem, wchodzi do gabinetu.Graumer wnosi kawę.Clempner stojąc pije, podchodzi do biurka, przerzuca poranną pocztę.CLEMPNER: Co to jest?GRAUMER: Poranna poczta, proszę pana.CLEMPNER: Ładna poczta! Same rachunki!… Siedem kilogramów oczyszczonego węgla… Fosforu… Siarka… Co to znaczy? Graumer!GRAUMER: Słucham pana!CLEMPNER: I dziesięć litrów roztworu fizjologicznego… Bierze inny rachunek.A to co znowu?! Naturalny szkielet, polerowany, metr siedemdziesiąt cztery wysoki, osiemdziesiąt sześć dolarów… Szkielet?! Graumer!!GRAUMER: Słucham pana!CLEMPNER: Co to wszystko razem znaczy? Za co te rachunki? Czemu nic nie mówisz?!GRAUMER: To drobnostka, proszę pana! Takie moje małe hobby.W wolnych chwilach zajmuje się eksperymentami.Niewinna igraszka.To mi zostało z czasów, kiedyśmy razem z nieboszczykiem profesorem dokonali tego odkrycia, za które pan profesor dostał Nagrodę Nobla…CLEMPNER: Hobby? Eksperymenty?! Bez pytania o pozwolenie? Graumer, co ty sobie właściwie myślisz? Ja mam płacić za twoje fanaberie?!GRAUMER: Każdy ma swoje drobne przyjemnostki.proszę pana…CLEMPNER: Dosyć! I żeby mi się to więcej nie powtórzyło!GRAUMER: Tego może pan być pewien.Clempner wychodzi, słychać szum wody w łazience, Graumer wchodzi szybko do sypialni, wynosi skarpetki, parę trzewików i krawat.Ledwo znikł, wraca Clempner.Przez otwarte drzwi sypialni słychać po chwili jego głos.CLEMPNER: Graumer! Graumer!GRAUMER wchodząc: Słucham pana.CLEMPNER: Gdzie moja koszula w niebieskie prążki?GRAUMER: W praniu, proszę pana.CLEMPNER: W praniu? Przecież w ogóle jej nie nosiłem, wczoraj tu leżała! I brązowego krawata też nie ma!GRAUMER: Niech pan włoży szary w zielony rzucik.CLEMPNER: Przestań mi dyktować, co mam nosić! Co z tą koszulą?GRAUMER: Była na niej plamka.CLEMPNER: Plamka? Ciekawe! Nie zauważyłem żadnej plamki.Wchodzi do gabinetu w spodniach i koszuli, wiążąc krawat.Która to godzina? Już jedenasta?! Ładna historia, o dwunastej miałem złożyć Gordonowi plan nowej powieści! Graumer!GRAUMER: Słucham pana!CLEMPNER: Muszę szybko ułożyć ten konspekt.Zaczęliśmy o tym mówić wczoraj.Jak to było?GRAUMER: Powiedział pan, że pewien człowiek morduje starą, bogatą ciotkę, po której ma dziedziczyć…CLEMPNER: A, prawda! Świadkiem mordu był robot.Morderca musi zatem usunąć tego robota, który jest dla niego niebezpieczny.Jak najlepiej zgładzić robota? Musisz się na tym znać.GRAUMER: To dosyć trudne.Radziłbym panu zaplanować akcję trochę inaczej.Pewien robot jest służącym niedobrego człowieka.Robot wysila się, jak może, ale wszystko daremne, człowiek prześladuje go bezustannie.Doprowadzony do ostateczności robot wpuszcza do kawy, którą przynosi na śniadanie, dwadzieścia kropel akonityny.Niedobry człowiek umiera.„Wtedy robot postanawia spełnić dobry uczynek, żeby zrównoważyć zły uczynek…CLEMPNER: Możesz sobie oszczędzić dalszego ciągu.To zupełna bzdura.Historia musi nosić przynajmniej pozory prawdopodobieństwa.Poza tym.mój drogi, zaczynasz się powtarzać.Akonityna była już raz, w mojej poprzedniej książce.Sam mi ją doradziłeś.GRAUMER: Co to szkodzi? To bardzo dobra trucizna, proszę pana.CLEMPNER: Nie.Dziękuję za taką pomoc.Możesz wyjść.Graumer wychodzi.CLEMPNER siada do maszyny, stuka i mruczy: Bogatą ciotkę… uwiązawszy na sznurku… tak… robot, który to widział… i trzy plamy krwi…Za jego plecami cicho przemyka Graumer, tym razem niosąc z sypialni wodę kolońską, szczotki, grzebień i inne toaletowe drobiazgi.CLEMPNER wstaje, wyrywa papier z maszyny, zmięty ciska do kosza: Idiotyczne! Lepiej nic nie zanosić! Graumer!GRAUMER wchodzi: Słucham pana!CLEMPNER: Podaj mi płaszcz.Idę do Gordona.Wrócę na obiad koło drugiej.GRAUMER: Tak jest.proszę pana…Clempner wychodzi.GRAUMER też wychodzi, zostawia otwarte drzwi.Słychać po chwili jego głos.Tak.tak.proszę… lewa nóżka… prawa nóżka… i znowu lewa nóżka.Bardzo dobrze to panu idzie, ośmielę się powiedzieć… Proszę się nie bać, trzymam pana… Po schodkach zawsze trudno jest wejść, jeżeli to pierwszy raz… Raz… dwa… doskonale!… Proszę!Pojawia się dziwny Typ, ubrany w rzeczy Clempnera, w jego koszulę, krawat, garnitur i buciki.Podtrzymując go delikatnie, Graumer sadza go na fotelu Clempnera, podkłada mu poduszkę pod głowę, drugą pod nogi.Typ jest jakby trochę rozchwiany i osłupiały.Daje ze sobą wszystko robić.Graumer czesze go.GRAUMER: Jeśli pan pozwoli, dokonam jeszcze ostatnich pociągnięć… Jak się pan czuje?TYP: Dobrze.Całkiem… dobrze.Kto ty… jesteś?GRAUMER: Jestem Graumer.pański robot.A to jest właśnie pana mieszkanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl