[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Clark spoj­rzał na Francuza, siedzącego obok i wyglądającego przez prostokątne okno na rozciągający się pod nimi krajobraz.- Zanim tu przyjechałem, nie wy­obrażałem sobie tak wielkich obszarów.Takich odległości.Dzikości tych te­renów.Braku dróg, miast.braku ludzi.Przynajmniej po rosyjskiej stronie granicy.Clark odwrócił się do okna, zamyślony.Wkroczyli do innego państwa, znacznie gęściej zaludnionego, co niewątpliwie wpłynie na przebieg opera­cji.- Nie będę za tym tęsknił - powiedział, nie zdając sobie z tego sprawy.Podniósł wzrok i uświadomił sobie, że wszyscy patrzą na niego z zaskocze­niem.Cuvier miał zaniepokojoną minę.Przysunął się do Clarka.Silnik heli­koptera pracował bardzo głośno, więc istniała szansa, że sześciu asystentów obecnych w maszynie nie usłyszy ich prywatnej rozmowy.- Wygląda pan, jakby obawiał się przegranej - odezwał się generał.Mówił cicho, z mocnym akcentem.- Jeśli interesuje pana, co mam do po­wiedzenia.- Clark skinął głową.- Doszły do nas pogłoski z Paryża, ale podobno ich źródło jest w Waszyngtonie.Mówią, że zamierza pan złożyć dymisję - wyjaśnił.- Aleja nigdy nie sądziłem, żeby pan zrezygnował, i po­wiedziałem im to.A oni mi na to.- Skrzywił się i machnął lekceważąco ręką.- Kazali mi robić swoje i czekać, aż mi doniosą, co się dzieje.Wyprostował się w fotelu i oparł ręce o kolana.Clark znowu spojrzał w okno.- Przynajmniej te sukinsyny z Pentagonu nie zostawiły mi na biurku pi­stoletu - mruknął.Obecni w helikopterze parsknęli śmiechem.Nate odwrócił się i zobaczył, że patrzą na niego z sympatią.Kapitanowie i pułkownicy z jego świty wyraź­nie się rozluźnili.Zapanowała nagle swobodna atmosfera.Ochraniacze na uszy, którzy wszyscy musieli włożyć, wyglądały jak przerośnięte słuchawki.Na nadbrzeżnym lądowisku olbrzymie CH-53E opusz­czały ładunki na druciane maty.Potężne silniki pracowały pełną mocą.Hałas był ogłuszający.Clark ledwo słyszał, co się do niego mówi.Pułkownik Korpusu Morskie­go i dowódca sił francuskich poprowadzili go do wyrównanego spychacza­mi, wyłożonego matami lądowiska.Obsługa naziemna odczepiała właśnie ładunek, który wisiał trzydzieści metrów pod brzuchem najpotężniejszego helikoptera, jakim dysponowały amerykańskie siły powietrzne.- Marynarka wojenna wypożyczyła nam tuzin maszyn typu Echo - wrza­snął pułkownik.Helikoptery przenosiły z jednego brzegu na drugi pojazdy, opakowane w siatki ładunki, zbiorniki z paliwem.Ruch był jednostronny: przerzucali wszystko z brzegu rosyjskiego do komunistycznych Chin.Obserwując tę operację, Clark odniósł dziwne wrażenie.W głowie kłębiły mu się myśli i od­czucia - zupełnie jakby nagle zaczął śnić na jawie.Spojrzał na tętniące ży­ciem lądowisko.Zapchany parking z ciężarówkami, całe miasto namiotów, góry skrzyń, niknąca w oddali droga, której nie było jeszcze dwa dni wcze­śniej - wszystko zostało wybudowane specjalnie po to, by ułatwić przepra­wę.Za miesiąc zniknie w błocie, ale przez dwa tygodnie tą arterią popłynie życiodajna krew jego armii.I pomyśleć, że dzieje się to wszystko na terytorium Chińskiej Republiki Ludowej.Generał Cuvier zwrócił Clarkowi uwagę na krótki czas przelotu i na to, że helikoptery nawet nie musiały lądować.Ale Nate rozmyślał o drodze bie­gnącej stąd aż do Mandżurii.Za dwuipółtonowymi ciężarówkami wzbijały się tumany kurzu.Taki sam kurz unosił się w powietrzu na rosyjskim brzegu.Clark wyobraził sobie wielki rurociąg, prowadzący od fabryk i portów Ame­ryki i Japonii aż do pozycji na głównej linii obrony.Łańcuch dostaw biegł przez niemal całą kulę ziemską, dopóki nie dotarł do rzeki Amur, gdzie mu­siały go dalej przenosić walczące z grawitacją ciężkie helikoptery.Płynący rzeką lód odzwierciedlał potęgę przyrody.Clark nie mógł ode­rwać oczu od wody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl