X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeklęty pył, pomyślał.Nic, tylko skały, kawałki gruzu i pył.Zwiat obrastanim, gdyż nie ma nikogo, kto by go regularnie odkurzał.A ty?  zapytał w duchu mar-sjańskiego dobrodzieja, który zataczał powolne kręgi nad ziemią.Czy możliwości wa-szej technologii nie są nieograniczone? Czy nie moglibyście któregoś ranka przywiezćgigantycznej ścierki do kurzu i przywrócić naszej planecie nieskalaną świeżość?Czy też raczej, pomyślał, nieskalaną dawność, stan sprzed  wielu, wielu lat , jak ma-wiały dzieci.Ucieszylibyśmy się.Rozważając formy przyszłej pomocy, wezcie to poduwagę.Dobrodziej zatoczył jeszcze jeden krąg, wypatrując napisów w pyle: wiadomości odprzebywających w dole fuksiarzy.Napiszę, postanowił Sam.PRZYWIEyCIE ZCIERKDO KURZU, PRZYWR�CIE NASZ CYWILIZACJE.Zgoda, dobrodzieju?Naraz statek ruszył w drogę powrotną do bazy na Lunie, albo może prosto naMarsa.Z otwartej fuksjamy wychynęła jeszcze jedna głowa, głowa kobiety w kasku założo-nym w obawie przed szarym, oślepiającym słońcem. Coś ważnego? Coś nowego?  zapytała, marszcząc brwi Jean Regan, żona Sama. Obawiam się, że nie  odparł Sam.Wyrzucona paczka upadła na ziemię i ruszyłw jej kierunku, brnąc nogami w pyle.Rozerwany uderzeniem pakunek ukazał kanistry.Wyglądało na to, że ich zawartość kryła pięć tysięcy funtów soli  równie dobrze mo-glibyśmy zostawić je tu na paszę dla zwierząt, uznał.Ogarnęło go zniechęcenie.Dobrodzieje wykazywali daleko idącą troskę.Dbali o regularne dostawy żywnościz własnej planety na Ziemię.Chyba wychodzą z założenia, że jemy od rana do wieczo-ra, pomyślał Sam.Boże.jama była wypełniona po brzegi prowiantem.Oczywiście na-leżało podkreślić, że ich schron należał do najmniejszych w północnej Kalifornii.338  Hej  powiedział Schein, zaglądając do pękniętej paczki. Chyba widzę coś, conam się przyda. Znalazł zardzewiały metalowy drążek służący niegdyś do wzmacnia-nia betonowych ścian dawnych budynków i trącił pakunek, uruchamiając mechanizmotwierania.Paczka otworzyła się raptownie.ich oczom ukazała się jej zawartość. Wygląda jak radio  powiedział Tod. Radio tranzystorowe. Gładząc w za-myśleniu swą krótką czarną bródkę, dodał:  Może wykorzystalibyśmy je w naszychmakietach. Moja ma już radio  zaznaczył Schein. Cóż, zbuduj wobec tego z części samobieżną kosiarkę  zaproponował Tod. Tego chyba nie masz, co?  Dosyć dobrze znał Swawolną Pat Scheinów; oba mał-żeństwa dużo ze sobą grały, szły niemal łeb w łeb. Ja biorę radia  wtrącił Sam Regan. Mnie się przydadzą. Jego makiecie,w przeciwieństwie do makiet Scheina i Toda, brakowało automatycznego otwieraniadrzwi do garażu; pozostawał za nimi daleko w tyle. Bierzmy się do pracy  przytaknął Schein. Zostawimy tu prowiant, wezmiemytylko radia.Jeśli ktoś chce zabrać żywność, to niech przyjdzie i to zrobi.Zanim uczy-nią to psokoty.Pozostali dwaj mężczyzni skinęli głowami i przystąpili do ładowania przydatnej za-wartości pakunku do wejścia fuksjamy.Zawartości, dzięki której rozbudują misternemakiety Swawolnej Pat.Zwiadomy swych licznych obowiązków dziesięcioletni Timothy Schein siedział poturecku i powoli, z wprawą ostrzył osełką nóż.Jego spokój zakłócały hałaśliwie odgło-sy kłótni pomiędzy jego rodzicami i państwem Morrison, dobiegające z odległej częściprzegrody.Znowu grali w Swawolną Pat.Jak zwykle.Ile razy dziennie muszą grać w tę głupią grę?  pomyślał w duchu Timothy.Chybaw nieskończoność.Wprawdzie nie widział w tym żadnej atrakcji, to jednak rodzice z za-pałem oddawali się grze.Nie byli w tym odosobnieni; na podstawie tego, co twierdzi-ły inne dzieci, nawet z sąsiednich fuksjam, ich rodzice również spędzali większość dnia,a czasem nawet i nocy, grając w Swawolną Pat. Swawolna Pat idzie do sklepu spożywczego, którego drzwi otwiera elektrycznyczujnik  powiedziała głośno jego matka. Patrzcie.Chwila ciszy. Widzicie, otwo-rzyły się, teraz weszła do środka. Pcha przed sobą koszyk  dorzucił uczynnię ojciec Timothy ego. Właśnie że nie  zaoponowała pani Morrison. To nieprawda.Daje sprzedaw-cy listę zakupów i on przynosi jej towar. Tak się dzieje tylko w małych osiedlowych sklepach  wtrąciła matka. A to jestsupermarket, można poznać po drzwiach z czujnikiem.339  Jestem pewna, że wszystkie sklepy spożywcze mają drzwi z czujnikiem  upiera-ła się pani Morrison; jej mąż poparł ją z zapałem.Rozzłoszczone głosy przybrały na sile;wybuchła kolejna sprzeczka.Jak zwykle.Niech ich drzwi ścisną, powiedział w duchu Timothy, używając najmocniejszegosłowa z dziecięcego repertuaru.Zresztą, co to jest ten supermarket? Sprawdził ostrzenoża  wykonał je własnymi rękami z ciężkiego metalowego rondla  po czym sko-czył na równe nogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.