[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Musimy zaprosić Arcybiskupa.Nie mogę go pominąć, chociaż jest to okropny starysnob.W mieście gości teraz Lord Boreal, który bywa zabawny.I księżniczka Postnikova.Sądzisz, że byłoby właściwe zaprosić Erika Anderssona? Zastanawiam się, czy to będzie namiejscu.Erik Andersson był aktualnie najmodniejszym tancerzem.Lyra nie miała pojęcia, coto znaczy „na miejscu”, ale z przyjemnością udzielała rad pani Coulter.Sumiennie, choćz okropnymi błędami, zapisywała wszystkie nazwiska, jakie sugerowała jej opiekunka,a potem wykreślała niektóre, jeśli pani Coulter decydowała się jednak nie zapraszać danejosoby.Gdy dziewczynka położyła się do łóżka, Pantalaimon szepnął z poduszki:– Ona nie zamierza pojechać na Północ! Będzie nas tu trzymać do końca świata.Kiedy uciekamy?– Ależ pojedziemy na Północ – odparła szeptem Lyra.– Po prostu jej nie lubisz.Cóż,to niedobrze, ponieważ ja ją lubię.Po co uczyłaby nas nawigacji i innych rzeczy, gdyby nieplanowała zabrać nas na Północ?– Nie chce, żebyś się zniecierpliwiła, to dlatego.Chyba nie masz zamiaru, wystrojona,sterczeć na przyjęciu i robić słodkie miny? Ona cię traktuje jak ulubione zwierzątko.Lyra odwróciła się do niego plecami i zamknęła oczy.W słowach Pantalaimona byłojednak ziarno prawdy, Dziewczynka już wcześniej zaczęła odczuwać ograniczenia i ciasnotętego „kulturalnego” życia, niezależnie od tego, jak bardzo było luksusowe.Oddałabywszystko za jeden dzień spędzony ze swoimi starymi przyjaciółmi z Oksfordu, za bitwę naGliniankach i gonitwę wzdłuż kanału.Była jednak nadal uprzejma i grzeczna wobec paniCoulter – ponieważ wciąż wierzyła, że opiekunka nie zwodzi jej i rzeczywiście wkrótcewyjadą na Północ.Marzyła, że spotkają tam Lorda Asriela.Może on i pani Coulter zakochająsię w sobie, pobiorą i adoptują Lyrę, a potem uwolnią Rogera z rąk Grobalów.Po południu przed przyjęciem pani Coulter zabrała Lyrę do modnego salonupiękności, gdzie fryzjer umył i ufryzował jej sztywne ciemnoblond włosy, a manikiurzystkaopiłowała i wypolerowała paznokcie.Pomalowano jej także lekko rzęsy i usta, uczącjednocześnie, jak może to zrobić sama.Potem poszły odebrać nową sukienkę, którą paniCoulter zamówiła dla dziewczynki, i kupiły lakierki.Wreszcie nadeszła pora, by wrócić domieszkania, wybrać kwiaty do wazonów i przygotować się na przyjęcie gości.– Zostaw plecaczek, kochanie – powiedziała pani Coulter, kiedy Lyra wyszłaz sypialni śliczna i elegancka.Aby mieć aletheiometr stale przy sobie, Lyra wszędzie nosiła ze sobą biały skórzanyplecaczek.Pani Coulter, która układała stłoczone w wazonie róże, zauważyła, że dziewczynkanie zareagowała na polecenie, i spojrzała ostro na drzwi do jej pokoju.– Och, pani Coulter, tak bardzo go lubię!– Nie w domu, Lyro.Noszenie plecaka we własnym domu wygląda absurdalnie.Zdejmij go natychmiast i chodź tu, pomożesz mi wybrać kieliszki.Nie tyle zgryźliwy ton, co słowa „we własnym domu” sprawiły, że Lyra uparcietrwała przy swoim.Pantalaimon opadł na podłogę i natychmiast zamienił się w tchórza,zginając grzbiet przy nogach dziewczynki.Ośmielona tą przemianą Lyra powiedziała:– Nie.Ten plecak to jedyna rzecz, którą naprawdę lubię nosić.Sądzę, że bardzopasuje.Nie dokończyła zdania, ponieważ dajmon pani Coulter błyskawicznie zeskoczyłz sofy.Złota futrzana kulka przygniotła Pantalaimona do dywanu, zanim ten zdołał się ruszyć.Lyra krzyczała – najpierw z trwogi, potem ze strachu i bólu.Pantalaimon, wygiętyw nienaturalny sposób, piszczał i warczał, jednak nie potrafił się wywinąć z uściskuprzeciwnika, który pokonał go w kilka sekund.Teraz przednią czarną łapą małpa mocnotrzymała dajmona Lyry za gardło, dwiema tylnymi ściskała jego przednie kończyny, czwartąłapą chwyciła uszy Pantalaimona i ciągnęła, jak gdyby zamierzała je oderwać.Nie czyniłatego z gniewem, ale obojętnie, z siłą, która nadawała jej przerażający wygląd, a przy tymsprawiała Pantalaimonowi i Lyrze wielki ból.Przerażona Lyra łkała.– Nie! Proszę! Przestań nas ranić!Pani Coulter podniosła oczy znad kwiatów.– Więc zrób, jak powiedziałam – rzuciła.– Obiecuję!Złota małpa odstąpiła od swej ofiary, jak gdyby nagle znudziła się zabawą.Pantalaimon pospiesznie pobiegł do swej właścicielki, a Lyra podniosła go i przytuliła dopoliczka, całując i głaszcząc.– No, szybciej, Lyro – powiedziała pani Coulter
[ Pobierz całość w formacie PDF ]