[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamrugał oczami, w których zbierały się łzy, jego wąska bródkazaczęła się ruszać w różne strony razem ze szczęką. Przepraszam, ale co to wszystko ma znaczyć? zapytał i rozglądnął się ze zdziwieniem. Dziecko mi zmarło, żona w rozpaczy, sama w całym domu.ledwo na nogach się trzymam,przez trzy noce nie spałem.i co widzę? Zmuszają mnie, żebym grał w jakieś płaskiej farsierolę rekwizytu! Nie.nie rozumiem!18Abogin rozwarł pięść, rzucił na podłogę zmięty list i nadepnął na niego jakby to był jakiśrobak, którego trzeba rozdeptać. A ja nie widziałem.nie rozumiałem! mówił przez ściśnięte zęby, wymachując kołoswej twarzy pięścią, i z takim grymasem jakby ktoś nadepnął mu na odcisk. Nie zwracałemuwagi, że codziennie tu bywa i że dziś przyjechał powozem! Dlaczego powozem? A ja niezwracałem uwagi! Ależ dureń ze mnie! Nie.nie rozumiem! mamrotał doktor. Co to ma znaczyć? Przecież to znęcanie sięnad człowiekiem, szydzenie z ludzkich cierpień! Coś niesamowitego.pierwszy raz w życiuwidzę coś podobnego!Z tępym zdziwieniem człowieka, który dopiero co zrozumiał, jak ciężko zostałznieważony, doktor wzruszał ramionami, rozkładał ręce i nie znajdując słów opadł w końcubez sił na fotel. Załóżmy, że już mnie nie kocha, innego pokochała niech jej będzie, ale po co kłamać,po co ten nikczemny, zdradziecki chwyt? mówił rozpaczliwym tonem Abogin. Po co? I zaco? Co złego ci zrobiłem? Proszę mnie posłuchać, panie doktorze powiedział gorącopodchodząc do Kiriłowa. Był pan mimowolnym świadkiem mego nieszczęścia, więc niebędę ukrywał przed panem prawdy.Przyrzekam panu, że kochałem tę kobietę, ubóstwiałemjak niewolnik! Poświęciłem dla niej wszystko: pokłóciłem się z rodziną, rzuciłem pracę imuzykę, wybaczałem jej to, co nie mógłbym wybaczyć matce albo siostrze Nie miałem doniej żadnych pretensji.sam żadnego powodu ku temu nie dawałem! Więc za co takiekłamstwo? Nie żądam miłości, ale po co te podłe kłamstwa? Nie kochasz, to powiedzotwarcie, szczerze, tym bardziej, że znasz moje poglądy w tej sprawie.Ze łzami w oczach, drżąc na całym ciele, Abogin szczerze wylewał przed doktora swe żale.Mówił otwarcie, przyciskając obydwie ręce do serca, obnażał bez wahania swoje rodzinnetajemnice i chyba nawet cieszył się z tego, że może wreszcie komuś o tym powiedzieć.Jakbymiał możliwość mówić o tym godzinę, dwie, wypowiedzieć wszystko, co mu leżało na sercu,poczułby się bez wątpienia lepiej.Jakby doktor go wysłuchał, okazał mu po przyjacielskuwspółczucie, kto wie, może, jak to nieraz bywa, pogodziłby się ze swym nieszczęściem, nieczyniąc niepotrzebnych głupstw.Ale tak się nie stało.W tym czasie, jak Abogin mówił,obrażony doktor wyraznie zmieniał się na twarzy.Wyraz obojętności i zdziwienia powoliustępował wyrazowi gorzkiego żalu, oburzenia i gniewu.Rysy jego twarzy robiły się corazbardziej oschłe, sztywne i nieprzyjemne.Kiedy Abogin pokazał mu zdjęcie młodej kobiety zpiękną, ale oziębłą i beznamiętną jak u mniszki twarzą i zapytał, czy można, patrząc na tętwarz, dopuścić, że potrafi kłamać, doktor nagle się zerwał z błyszczącymi oczami ipowiedział, wyraznie wydzielając każde słowo: Po co pan mi to wszystko mówi? Nie chcę tego słuchać! Nie chcę! krzyknął i walnąłpięścią o stół. Niepotrzebne mi, do diabła, wasze banalne tajemnice! Nie waż się pan mówićmi o takich banałach! A może pan uważa, że jeszcze nie dość mnie obraził? %7łe jestemlokajem, którego można ciągle obrażać? Tak?Abogin cofnął się przed nim i wlepił w niego przerażony wzrok. Po co pan mnie tu przywiózł? ciągnął doktor potrząsając brodą. Jeżeli z nudów siężenicie, jeżeli za dobrze wam się powodzi, więc w melodramaty się bawicie, to co ja z tymmam wspólnego? Co ja mam wspólnego z waszymi romansidłami? Zostawcie mnie wspokoju! Uprawiajcie szlachetne sporty, popisujcie się wzniosłymi ideami, grajcie ( tu doktorzerknął z ukosa na futerał z wiolonczelą) grajcie na kontrabasach i puzonach, tyjcie jakkapłony, ale nie ważcie się znęcać nad człowiekiem! Nie potraficie go uszanować, tochociażby zostawcie go w spokoju! Przepraszam, co to wszystko znaczy? zapytał Abogin czerwieniąc się.19 A to znaczy, iż niegodziwie i podle jest tak wykorzystywać ludzi! Jestem lekarzem, a wyuważacie lekarzy i w ogóle wszystkich pracujących, od których nie pachnie perfumami iprostytucją, za swoich lokai i mowetonów,* no i niech wam będzie, ale nikt nie dał wamprawa odnosić się do człowieka, który cierpi, jak do rzeczy! Jak pan śmie tak do mnie się zwracać? zapytał cicho Abogin i jego twarz znówzadrgała, tym razem już wyraznie z oburzenia. Nie, to jak pan śmiał, wiedząc o moim nieszczęściu, przywozić mnie tutaj po to, żebymwysłuchiwał banałów? krzyknął doktor i znów walnął pięścią o stół. Kto panu dał prawotak znęcać się nad nieszczęsnym człowiekiem? Pan zwariował! krzyknął Abogin. Jest pan podły! Ja też jestem głęboko nieszczęśliwyi.i. Nieszczęśliwy ironicznie uśmiechnął się doktor. Niech pan nie używa tego słowa, bogo pan nie rozumie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]