[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ObawiaÅ‚ siÄ™ w dodatku, że Janilla, obdarzona wielce trzezwym umysÅ‚em, uzna możliwośćuzyskania zgody pana Cardonnet za mrzonkÄ™ i zabroni mu czÄ™stych wizyt, zanim nieprzedstawi jej przekonujÄ…cego dowodu, że ojciec pozostawia mu swobodny wybór w tymwzglÄ™dzie.Nie ulegaÅ‚o wiÄ™c najlżejszej wÄ…tpliwoÅ›ci, że Emil powinien najpierw wypowiedzieć walkÄ™ojcu i postÄ…pić zależnie od jej wyników; a tymczasem jak najrzadziej bywać w Châteaubrun,póki nie zaÅ›wita mu nadzieja zwyciÄ™stwa, albo gdyby straciÅ‚ wszelkÄ… nadziejÄ™ niezakłócać próżnymi oÅ›wiadczynami spokoju rodziny de Châteaubrun, oddalić siÄ™, wreszcie wyrzec siÄ™ Gilberty.To wszakże nie mogÅ‚o siÄ™ pomieÅ›cić w gÅ‚owie Emila.Aatwiej dziecku pogodzić siÄ™ zmyÅ›lÄ… o Å›mierci niż prawdziwie zakochanemu mÅ‚odzieÅ„cowi wyrzec siÄ™ ukochanej kobiety.Toteż Emil wyobrażaÅ‚ sobie raczej, że w oczach ojca palnie sobie w Å‚eb, niż podda siÄ™ jegowoli. Dobrze mówiÅ‚ sobie nie pózniej jak jutro pomówiÄ™ z tym straszliwym tyranem, apomówiÄ™ z nim w taki sposób, że bÄ™dÄ™ mógÅ‚ potem stanąć w Châteaubrun z podniesionymczoÅ‚em.A jednak nazajutrz Emil nie tylko nie poczuÅ‚ siÄ™ zbrojny w caÅ‚Ä… siÅ‚Ä™ woli, lecz przeciwnie,tak wyczerpaÅ‚a go bezsenność i serce jego przepeÅ‚niaÅ‚ taki smutek, że nie zaczÄ…Å‚ rozmowy zojcem w obawie, iż okaże siÄ™ sÅ‚abym.118Czyż bowiem może być boleÅ›niejsze przebudzenie, niż kiedy dusza, pogrążona wrozkosznym Å›nie, stanie nagle wobec okrutnej rzeczywistoÅ›ci? Uczyniwszy ze swego uczuciaÅ›wiÄ™tÄ… tajemnicÄ™, wstydliwie ukrywanÄ… przed samym sobÄ…, wyjawić nagle owÄ… miÅ‚ośćistotom, które nie tylko jej nie zrozumiejÄ…, lecz niÄ… może nawet wzgardzÄ…? WyznajÄ…c swojÄ…miÅ‚ość ojcu czy też Janilli trzeba otworzyć serce peÅ‚ne nieÅ›miaÅ‚ych tÄ™sknot i czystychupojeÅ„ przed sercem obcej kobiety lub też przed sercem ojcowskim, lecz od dawna jużniezdolnym z nim współczuć.O jakimże innym, wznioÅ›lejszym marzyÅ‚ rozwiÄ…zaniu! Czyżnie Gilberta, pierwsza i jedyna na Å›wiecie, sama z nim w obliczu Boga, powinna przyjąć doduszy Å›wiÄ™te sÅ‚owa miÅ‚oÅ›ci, w chwili gdy wymknÄ… siÄ™ z jego ust? Zwiat i zasady honoru,zimne i nieubÅ‚agane w takich razach, miaÅ‚y wiÄ™c odrzeć jego nieskalanÄ… namiÄ™tność zewszystkiego, co w niej byÅ‚o czyste i wzniosÅ‚e? CierpiaÅ‚ gÅ‚Ä™boko i zdawaÅ‚o mu siÄ™, że caÅ‚ewieki goryczy dzielÄ… jego wczorajsze marzenia od ponurego dnia, który siÄ™ dla niegorozpoczÄ…Å‚.WsiadÅ‚ na konia, by jechać jak najdalej, szukać w zupeÅ‚nej samotnoÅ›ci owego spokoju irezygnacii, niezbÄ™dnych, by stawić czoÅ‚o pierwszemu starciu.ChciaÅ‚ uciec od Châteaubrun,lecz znalazÅ‚ siÄ™ przed bramÄ… zamku nie wiedzÄ…c jak i kiedy.PrzejechaÅ‚ mimo, nie odwracajÄ…cgÅ‚owy, i zaczÄ…Å‚ wspinać siÄ™ pod stromÄ… górÄ™, skÄ…d chÅ‚ostany podmuchem burzy zobaczyÅ‚ poraz pierwszy ruiny przy Å›wietle bÅ‚yskawic.PoznaÅ‚ skaÅ‚y, wÅ›ród których schroniÅ‚ siÄ™ z JanemJappeloup, i trudno mu byÅ‚o uwierzyć, że zaledwie dwa miesiÄ…ce upÅ‚ynęły od chwili, kiedysiÄ™ tam znalazÅ‚, z tak lekkim sercem, taki opanowany, tak odmienny od tego, jakim jestdzisiaj.SkierowaÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ Eguzon, chcÄ…c odbyć raz jeszcze caÅ‚Ä… drogÄ™, którÄ… wówczasprzebrnÄ…Å‚ i którÄ… odtÄ…d ani razu nie przejeżdżaÅ‚.Lecz zaledwie ujrzaÅ‚ pierwsze domy, widokprzyglÄ…dajÄ…cych mu siÄ™ ciekawie mieszkaÅ„ców wywoÅ‚aÅ‚ w nim takie samo uczucie lÄ™ku imizantropii, jakiego mógÅ‚by doznać pan de Boisguilbault w podobnym wypadku.SkrÄ™ciÅ‚raptownie w lewo w zacienionÄ… i mrocznÄ… drogÄ™ i ruszyÅ‚ niÄ… bez celu przed siebie.Owa kapryÅ›na, lecz peÅ‚na uroku droga, wijÄ…ca siÄ™ to wÅ›ród potężnych skaÅ‚, to poprzezÅ›wieżą murawÄ™, to znów przez piaszczyste wydmy, wysadzona starymi kasztanami opopÄ™kanych pniach i potężnych korzeniach, zawiodÅ‚a go na rozlegÅ‚e pustkowie; jechaÅ‚tamtÄ™dy powoli, rad, że znalazÅ‚ siÄ™ wreszcie sam w odludnym miejscu.Droga biegÅ‚a przednim już to zygzakowato, już to faliÅ›cie po Å‚agodnych pagórkach, poprzez rozÅ‚ogi zaroÅ›niÄ™tejanowcem i wrzosem, poprzez piaszczyste wzgórza przeciÄ™te strumykami pÅ‚ynÄ…cymi bezwyraznego koryta i bez wyraznego kierunku.Od czasu do czasu zrywaÅ‚a siÄ™ spod nóg koniakuropatwa, zimorodek przemykaÅ‚ jak strzaÅ‚a, muskajÄ…c powierzchniÄ™ trzÄ™sawiska iprzecinajÄ…c powietrze smugÄ… ognistej czerwieni i lazuru.Po godzinnej jezdzie, wciąż pogrążony w myÅ›lach, spostrzegÅ‚, że droga siÄ™ zwęża, zagÅ‚Ä™biaw zaroÅ›la, wreszcie niknie pod kopytami wierzchowca.PodniósÅ‚ wzrok i ujrzaÅ‚ przed sobÄ…, zagÅ‚Ä™bokimi wÄ…wozami i przepaÅ›ciami, ruiny zamku Crozant, sterczÄ…ce w niebo jak włócznie, zponad dziwnie wyzÄ™bionych skalistych szczytów, rozsianych na tak rozlegÅ‚ej przestrzeni, żetrudno je byÅ‚o objąć okiem.Emil zwiedzaÅ‚ już kiedyÅ› tÄ™ ciekawÄ… fortecÄ™, ale dostaÅ‚ siÄ™ tam krótszÄ… drogÄ…, a przy tymteraz zbytnio pochÅ‚aniaÅ‚y go myÅ›li, by siÄ™ dobrze orientować, nie wiedziaÅ‚ wiÄ™c przez chwilÄ™,gdzie siÄ™ znajduje.Trudno o miejsce bardziej odpowiadajÄ…ce stanowi jego ducha niż ta dzikaprzyroda i te opuszczone ruiny.ZostawiÅ‚ konia przy pierwszej z brzega chacie i zszedÅ‚ pieszowÄ…skÄ… Å›cieżkÄ…, której granitowe stopnie prowadziÅ‚y aż do Å‚ożyska potoku.WspiÄ…Å‚ siÄ™ potemznowu po podobnej Å›cieżce i znalazÅ‚ siÄ™ wÅ›ród ruin, gdzie pozostaÅ‚ przez kilka godzin,pogrążony w rozpaczy, którÄ… widok miejsca tak groznego, a tak wspaniaÅ‚ego zarazem,podniecaÅ‚ chwilami aż do szaleÅ„stwa.Pierwsze wieki feudalizmu niewiele wzniosÅ‚y fortec tak niedostÄ™pnych jak Crozant
[ Pobierz całość w formacie PDF ]