[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo dużo rozmawialiśmy.- Nie wiedziała, jak to dobrze ująć.- Jedna z jego narzeczonych, co? - Zainteresowała się Olive z przychylnym śmiechem.- Nie, nie, nic z tych.- Wcale by mi to nie przeszkadzało, słonko.Nawet miło byłoby pomyśleć, że poczciwy Tommy miał się do kogo przytulić na koniec.Zawsze był z niego czaruś.Czaruś? Ostatnia rzecz, jaka przyszłaby Jean do głowy.Trochę grubo ciosany, gwałtowny, niekiedy wręcz chamski.Umiał być miły, ale czar nie był jego mocną stroną.- To się rzeczywiście narzuca, ale nic między nami.- Pierwsze, co powiedziałam, prawda, Derek? Popatrz, popatrz, jedna z dawnych narzeczonych Tommy’ego wyszła spod korca po tych wszystkich latach.Gdybym wiedziała, nie wyrzuciłabym go za drzwi.- Wyrzuciła za drzwi?- Tak, wyrzuciłam go za drzwi, kiedy się przeprowadziliśmy.To nie miało sensu.Kiedy to było, Derek, dziewięć, dziesięć lat temu?Derek zamyślił się, powoli wciągając i wypuszczając dym.- Teraz wszystko trwa dłużej, niż się człowiekowi zdaje - odparł.- Wszystko jedno, może dwanaście lat temu, wyrzuciłam go za drzwi.Przeprowadziliśmy się, wszystkiego nie dało się zabrać.Od lat do tego nie zaglądałam, a ten jego, jak mu tam, strój wojenny, nie wiem, po co to w ogóle trzymałam, w każdym razie mole go zjadły.Więc wszystko wyrzuciłam.Listy, zdjęcia, kilka bezsensownych rzeczy, których nawet nie oglądałam, żeby mi nie było smutno, Derek był jak najbardziej za.- No, to trochę za mocno powiedziane, słonko.- W każdym razie nie był przeciw.Ale o co mi chodzi: Tommy ma swoje miejsce w moim sercu, to na diabła mu miejsce na moim strychu, no nie? - Olive, której wyraźnie zbierało się na płacz, nagle zatrzęsła się śmiechem, strącając trochę popiołu z papierosa Dereka.- Kochany był z niego chłopak, Tommy, jak go pamiętam.Ale życie musi iść dalej, prawda?- Tak - powiedziała Jean.- Szybciej, niż pani sądzi.- Chociaż nie pomyślałabym, że jest pani w jego typie - powiedziała Olive dość krytycznym tonem.- Zupełnie nie byłam w jego typie - powiedziała Jean.Milczeli przez chwilę.- Chciałam spytać.Urwał mi się z nim kontakt, kiedy go odkomenderowali.Chciałam spytać.kiedy był u nas, bardzo chciał wrócić do latania.- Tak? - powiedziała Olive.- Osobiście myślałam, że nie grzeszył odwagą.- Zauważyła zmianę na twarzy Jean.- Na pewno nie była pani jedną z jego narzeczonych? Bo tak się pani zachowuje.Ale nieważne, tylko mówię, co myślę.Jaki jest sens owijać w bawełnę?- Żadnego - przyznała Jean.- Nie jestem jakoś specjalnie zaszokowana.Ale sądziłam, że był odważny.Że oni wszyscy byli odważni.- Mogę pani na pewno powiedzieć, że Tommy P.nigdy nie tracił z oczu kwestii bezpieczeństwa osobistego, o ile jasno się wyrażam.Nigdy nie miałam mu tego zresztą za złe.Dlatego byłam trochę zaskoczona, kiedy usłyszałam, że wrócił do latania.- Robił wrażenie, że bardzo mu na tym zależy.- Tak pani sądzi.Muszę powiedzieć, że bardzo mnie to dziwi.Teraz już tego nie rozstrzygniemy, a odkąd go wywaliłam, nie mam jego listów.- Olive zarechotała.- W każdym razie byłam pewnie bardziej zaskoczona, niż pani.A potem, niech pomyślę.- przerwała, choć na pewno nie pierwszy raz opowiadała tę historię.- Minęło ledwo kilka dni, może tydzień, kiedy dostałam list od jego, jak mu tam, zastępowego.- Dowódcy eskadry - dopomógł Derek.- Dowódcy eskadry, dziękuję ci, z informacją, że zaginął, prawdopodobnie poniósł śmierć w akcji.Dosyć mnie to rąbnęło, powiem pani.Miałam do Tommy’ego dużą słabość, byliśmy dopiero z rok po ślubie, planowaliśmy założyć rodzinę po wojnie.Więc piszę do zastępowego i pytam: w jakiej akcji? Poniósł śmierć w jakiej akcji? A on odpisał, i znów jak mu jest bardzo przykro, jaki z Tommy’ego był wspaniały facet, a skąd niby wiedział, skoro Tommy został odkomenderowany ledwie kilka dni wcześniej, a potem coś tam bąknął o tajemnicy wojskowej.Na to ja mu odpisałam: Nie zgadzam się, chcę wiedzieć, więc przyjeżdżam się z panem zobaczyć.Żeby mi nie zdążył odpisać, że tego też zabrania tajemnica wojskowa, od razu pojechałam.Jeszcze kawy, słonko?- Nie, dziękuję.- Ekspres cały czas grzeje, więc wystarczy powiedzieć.Zajechałam na miejsce, co nie było łatwe, spotkałam się z facetem od eskadry i powiedziałam: Słuchaj pan, w jakiej akcji? Gdzie? Był dość miły, ale powiedział, że nie może tego ujawnić.Ja na to, za kogo mnie pan bierze, za niemieckiego szpiega? Zabili mi Tommy’ego, a ja chcę wiedzieć, gdzie.W końcu powiedział, że we Francji, a ja na to, że bardzo dziękuję za szczegółowe naświetlenie sytuacji, bo myślałam, że w Islandii.A poza tym, co to znaczy zaginął i nie żyje? Jeśli zaginął, to może żyje, a jeśli nie żyje, to nie zaginął, no nie? Na to facet od eskadry powiedział, że Tommy odłączył się od reszty kumpli (przerwałam mu, że to w stylu Tommy’ego, wszystko na własną rękę), a trochę później któryś z pozostałych pilotów widział Hurricane’a, który, jak on to nazwał, stracił sterowność i spadał w dół.I ten pilot podleciał się przyjrzeć, to był Tommy, a potem facet widział, jak samolot uderzył o ziemię.- Ja na to, że chcę się zobaczyć z tym facetem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]