[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez wątpienia był krótkowzroczny, podobnie jak Ostbor, gdyż podszedł bardzo blisko, patrząc na nią oskarżycielskim wzrokiem.W jednej ręce niósł przedmiot, który przypominał krótką laskę lub grubą różdżkę, w drugiej — wielki pęk kluczy.Nolar pamiętała człowieka o podobnym spojrzeniu — był na służbie u jej ojca i zwykł wymachiwać taką samą laską.Uznała więc, że stojący przed nią osobnik musi być, jak i tamten, majordomem.— Wybacz mi, proszę, to wtargnięcie — powiedziała Nolar — ale na zewnątrz nie spotkałam nikogo, kto powiedziałby mi, dokąd mam iść.— Mów szybciej! Jestem Głównym Zarządcą i mam wiele ważnych spraw do załatwienia — mężczyzna potrząsnął kluczami, ale wzrok miał dziwnie błędny, jak gdyby w rzeczywistości nie był pewien, co zrobi za chwilę.— Przebyłam wiele mil, panie, aby odszukać.krewniaczkę.Posłano mi.wiadomość, że owa dama jest chora i potrzebuje mojej pomocy.Jestem Nolar z Meroney, niegdyś pomocnica Ostbora Uczonego.Uwagę majordoma zwróciło wymawiane przez nią rodowe nazwisko.— Meroney.Obawiam się, że członkini Rady z twego Domu nie żyje.Wielkie Poruszenie, rozumiesz.Cień przemknął po jego bladej, pobrużdżonej twarzy, jak gdyby niedawna katastrofa wystawiła go na ciężką próbę.Nolar z szacunkiem pochyliła głowę.— Tego się obawiałam, panie, ale wieści, które otrzymałam, pochodziły od żyjącej Wiedźmy.Wskazała ręką metalowego ptaka.— To znak jej Domu.Nie mogę, rzecz jasna, wymówić imienia.Majordom rzucił okiem na symbol i westchnął.— Ach, biedna pani.Idź za mną — zwrócił się do dziewczyny.Prowadząc ją schodami pod górę, a potem przez niekończące się sale, zarządca wyjaśnił, że w zamku panuje ogromny zamęt.Nieliczne Czarownice wyszły z katastrofy bez szwanku, wiele zginęło na miejscu, a jeszcze inne.w tym momencie mężczyzna ściszył głos.— Są jak puste skorupy.Być może nigdy nie dojdą do siebie.Wszystkim pozostałym przy życiu Wiedźmom przebywającym z dala od Es przekazano Posłania, aby ściągnąć je tutaj, ale nie pojawiły się jeszcze.— Potrząsnął głową.— Zapewne trzeba będzie przeprowadzić ponowne badanie wszystkich dziewczynek, kiedy tylko w Zamku znajdzie się dość Wiedźm, by zająć się tą sprawą.Szeregi muszą zostać uzupełnione.Nolar stanęła jak wryta, przerażona perspektywą tak szybkiego zdemaskowania.Zniecierpliwiony majordom spojrzał na nią przez ramię.— Pośpieszaj! Nie mam wiele czasu do stracenia.Tutaj, w głębi tego korytarza.Zatrzymał się przed okutymi żelazem drzwiami i otworzył je za pomocą jednego ze swych licznych kluczy.Nolar weszła do izby.Jej serce zabiło mocniej, kiedy ujrzała Wiedźmę siedzącą w wysokim krześle.Ale.coś było nie w porządku.Zupełnie nieruchoma Czarownica przypominała woskową figurę.Jej zdrowe oko, choć jasne i błyszczące, patrzyło nieprzytomnie przed siebie.Najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś wszedł do pokoju.Przepełniona bólem Nolar, zwróciła się do zarządcy.— Och, panie, co przydarzyło się mej drogiej.ciotce? Majordom uczynił laską nieokreślony gest, mający oznaczać daremność wszelkich domysłów.— Wiele innych wygląda podobnie.Jedzą, jeśli włoży im się pokarm do ust, i piją, jeśli do ich warg przytknie się puchar — ale po prawdzie nie ma ich tu między nami.To wina ogromnego wysiłku, na jaki się zdobyły w czasieWielkiego Poruszenia.Zbyt wiele było Mocy, nawet Rada nie mogła nad nią zapanować.Myśli tłukły się jak oszalałe w głowie dziewczyny.Nie miała odwagi pozostać w Zamku, aby opiekować się cierpiącą Panią ze Srebrnym Krukiem.Zauważenie jej i poddanie dokładnemu przesłuchaniu byłoby tylko kwestią czasu.Gdybyż tylko mogła w jakiś sposób zabrać stąd Czarownicę!— Panie, nasza rodzina posiada włości, w których moja ciotka będzie miała należytą opiekę.Czy mogę ją tam zabrać?Najwyraźniej propozycja wydała się majordomowi kusząca, ale mimo to zwlekał z podjęciem decyzji.— To nie moja sprawa.W tym przypadku orzeczenie powinna wydać Rada Czarownic.Nagle prysły jego spokój i opanowanie, a po twarzy popłynęły łzy.— Nie ma już Rady! Co stanie się z Estcarpem? Zacisnął dłonie na lasce i kluczach, starając się znów przybrać zwykłą, oficjalną postawę.— To prawda, że mamy obecnie pewne trudności z opieką nad poszkodowanymi.Gdybyśmy wiedzieli, czy i kiedy odzyskają zmysły, moglibyśmy robić jakieś sensowne plany na przyszłość.Tymczasem — widzisz, co dzieje się z Klejnotem twej krewni aczki.Wskazał na wisiorek z kryształu, który Nolar oglądała już kiedyś przebywając na ojcowskim dworze.Drogocenny kamień wówczas lśniący migotliwym blaskiem, dziś leżał matowy i bez życia na z rzadka unoszonej oddechem piersi Wiedźmy.— Zastępczyni Wielkiej Strażniczki zarządziła, aby — póki klejnoty znów nie zabłysną — ich właścicielki traktowano jako stracone dla nas.Być może, to rozsądna propozycja, aby ulokować ją w bezpiecznym miejscu.na razie, rzecz jasna.powiadamiając nas niezwłocznie, jeśli stan tej damy się zmieni.Wydawało się, że zarządca znów jest niebezpiecznie bliski płaczu, ale po chwili wyprostował zgarbione plecy i przybrał bardziej dziarską postawę.— Przybywszy do Zamku twoja ciotka oddała na przechowanie wszystkie osobiste rzeczy.Może niektóre z nich będą przydatne w czasie podróży.Chodź, otworzę ci jej komodę.Buszując w głębi mrocznego magazynu Nolar wybrała kilka solidnych podróżnych płaszczy i prostych sukien.Zarządca wyciągnął z najniższej szuflady zamkniętą kasetkę, majstrując przy niej, póki nie udało mu się otworzyć wieka.— Weź to, możesz potrzebować tych klejnotów i srebra.Należą do twojej ciotki.A teraz naprawdę muszę już wracać do mych obowiązków.Wyślij nam wiadomość, jeśli.— Głos mu się załamał.Gwałtownie odwrócił się i wyszedł w pośpiechu.Wracając tą samą drogą, którą przed chwilą prowadził ją majordom, zdołała dotrzeć do komnaty rzekomej „ciotki".Na szczęście zarządca pozostawił drzwi otwarte.Próbowała przemówić do Czarownicy, odważyła się nawet podnieść głos, ale równie dobrze mogłaby krzyczeć do kamiennych wież Zamku.Zaprzestała więc daremnych wysiłków i dokładnie obejrzała komnatę.W rogu izby stał łozinowy koszyk, kryjący w swym wnętrzu torbę z mocnej tkaniny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]