[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy w życiu nie byłem w Egipcie; i co wypisujesz o gołębicy mówiącej: “To jest mój umiłowany syn", gdy byłem chrzczony - kto ci o tym naopowiadał? Ja sam dobrze nie słyszałem.Skąd ty o tym wiesz, skoro cię tam nawet nie było?- Anioł mi o tym powiedział - odrzekł roztrzęsiony Mateusz.- Anioł? Jaki anioł?- Ten, który przychodzi co noc i prowadzi moje pióro.Pochyla się nade mną i dyktuje mi, a ja piszę.- Anioł? - powiedział zmieszany Jezus.- Anioł dyktuje, a ty piszesz?Mateusz zebrał się na odwagę.- Tak, anioł.Czasami nawet go widzę, ale słyszę zawsze: jego usta dotykają mojego prawego ucha.Czuję jak jego skrzydła mnie otaczają.Piszę otulony anielskimi skrzydłami jak niemowlę - nie, nie piszę, kopiuję tylko to co mi mówi.A ty co myślałeś? Sam miałem wymyślić te wszystkie cuda?- Anioł? - wymamrotał Jezus i zamyślił się.Betlejem, królowie, Egipt i “Jesteś moim umiłowanym synem": jeśli to wszystko prawda.Jeśli to był najwyższy poziom prawdy, dostępny tylko Bogu.Jeśli to, co nazywamy prawdą, Bóg nazywa kłamstwem.Milczał.Pochylił się, pieczołowicie pozbierał z podłogi notatki i podał Mateuszowi, który ponownie zawinął je w haftowaną chustę i schował pod koszulą.- Pisz, cokolwiek dyktuje anioł - powiedział Jezus.- Za późno, bym.- Nie dokończył zdania.Tymczasem uczniowie otoczyli Judasza kołem i wypytywali o Piłata.Judasz nie chciał na nich nawet patrzeć: wydostał się z koła i stanął w drzwiach prowadzących na ulicę.Gardził nimi; mógł teraz rozmawiać tylko z Jezusem.Straszliwa tajemnica połączyła ich i oddzieliła od innych.Judasz przyglądał się nocy, która pożerała świat, i pierwszym gwiazdom, małym lampkom, które właśnie zapaliły się na niebie.- Boże Izraela - powiedział do siebie - pomóż mi, bo stracę rozum.Magdalena była niespokojna.Podeszła i stanęła obok niego.Chciał odejść, ale złapała go za skraj tuniki.- Judaszu, nie obawiaj się, możesz wyjawić mi tę tajemnicę.- Jaką tajemnicę? Piłat chciał go tylko ostrzec.Kajfasz.- Nie, nie to.- A co jeszcze chcesz wiedzieć? Znowu płoniesz, Magdaleno.Masz oczy jak rozżarzone węgle.- Roześmiał się nieszczerze.- Płacz, płacz.Łzy je ugaszą.Magdalena przygryzła z rozpaczy chusteczkę i rozerwała ją.- Dlaczego wybrał właśnie ciebie - spytała cicho - ciebie, Judaszu Iskarioto?Rudobrody znów wpadł w gniew.Ścisnął ramię Magdaleny.- A kogo, Mario z Magdali, chciałabyś, żeby wybrał - szalonego Piotra, czy tego idiotę Jana.a może sama chciałaś być wybrana - ty, kobieta? Dlatego minie wybrał!Oczy Magdaleny wypełniły się łzami.- Masz rację - powiedziała.- Jestem kobietą, okaleczonym i zranionym stworzeniem.- Weszła do środka i położyła się przy ogniu.Marta nakryła stół do wieczerzy.Z podwórza przyszli uczniowie i uklękli.Łazarz pił rosół z kury.Krew zaczynała mu krążyć w żyłach i nie wpatrywał się już na podłogę.W otwartych drzwiach stanął nagle stary rabin, blady jak duch.Oparł się ciężko na swej lasce, bo kolana odmawiały mu już posłuszeństwa.Gdy zobaczył Jezusa, dał mu znak, że chce z nim porozmawiać.Jezus wstał, posadził starego człowieka i potem sam usiadł obok Łazarza.- Ja także chciałem z tobą porozmawiać, ojcze.- Muszę się na ciebie poskarżyć, moje dziecko - powiedział stary rabin, patrząc na niego z surową łagodnością.- Mówię to otwarcie, przy wszystkich.Niech wszyscy - mężczyźni i kobiety - nas słuchają; także Łazarz, który wstał z grobu i musi poznać wiele tajemnic.Niech wszyscy nas słuchają i osądzą.- Cóż mogą wiedzieć ludzie? - odparł Jezus.- Zapytaj Mateusza, anioł lata w tym domu.Niech on osądzi.Jaka jest twoja skarga, ojcze?- Dlaczego chcesz odrzucić święte Prawo? Do tej pory je szanowałeś, tak jak powinno być, gdy syn szanuje swego ojca.Ale dzisiaj przed świątynią wywiesiłeś własną flagę.Dokąd ma prowadzić ten bunt twojego serca?- Do miłości, ojcze; do stóp Boga.Tam znajdzie wsparcie i wytchnienie.- Nie możesz tam dojść ze świętym Prawem? Nie wiesz, co mówi nasze święte Prawo? Prawo zostało napisane dziewięćset czternaście pokoleń zanim Bóg stworzył świat.Ale nie było zapisane na pergaminie, bo nie było jeszcze zwierzęcej skóry; ani na drewnie, bo nie było drzew; nie na kamieniu, bo nie było jeszcze kamieni.Zapisane zostało czarnymi płomieniami na białym ogniu na lewym ramieniu Pana.Musisz pamiętać, że właśnie zgodnie z tym świętym Prawem Bóg stworzył świat.- Nie! Nie! Nie! - wybuchnął gwałtownie Jezus - Nie!Stary rabin wziął go delikatnie za rękę.- Dlaczego tak krzyczysz, moje dziecko?Jezus zawstydził się i zaczerwienił.Wodze wymknęły mu się z dłoni i nie potrafił zapanować nad swoją duszą.Czuł, że całe ciało ma pokryte ranami.Nie można było go nawet dotknąć, gdyż krzyknąłby zaraz z bólu.Tym razem też krzyczał; uspokoił się jednak po chwili.Chwycił dłoń starego rabina i zniżył głos.- Pismo Święte, ojcze, to strony mojego serca.Wszystkie inne strony podarłem.Naraz zmienił jednak zdanie.- Nie.Nie ja - Bóg, który mnie posłał.Stary rabin, który siedział obok Jezusa tak, że ich kolana stykały się ze sobą, poczuł potężną siłę wydobywającą się z ciała Jezusa, a gdy przez otwarte okno do pomieszczenia wtargnął nagle silny wiatr i zgasił lampę, rabin ujrzał syna Marii, który stał wyprostowany pośrodku pokoju, cały w chwale, niczym kolumna ognia.Spojrzał w lewo i w prawo, na wypadek gdyby znów pojawił się Mojżesz i Eliasz, ale nie zobaczył żadnego z nich.Jezus był sam, a jego głowa sięgała sufitu i podpalała dach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]