[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo nie wszystko da się powiedzieć — Chłopak rozsiadł się wygodnie, w jakiejś niemożliwej do utrzymania dla człowieka pozycji, na burcie łodzi.— Było tak.Nasi wspaniali Bogowie żyli sobie dawno, dawno temu.Tak dawno, że już nikt nie pamięta.I nie było dla nich rzeczy niemożliwych, jak to u Bogów bywa, zresztą.I zastanawiali się, co jest starsze: oni czy świat.— To nie Bogowie stworzyli świat?Chłopak powstrzymał czarownika ruchem ręki.— Tych spraw absolutnie nie można wyrazić w waszym języku.Tu chodzi o rzeczy, które działy się w tak krótkich chwilach i w takich warunkach, że nie sposób ich nawet ogólnie opisać.— A jakiś przykład?— Nie ma żadnego przykładu.Nie ma na całym świecie niczego podobnego.A mówię o Wielkim Świecie, który składa się z ogromnej liczby takich światów jak wasz.— I co było dalej?— Bogowie natrafili na pewną barierę.Nie pytaj jaką — zastrzegł się Wirus mimo, że Meredith siedział bez słowa.— Nie potrafili jej przejść ani ominąć.Być może było to coś starszego niż oni.Coś starszego niż Bogowie.A na to.— chłopak ściszył głos i rozejrzał się wokół tak, jakby chciał sprawdzić, czy nikt ich nie słucha — no więc oni.znaczy Bogowie, nagle.— znowu nerwowe spojrzenie na boki — nagle schwycili czarodziejską różczkę i zaczęli się nią okładać po pyskach!Czarownik oniemiał, a chłopak zaczął się śmiać.— Nie, nie.żartuję — chłopak jednak nie mógł się uspokoić.— Przyznasz jednak, że wizja Bogów — zanosił się śmiechem — dających sobie nawzajem w mordę jest dość zabawna.— Przestań.— No już, już — Wirus otarł nieistniejące łzy ze swojej twarzy.— Bariera istniała.Bogowie okazali się bezsilni.Wtedy mniej więcej wpadli na pomysł zasiania życia w całym Wielkim Świecie.Skoro oni nie potrafili pokonać bariery, to może zrobią to ludzie.Taaak.Ludzie stworzeni zostali na obraz i podobieństwo Bogów.Posłańcy życia mieli być wysłani do wszelkich światów w Wielkim Świecie.Być może w niezmierzonej, nieskończenie wielkiej liczbie światów narodzą się w końcu tacy ludzie, którzy zdołają przekroczyć barierę.Seph jednak myślał inaczej.Skoro Bogowie nie potrafią przebyć bariery — myślał — to być może są błędem, błędem popełnionym przez coś jeszcze większego.A jeśli tak, to tworzenie nieskończenie wielkiej liczby światów zamieszkałych przez kogoś stworzonego na obraz i podobieństwo jest złą drogą.Po co powtarzać błąd? Przecież błąd powtórzony nieskończoną ilość razy, jest dalej błędem, tyle, że błędem zmultiplikowanym.Seph myślał inaczej.Chciał stworzyć istoty nie na obraz i podobieństwo.Chciał stworzyć ludzi, którzy pozbawieni będą wszystkich ograniczeń, które mieli Bogowie.I nawet wymyślił ich.— Ziemców?— Taaaak.Wymyślił Ziemców, ale.Ziemcy okazali się potworami.To były istoty nieskończenie agresywne, pozbawione wiary i moralności, złe, okrutne, przebiegłe i bardziej mordercze niż najgorsza zaraza, ale.ale oni mieli szansę.Bóg, który nawiedził was wczoraj mówił: „nie ma na świecie zła, nie ma nienawiści, nie ma niesprawiedliwości.Jest pokój, dobro i harmonia”.Tak właśnie stworzono wszystkich ludzi na Wielkim Świecie.Bogowie nie zgodzili się z planem Sepha.Przestraszyli się jego potworów.A to tylko powtarzanie błędu.Powtarzanie błędu w nieskończoność.Seph nie mógł sam zmienić treści zarodników życia.I dlatego stworzył mnie — chłopak uśmiechnął się zimno.— Stworzył samo słowo.Kogoś bez ciała, bez życia, rzecz, która miała mu służyć.Bez ciała, bez życia, a więc coś, czego nie można zabić, nie można zniszczyć, coś co nie mogło przestać istnieć.Bogowie strzegli swojego nowego życia.Nikt nie mógł dotknąć zarodników życia, nikt nie miał dostępu do nowych ludzi, którzy mieli powstać na wszystkich światach.Seph nie mógł nic zrobić.Ale.Ale ja mogłem.Bogowie stworzyli największego wojownika wszechczasów.Kogoś, kto miał strzec ich dzieła.Strażnika doskonałego.— Jak on się nazywał? — odważył się przerwać Meredith.— Nazywał się 28-30.Ale to nieistotne.Był najgroźniejszym wojownikiem w całym ówczesnym Wielkim Świecie.Był Seph, który nie mógł nic zrobić, byli Bogowie i.byłem ja — chłopak rozmarzył się nagle.— Miliony lat temu.Tysiące milionów lat temu.Bogowie, jaka to niewyobrażalna liczba.Ja.ja, malutki Wirusik, przeciwko największej potędze ówczesnego Wielkiego Świata — Wirus uśmiechnął się nagle.— 28-30 był mistrzem mistrzów.Miał w sobie całą ówczesną wiedzę walki — chłopak nagle zbliżył twarz do twarzy czarownika.— Kiedy wyżerałem mu mózg — powiedział, a Meredith cofnął się odruchowo — okazało się, że nie jest aż tak wielki.Miał słabą stronę.A ja nie — palec chłopca prawie dotknął oczu czarownika.— Żeby istnieć, potrzebował choćby najmniejszej cząstki materii.A ja nie!— Zabiłeś go?— Zniszczyłem — chłopak zamyślił się nagle.— To też była rzecz.Jak ja.— I co było dalej?— Niestety.28-30 nie był aż taki głupi i bezsilny jakby się wydawało.Zanim zginął, zapisał sobie wszystko, co zrobiłem.Ja stworzyłem Ziemców, a Bogowie dowiedzieli się, co zrobiłem.— Uwięzili Sepha?— Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl