[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kraju mogłam odebrać torbę od teściowej i zanieść policji albo poprosić ich grzecznie, żeby sami zabrali i cześć.Obywatelska postawa miała dwa manka menty, primo, musiałabym jakoś uzasadnić występy na dworcu Centralnym, secundo, zdegustowani przemytnicy mogliby się uprzeć przy odwecie i usunąć mnie z tego padołu.Perspektywa mało zachęcająca.Drugą możliwość stanowił zwrot zagrabionego mienia chociażby przez proste odniesienie do owej przechowalni bagażu.Idiotkę, która nie ma pojęcia, co rąbnęła, zrobię z siebie z największą łatwością, stwarzając szansę ulgowego wyjścia z imprezy.I trzecia możliwość, nic nie robić, niczego nie odnosić, a idiotyczną torbę utopić w Wiśle…W tym miejscu zaprotestował Paweł, bo rozważania snułam na głos.— Opamiętaj się.Daj sobie spokój z taką głupotą, znają twoje nazwisko i nie popuszczą.Tak naprawdę istnieją tylko dwie pierwsze możliwości, albo odzyskają swoje i odczepią się, albo zostaną wyłapani i przyciszeni.Wyobraźnia podsuwała mi rozmaite obrazy, wybrałam ten, który budził jakieś nadzieje.— Zatem to drugie.Kretynka odniosła cudzy pakunek.Może oddadzą w zamian torbę Mikołaja…— Nie uwierzą, że nie zaglądałaś do środka.— Nawet jeśli, to co? Myślałam, że to soda oczyszczona.Gorzej, że oni zajrzą i połapią się w drugiej aferze…Nie udało nam się rozstrzygnąć kwestii.Paweł żądał, żebym się odczepiła od fałszerstw, twierdził, że w gruncie rzeczy nic mu nie grozi, wybroni się, weźmie dobrego adwokata.W oczy bije, że nie miał z tym nic wspólnego i żadnych zysków nie ciągnął, banknot narysował po pijanemu, matrycę obmacał też na bani, myślał, że to głupie żarty, nie ja jedna mogę z siebie robić kretynkę, on też potrafi udawać imbecyla! W dodatku może w ogóle do niego nie dojdą, jego odcisków palców mogą wcale nie mieć!— Głupi jesteś! — zirytowałam się.— Wrobią cię wspólnicy, z dużym zapałem i w pierwszej kolejności!— Pojadę do Stanów.Nie, lepiej do Afryki Południowej! już miałem stamtąd propozycje, ile jeszcze zostało…? Dwa lata do przedawnienia, te dwa lata przetrzymam, nawet nie pracując wcale! Tobie grozi więcej, idiotko, zrozum to wreszcie!Nagle dokonałam odkrycia.Przyszła mi do głowy mieszanina tych wszystkich możliwości.Trzeba zrobić jedno i drugie razem, demonstracyjnie zwrócić im towar, a poufnie zawiadomić gliny.Z glinami dogadać się dyplomatycznie, przy pomocy mojej teściowej.— Bo co? — spytał Paweł podejrzliwie.— Bo ona ma byłego policjanta za stałego kochasia.Porządnie go ma, on ją kocha, możliwe nawet, że wzięliby.ślub, gdyby nie jej niechęć do ślubów.Znasz ją przecież.O ile wiem, on już wyszedł ze służby, ale robi za konsultanta i przez niego dałoby się wszystko załatwić bezszmerowo.— To nie jest zły pomysł — zgodził się Paweł.— Masz się gdzie schować przez ten czas?— Mam.Oficjalnie mieszkam w wynajętym pokoju u samotnej osoby na Mokotowskiej i tam jestem zameldowana.A naprawdę mam do dyspozycji mieszkanie mojej ciotki, ciotka jest w Szwecji i najwcześniej wróci za dwa lata, a wątpię, czy w ogóle.U córki siedzi, mojej kuzynki i waha się, czy nie wyjść za mąż, zdaje się, że ma kandydata.Lokal cudo, na Wilczej, trzy wejścia, przejście przez strychy i nie ma ciecia, mieszka w sąsiednim domu.Pies z kulawą nogą nie zwróci na mnie uwagi, mogę tam przywarować i wychodzić wyłącznie w postaci starszej pani.Nawet z laską, jakbyś chciał.— Chcę.Boję się o ciebie cholernie.— Wzajemnie…Na wyścigi w Charlotteniund pojechałam w charakterze Murzynki.Obfitość przygarniętych z litości przez Danię południowych narodów sprawiła, że nie budziłam najmniejszego zainteresowania.Paweł załatwiał swoje, postanowiłam odetchnąć i odzyskać nieco równowagi, a nie było na to lepszego sposobu niż konie.Pieniędzy miałam niewiele.Trzy pierwsze gonitwy przeleciały ulgowo, wyszłam z nich na zero, bo trafiłam fuksa dołem i zasadziłam się na piątą.17 koni i tiers.Wychodziło mi, że ósemka powinna być trzecia, dobrać do niej dwa pierwsze…Wyścigami zainteresowała mnie dziesięć lat temu moja teściowa.Pomysły miała genialne, ale niefart w grze, urodziła się w kwietniu, ci kwietniowi podobno zawsze przegrywają.Byłam w lepszej sytuacji niż ona, urodziłam się w styczniu i zdarzało mi się wygrywać, ale nie miało to wielkiego znaczenia, bo poddawanie się namiętności napełniało mnie szczęściem bez względu na rezultat.Koń z piątej gonitwy biegał po torze, przyjrzałam mu się, z rodziny Rangerów, te Rangery to zawsze były dobre konie.Miał przerwę dwumiesięczną, szedł pierwszy raz, piątka, łupał kopytami i pięknie wyrzucał tylne nogi, nie prezentując najmniejszych skłonności do galopu.Klacz w ogóle.A jakby tak na pierwsze miejsce tę Christinę Ranger…?— Patrz, kurwa, za stówę dołem, o krótki pysk! — powiedział ktoś w pobliżu i przez moment wydawało mi się, że jakimś cudem tak świetnie opanowałam duński język.— Ty masz pojęcie, ile by płacili?— A tam, dołem! — prychnął wzgardliwie ktoś drugi.— Wyrzuć w cholerę tego śmiecia, Ole powiada, że dwójka musi być w porządku.Wszystko do niej…— Pierwsza gra, frajerze!— No to drożej! Mam grać za stówę, wolę porządek niż dół.U mnie czwórka przychodzi, gramy dwa cztery?— Jak przegramy, leżymy martwym bykiem.Mafiozo pieprzony grosza nie da, póki tej głupiej raszpli nie znajdziemy.W obrazach nic nie było.— To gdzie ona to zadołowała? Nic innego nie miała, tylko te walizki…Podziękowałam Bogu za pomysł Murzynki.Stałam tuż obok, nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]