[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niech tam słoneczniki bawią się w swoje prymitywne gry wirtualne - prawił jak zza grubej szyby.- Nic nie zastąpi prawdziwej, żywej istoty.Więc jedźmy i pijmy!Tak właśnie powiedział: „Jedźmy i pijmy”.Nim Kola zdążył się zastanowić nad znaczeniem owych słów, wrota krypty zatrzasnęły się i zjechali na dół jak w windzie.Potem szli długo niskimi, mrocznymi lochami, w których czasem wyznaczał drogę jakiś nocoświetlik.O ich stopy przyjaźnie ocierały się szczury.Dotarli wreszcie do sporej sali, której sklepienia ginęły w ciemnościach.- Jesteśmy pod Zamkiem Królewskim w dawnej świątyni masonów - informował go szeptem Cagliostro.- I pomyśleć, że ileś tam metrów nad nami Jego Szwedzka Mość, Carolus Gustavus, nie ma bladego pojęcia o tym, co się tutaj dzieje!Półświadomego Kolę niezbyt poruszyła ta informacja.Wokół stała ciżba ludzi w czarnych pelerynach, niektórzy zamaskowani albo kryjący twarze w kapturach.Wyposażenie loży było podobne jak w Sankt Petersburgu.I tutaj salę wypełniały czarne sztandary, cyrkle, kielnie, czaszki, kości piszczelowe, talizmany.Tutaj jednak kamienny ołtarz podtrzymywały figury czarnych kozłów.Hierofant kierujący obrzędem nosił także rogatą maskę, trochę śmieszną, trochę przerażającą.Gdy się odezwał, Kola rozpoznał głos Boruty Twardowskiego.- Na chwałę ciemności i tego, który został strącony w otchłań, aby stamtąd królować nad nami, rozpocznijmy ten obrzęd.Gloria in profundis Satani! Laus Satani!- Laus Satani! - powtórzyli zebrani.Zapalono czarne świece i kadzielnice, w których zaczęły się tlić, wydając upajającą woń, ruta, rozchodnik i bieluń, jak podpowiedział Koli wyostrzony węch.- Przyprowadźcie adepta - rozkazał Boruta.Przez tłum przebiegł orgiastyczny dreszcz, taki sam jak przed chwilą, a może godziną, Kola nie był pewien, ile czasu upłynęło tam na w górze podczas tańca Salome.Wśród rozstępującego się tłumu Selene i Hekate przyprowadziły ofiarę.Był nim Blond Valentino.Sprawiał wrażenie, że jest pod wpływem środków odurzających, może szaleju.Na pytania hierofanta odpowiadał jednak sensownie, zgodnie z oczekiwaniami.Jego nagie ciało, natarte połyskliwą maścią, wyglądało jeszcze bardziej kusząco.Był w sposób widoczny fizycznie podniecony tym, co go czeka.Ceremoniał odpowiadał z grubsza temu, który detektyw poznał już u Sacharowów.Mimo utrzymującego się odurzenia, Kola nie mógł się oprzeć wrażeniu, że cała ta parodia mszy jest po prostu nudna i wszyscy otaczający go nocnicy są też odrażająco nudni, nudni, nudni.Zamknięci wciąż w tym samym jałowym kręgu przemocy i lubieżności.Jego ludzka natura szaraka widocznie całkiem w nim jeszcze nie umarła.Kiedy kapłan skaleczył szyję i pierś chłopca, wśród uczestników obrzędu rozległy się tęskne westchnienia i zdawało się, że za chwilę wszyscy rzucą się na ofiarę.Tymczasem Boruta ułożył młodzika na ołtarzu twarzą ku ziemi i w chwili, gdy pochylił się nad nim, aby rozpocząć rytualny akt sodomii, powstrzymał go uścisk żelaznej dłoni na ramieniu.Nie była to jednak dłoń Azimowa.Obok ołtarza wyrósł nagle Jarowit.Jego czerwone ślepia gorzały gniewem, zdawało się, że sypią skry.- Jak śmiesz go dotykać! - zawył, potrząsając Boruta jak kukłą.- A wy.Potoczył wściekłym wzrokiem po cofających się z przerażeniem nocnikach.- Sądziliście, że będzie należał do was?! Nic z tego! On jest mój! I tylko mój!- Ty nigdy nikogo nie kochałeś! - krzyknął w odpowiedzi Twardowski i wczepił się pazurzastymi łapami w gardło strzygo nią.Zwarli się i poczęli miotać wokół ołtarza niczym dwa demony.Wywołało to kompletny zamęt wśród zgromadzonych.Niektórzy chcieli rozdzielić walczących, inni ich powstrzymywali.Azimow działał teraz szybciej niż myśl.Przewrócił ogromny świecznik na okrywającą ścianę kotarę, która w jednej chwili zajęła się ogniem.W próbujących go zatrzymać nocników cisnął kadzielnicą, wywołując wrzaski bólu i przerażenia.Potem zręcznie ominął głównych zapaśników i wskoczywszy na stopnie ołtarza pochwycił bezwładne ciało Valentina, który chyba zemdlał.Trzymając chłopca w ramionach, kilkoma skokami przedarł się przez szalejący tłum i już po chwili biegł, ile sił w nogach, podziemnym korytarzem.Nie był pewien, czy pędzi we właściwym kierunku, ale zdał się na łut szczęścia i intuicję.Musiał dostać się do chiroptera, zanim Boruta, spostrzegłszy, że mu wydarto ofiarę, wezwie swoje biesy.I zanim na rozkaz Jarowita bogini nocy Hekate spuści ze smyczy wilczury.Słyszał za plecami tupot i chrapliwe wrzaski pogoni.Spostrzegł jakieś schody i wbiegł na nie bez namysłu, modląc się w duchu do zapamiętanej z dzieciństwa złotej ikony, aby u wylotu znalazł otwarty właz.To była naprawdę dobra noc.Jednym szarpnięciem otworzył drzwiczki i znalazł się znowu na pustoszejącym już dziedzińcu „V-Empire”.Przemknął niczym widmo przed oczami zdumionych kelnerów i nielicznych gości.Kilka minut później był już przy windzie.Niestety, właśnie odjechała, niknąc na wysokościach gmachu.Kola przerzucił ciało chłopaka przez lewe ramię.Czepiając się bluszczu i lian, począł piąć się do góry z piętra na piętro niczym goryl ze zdobyczą lub Tarzan ze swoją Jane.Wypożyczył raz holograficzną wersję tej starej bujdy.Spodziewał się, że lecące przez ręce ciało tancerza będzie mu ciążyło, lecz ze zdumieniem stwierdził, iż dla niego jest lekkie jak piórko.Z godziny na godzinę przybywa mi nadludzkich mocy - skonstatował.Toteż bez specjalnego wysiłku i krzty zmęczenia dotarł w końcu na dach.Tutaj czekała nań niemiła niespodzianka.Jego chiropter płonął, rozlatując się na zwęglone strzępy, które porywał wiatr.Zanim zdołał zrozumieć, co się stało, drogę zastąpił mu Alessandro Cagliostro, alias hrabia de Fenix.Z płonącą żagwią w jednej dłoni i błyszczącą klingą w drugiej.Czuję lubieżne drgania tworzenia, czuję bełkoczące szepty miłosne Ziemi - hermafrodyty świętej, samczej dziewicy, otulonej w ślubne zwoje nocy.A jak bogato obsiana złotymi plemnikami.Jak ciemna jest i głęboka!Stanisław Przybyszewski Requiem Aeternam5.Świeży młodzik- Witam ponownie, drogi kniaziu - zasyczał hrabia de Fenix z diaboliczną uciechą.- Nie możemy się jakoś tej nocy od siebie uwolnić.Z podziemi zamkowych umknął pan tak szybko.Bałem się, że pana nie dopadnę.Na szczęście Lorenza jest rzeczywiście wspaniałym medium.Kola podążył za jego spojrzeniem i dostrzegł w okolicach wieżyczki zdobiącej zwieńczenie budowli postać, którą wziął w pierwszej chwili za posąg.Kobieta w czarnej krynolinie stała nieruchomo jak zjawa.Niewiele myśląc Azimow złożył nagie, bezwładne ciało chłopca na kryształowym dachu, potem błyskawicznie wydobył żądło z pochwy.Ostrze odbiło się złotym refleksem w żółtych źrenicach hrabiego.- Dlaczego zniszczyłeś mój pojazd? - warknął detektyw, ruszając w stronę intruza.- Bo mnie o to proszono - odparł nie speszony Alessandro.- Twardowski kazał zatrzymać cię za wszelką cenę.Jego biesy zaraz tu będą.Muszą zdążyć przed psami Hekate.Wplątałeś się, kniaziu, całkiem niepotrzebnie w rozgrywkę dwóch potęg znacznie silniejszych od siebie.Boruta i Jarowit od dawna rywalizują o tego chłopca.Proponuję ci honorowy odwrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]