[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Za Rodericka, tego idiotę, do samego końca przekonanego, że ojcieczawsze go wybroni.Choć głupiec był naszym bratem.- Wypił.Alex pociągnął niewielki lyk.- Przyrodnim.- Uśmiechnął się.- Pechowo dla niego, ominęła go talepsza, bystrzejsza połowa.Daniel uniósł szklaneczkę na znak, że usłyszał, ale zachowałmilczenie.On i Alex także mieli różne matki, zatem Daniela równieżominęła bystrzejsza połowa, do której czynił aluzje brat.Zajrzał doszklaneczki i uznał, że zrobi lepiej, jeśli przestanie pić.- Jednak Roderick już się nie liczy, mój drogi.My się liczymy.- Alexmówił cicho, niemniej wyraznie, jak zwykle w sposób nieznoszącysprzeciwu.- I jeśli chcemy uniknąć stryczka, musimy podjąć stosownekroki.366- Niewątpliwie.- Daniel odstawił szklaneczkę i pochwycił wzrokAleksa.- Jak zawsze, jestem na twoje rozkazy, aczkolwiekprzypuszczam, że powinienem sprawdzić, co z Monteithem.Musimyzdobyć kopię, którą on przewozi.Alex skinął głową.- Zajmij się tym, a ja przygotuję kolejne przenosiny.Niestety, tutajznajdujemy się zbyt blisko miejsca, gdzie skończył Roderick.Naszymprzeciwnikom może przyjść do głowy, żeby nas poszukać.Do czasu, gdywrócisz z listem Monteitha, zorganizuję dla nas nowe lokum, gdzieśniezbyt daleko.- A potem trzeba będzie przyszykować się na powitanie Carstairsa.- W rzeczy samej.- Oczy Aleksa zalśniły.- Jutro zacznę pracowaćtakże i nad tym.Skoro wiemy już, że płynie Renem, i to w niezłymtempie, wydaje się niemal pewne, że będzie podróżował przez Rotterdam.Wysiałem rozkazy do naszych ludzi po drugiej stronie kanału, żebyzgotowali mu bardzo ciepłe powitanie.Niemniej skoro trzej pozostaliprzybyli w te okolice, jak oceniasz szanse na to, że kieruje się doFelixstowe albo Harwich? Ostatecznie, z tych dwóch portów możnanajszybciej i najwygodniej dostać się do tej części kraju.- To on wiezie oryginał, zgadza się? Alex przytaknął.- Sam fakt, że przybywa najbardziej bezpośrednią trasą.Osoba, którapociąga za sznurki, nie chce, żeby przywabił członków kultu, lecz starasię zapewnić mu najkrótszą i najbezpieczniejszą drogę do celu.Dlategowłaśnie pojawia się ostatni i dlatego też Monteith nadciąga z przeciwnejstrony.- Zatem Carstairs wkrótce tu będzie.- Owszem, choć to, co zaplanowałem dla niego w Rotterdamie,powinno go przynajmniej spowolnić.Więcej nam nie trzeba.- Alexspojrzał na Daniela.- Zajmij się Monteithem, a mnie zostawzorganizowanie powitania367dla Carstairsa.Kiedy wrócisz z listem Monteitha, wszystko będziegotowe.- Alex uśmiechnął się okrutnie.- Kimkolwiek jest człowiek,który pociąga za sznurki, gwarantuję, że Carstairs nigdy do niego niedotrze.Daniel skinął głową i wstał.- Lepiej już wyruszę, jeśli mam tej nocy dołączyć do naszych ludzi.- Gdzie właściwie są?- W opuszczonej stodole w pobliżu wsi Eynesbury.Rozkazałem impilnować Monteitha i nie dopuścić, by dotarł do Cambridge.Będąwiedzieli, gdzie się zatrzymal na nocleg.- Daniel uśmiechnął się na myślo nadciągającej rzezi.- Chyba złożę majorowi Monteithowi nocnąwizytę.- Zwietnie.- Alex zrozumiał jego plan.- Kto wie, jakie sposobnościprzyniesie nam kolejny dzień? Uważaj na siebie, mój drogi.Dozobaczenia juto, kiedy będziesz miał kopię Monteitha.- Do jutra.- Daniel pozdrowił go uniesieniem dłoni.Odwrócił się iruszył ku drzwiom, nie widział zatem, jak Alex odprowadza gowzrokiem.Nie poczuł na plecach ciężaru przeszywającego spojrzenia tychlodowato niebieskich oczu.Kiedy Daniel wyszedł przez otwarte drzwi i zniknąl w mroku, Alexnie ruszy! się z miejsca, wpatrzony w pustkę.Rozmyślał.Upłynęło kilka minut.Wreszcie Alex odwrócił się i spojrzał w kierunku drzwi na drugimkońcu pokoju.- M'wallah!Kiedy pojawił się fanatyczny dowódca jego osobistej straży, Alexpolecił zimno:- Niech ktoś osiodła dla mnie konia i przygotuje mi bryczesy, rajtrok iciepłą pelerynę.Nie będzie mnie całą noc.368Odwrócił się i znów spojrzał na otwarte drzwi, przez które wyszedłDaniel.Wiedział, że może mu w pełni ufać.Jednakże niekiedy samo zaufanie nie wystarczyło.Aleksa dręczyły bardzo złe przeczucia odnośnie do tego, co się wokółnich działo, z jakiego kalibru przeciwnikiem przyszło im się mierzyć.Nadal wpatrzony w drzwi wstał, odstawiając ledwie tkniętą brandy.- Mam nadzieję, że się mylę, mój drogi.Mam szczerą nadzieję.Kto się na gorącym sparzy, ten na zimne dmucha.Alex poszedł sięprzebrać.21 grudnia 1822Hotel Pod łabędziem, BedfordLinnet siedziała obok Logana na ostatnim stopniu głównych schodówna piętro.Wokół panowała cisza, wszyscy w hotelu już spali.Nie zapalaliświecy, by nie zdradzać swej pozycji, toteż otulała ich ciemność, niemniejoczy przyzwyczaiły się im do mroku.Jakiś czas temu miejskie zegary wybiły północ, lecz w hotelu ciszazaległa już wcześniej.O tej porze roku nie było gości biesiadujących dopóznej nocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]