[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każda próba telefonicznego skontaktowania się z Poczdamem wywołałaby natychmiast ich pielgrzymkę tam, jako że łatwiej jest podsłuchać rozmowę lokalną, niż zamiejscową.O ile wiedzieliśmy, nazwisko braci Grau nie zostało dotąd przypisane do całego wydarzenia, w rezultacie prawdopodobnie mieli wciąż jeszcze swobodę poruszania się.To Fleishman wpadł na rozwiązanie problemu.Po godzinie spędzonej z nami czuł się już trochę lepiej; proces reenergetyzacji jego umysłu przebiegał szybciej niż w przypadku Reubkego.Historia mojego zwycięstwa wywołała u niego podobny efekt, co i u Reicha - przywróciła w pełni dawny optymizm i podstawowy cel działania.Nagle Fleishman zauważył:- Dowiedzieliśmy się ciekawej rzeczy o pasożytach.Ich istnienie nie jest związane w żaden sposób z przestrzenią.Tłum, który mnie tutaj zaatakował, musiał być w jakimś stopniu tym samym tłumem, który zaatakował was obu w Diyarbakirze, w przeciwnym bowiem razie nie ustąpiłyby wszystkie w tym samym momencie.Już wcześniej zastanawialiśmy się nad tym problem.Fleishman dostrzegł jeszcze inną tego konsekwencję.- W takim razie myliliśmy się ujmując pasożyty w kategoriach fizykalnych.Przedstawiając Wszechświat w kategoriach umysłowych można powiedzieć, że jest on rozmiaru punktu.Pasożyty nie muszą podróżować, by dostać się do Diyarbakiru.Są one w obydwu tych punktach jednocześnie.- I w Poczdamie też - dodał Reich.Wszyscy natychmiast zrozumieliśmy konsekwencje tego faktu.Jeśli, w pewnym sensie, pasożyty były tu i w Poczdamie równocześnie, to i my byliśmy równocześnie tam i tu.Już dawno powinno to być dla nas oczywiste! Istoty ludzkie istnieją wyłącznie w świecie fizycznym tylko w takim stopniu, w jakim brakuje im odwagi, by wejść do krainy swego umysłu.Człowiek, który może podążyć do swego wnętrza podczas długiej podróży pociągiem, wymyka się spod władzy czasu i przestrzeni, podczas gdy podróżny gapiący się w okno i ziewający z nudy musi przeżyć każdą minutę i każdą milę.Nasza zdolność do zwalczania pasożytów również zależała od zdolności zanurzania się w sobie i podjęcia walki na ich własnym terenie.Człowiek pływający na powierzchni łatwo pada łupem rekinów, ale nurek wyposażony w skafander i pływający w głębinach z harpunem staje się równorzędnym partnerem dla rekina.Stopień, w jakim potrafilibyśmy zanurzyć się w swój umysł, oznaczał zarazem poziom naszych umiejętności pozwalających wkroczyć nam w tę samą co pasożyty, bezkresną i ponadczasową, rzeczywistość.Ponieważ bracia byli w stanie telepatycznie kontaktować się między sobą, to dlaczego my sami nie moglibyśmy nawiązać w ten sam sposób z nimi kontaktu?Pomysł był prosty, ale jak to zrobić? Każdy, kto wszedłby do naszego pokoju, pomyślałby, że bierzemy udział w jakimś seansie spirytystycznym, siedzieliśmy bowiem z pochylonymi głowami wzajemnie dotykając swych rąk.Zacząłem pierwszy.Kiedy usiedliśmy, wysłałem mentalnie sygnał:- Czy jesteście gotowi? - Nie uzyskałem odpowiedzi.Nagle, z ogromnym zadowoleniem usłyszałem w klatce piersiowej jakby głos Reicha pytający:- Czy jesteś gotów?Wysłałem mu odpowiedź: - Tak.Czy słyszysz mnie?Jego głos znowu się pojawił: - Niezbyt dobrze.Fleishman potrzebował dziesięciu minut, by włączyć się do naszej gry.Przez ten czas potrafiliśmy z Reichem komunikować się dość dobrze.Pewnie dlatego, że jak bracia Grau, wzajemnie się zgraliśmy.Po jakimś czasie potrafiliśmy uchwycić myśli Fleishmana, które podobne były do krzyku z oddali.Stwierdziliśmy, że potrafimy komunikować się między sobą.Ale czy uda nam się nawiązać kontakt z braćmi Grau?Minęła pełna intensywnego wysiłku godzina, czułem się jakbym zagubił się w górach i wołał ciągle bezskutecznie o pomoc.Cały czas wysyłałem mentalne sygnały do Louisa i Heinricha Grauów, ale przekształcały się one jedynie w puste słowa, jak gdybym wykrzykiwał tylko ich imiona.Należało wysłać czysty, wyraźny impuls, pozbawiony werbalnej otoczki.Nagle Reich powiedział:- Chyba coś mam.Wszyscy skoncentrowaliśmy się na tym, by odesłać wiadomość, że “odebraliśmy sygnał".I wtedy, z zadziwiającą czystością, która spowodowała, że nieomal podskoczyliśmy, wprost do ucha krzyknął nam:- Słyszę was.Czego chcecie?Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni triumfem.Następnie zamknęliśmy oczy ponownie i skoncentrowaliśmy się jeszcze bardziej.Czysty, jasny głos powiedział:- Nie wszyscy naraz.Mówcie pojedynczo.Reich, czy ty możesz nadawać? Ciebie słychać najwyraźniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]