[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznał, że zrobił już dosyć, żeby nie czuć winy z powodu tego, co mu pozostało, jeśli chciał spełnić daną Heather obietnicę.To znaczy szpiegować Mary.Niedługo zajęło mu dotarcie do najważniejszego.W końcu oglądała ten sam wypadek, raz za razem.Scena ukazała kolejne słoneczne popołudnie, rodzinę i zabawę - niedługo po wizji, którą razem oglądali.Tutaj Mary miała osiem lat i razem z rodziną była na wycieczce w Parku Narodowym Rainier.Wszyscy szli powoli, tempem sześciolatka.Słońce, skały, drzewa.I wtedy wreszcie znalazł: klucz do życia Mary.Trwał tylko kilka sekund.Nie podejmowali żadnego ryzyka; nie oddalali się od wyznaczonej ścieżki, nie próbowali niczego przesadnie ambitnego.To był zwyczajny wypadek.Tommy jechał ojcu na barana, ściskając rączkami gęste, czarne włosy.Nogi zwisały mu z ojcowskich ramion, przytrzymywane mocno szerokimi dłońmi.Mary wybiegła do przodu, ścigając coś, co wyglądało na cień jelenia.Tommy wyciągnął do niej rękę, na moment stracił równowagę, dłoń ojca ześliznęła się - tylko odrobinę, ale to wystarczyło.Samo uderzenie nie robiło wielkiego wrażenia: cichy trzask, kiedy czaszka uderzyła o ostrą wulkaniczną skałę, dziwnie bezwładnie padające ciało.Zwykły pech, nawet w tym śmiertelnym uderzeniu o grunt.Niczyja wina.I to wszystko.Skończone w trakcie jednego uderzenia pulsu.Zwyczajny nieszczęśliwy wypadek, niezawiniony przez nikogo - chyba że, pomyślał nagle rozgniewany David, przez Kosmicznego Projektanta, który umieścił coś tak cennego jak dusza sześciolatka w tak kruchym pojemniku.Za pierwszym razem Mary - a teraz także i David jako nieproszony duch - obserwowali ten wypadek z nietypowego punktu widzenia: przez oczy Mary-dziecka.Zupełnie, jakby wylot tunelu podprzestrzennego zakotwiczył się w samym jądrze jej duszy, w tajemniczym miejscu w głowie, gdzie trwała jej jaźń, otoczona miękką maszynerią ciała.Mary widziała, że chłopiec spada.Zareagowała: wyciągnęła ręce, zrobiła krok w jego stronę.Zdawał się opadać wolno, jak we śnie.Ale była zbyt daleko, by go dosięgnąć, nie mogła zmienić biegu wydarzeń.Potem, śledząc obserwacje dziewczyny, David musiał zobaczyć ten sam wypadek z punktu widzenia ojca.Miał wrażenie, że spogląda z wieży: mała Mary była tylko rozmazaną plamą w dole, chłopiec cieniem wokół głowy.Ale te same wydarzenia następowały z tragiczną nieuchronnością: utrata równo wagi, ześliznięcie, zaczepione nogi hamujące trochę, przez co chłopiec spadał głową w dół, prosto na kamienisty grunt.Ale rym, co Mary wciąż oglądała, nie była sama śmierć brata, ale kilka chwil wcześniej.Spadający Tommy znalazł się o metr od siostry, ale to było za daleko; nie dalej niż centymetry od rąk ojca, ułamek sekundy czasu reakcji.Równie dobrze mógłby być o kilometr dalej, o godzinę opóźnienia - nic nie mogło odwrócić tragedii.To właśnie, jak podejrzewał David, było prawdziwą przyczyną samobójstwa ojca Mary.Nie popularność, jaka nagle spadła na niego i jego rodzinę - choć to na pewno mu nie pomogło.Jeśli był choć trochę podobny do Mary, musiał natychmiast dostrzec skutki nowej techniki - jak miliony innych, badających teraz możliwości WormCamu i ciemności we własnych sercach.Jak zrozpaczony ojciec mógłby nie oglądać tej tragedii? Jak mógłby wciąż na nowo nie przeżywać tych strasznych chwil? Jak mógby odwrócić się od swego dziecka, uwięzionego w maszynie, tak żywego, a jednak niezdolnego przeżyć choć o sekundę dłużej - dziecka, które już nigdy nic nie zrobi inaczej?I jak mógł ten ojciec żyć w świecie, gdzie wypadek był dostępny odtwarzaniu z przerażającą wyrazistością, w każdej chwili, pod dowolnym kątem - wiedząc, że nie potrafi zmienić najmniejszego szczegółu?Jak bardzo pobłażał sobie on sam - David - oglądając ponure epizody z historii chrześcijaństwa, wypadki o stulecia oddalone od jego własnej rzeczywistości.W końcu zbrodnie Kolumba nie szkodzą już nikomu - może z wyjątkiem samego Kolumba, myślał ponuro.O ileż większą odwagę wykazała Mary, samotne, skrzywdzone dziecko, kiedy patrzyła na moment, który na dobre czy złe ukształtował jej życie.To bowiem, uświadomił sobie, jest sednem spotkania z WormCamem: nie lękliwe szpiegowanie czy podglądanie, nie oglądanie jakiegoś niemożliwie odległego okresu historycznego, ale szansa zobaczenia wydarzeń, które kształtowały własne życie.Ale moje oczy nie są przystosowane do oglądania takich widoków.Moje serce nie jest przystosowane, by wytrzymać takie powtarzane objawienia.Kiedyś mówiło się, że czas jest najlepszym lekarzem; teraz została mu zabrana lecznicza moc dystansu.Dano nam oczy Boga, myślał.Oczy, które widzą niezmienną krwawą przeszłość, jakby działa się dzisiaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]