[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OD PARU SE­KUND SPRAWDZAM PROGRAM TWOJEGO RACHUN­KU PRAWDOPODOBIEŃSTWA.WYGLĄDA NA TO, ŻEODNAJDZIESZ ŚWIAT JOKERÓW.PANUJE PO­WSZECHNE PRZEKONANIE, ŻE INSTYTUT ZABIJA WSZYSTKICH MAJĄCYCH WEDŁUG PRZEPO­WIEDNI OBLICZENIOWYCH SZANSĘ TEGO DOKO­NAĆ.ALE JAK DOTĄD NIKT NIE POTRAFIŁ PRZED­STAWIĆ NATO CHOĆBY CIENIA DOWODU.Hrsh-Hgn syknął cicho.— NIE WYDAJESZ SIĘ ZASKOCZONY.— Wiem, że odkryję świat jokerów — powiedział ostrożnie Dom, czując na sobie spojrzenie phnoba.— Wiem to od chwili, gdy usłyszałem, jak ojciec to mówi.czuję, że różne rzeczy zaczynają do siebie pasować.Odkryję świat jokerów w czasie tej po­dróży.To najważniejsze, co muszę zrobić.I nikt mnie nie powstrzyma.Sam był zaskoczony tym, co powiedział i jak to powiedział, ale był pewien, że tak będzie — ta pewność w jakiś sposób działała uspokajająco.Nim ustąpiła niczym sen pozostawiający po sobie jedynie miłe wspomnienia.Poczuł, ze się czerwieni, a Ig przygląda mu się zaciekawiony, przekrzywiając łeb.Poczuł też dłoń phnoba na swym ramieniu.Przez kilka sekund z głośnika robota wydobywał się je­dynie statyczny szum, dopiero potem odezwał sięznacznie łagodniejszy głos Banku:— NIE RYZYKUJ ŻYCIA, WIERZĄC W PEWNIKI.WYSTRZEGAJ SIĘ DUMY I PYCHY.Hrsh-Hgn pochylił się i powiedział nieco głośniej niż było potrzebne:— Rozsssądek sssugeruje, że gdyby śśświat jokerów leżał w sssferze, zossstałby już znaleziony.Znam legendę mówiącą, że żyją w jądrze Procyona, dokąd nawet creapii nie mogą dotrzeć.Co ty na to?— PRAWDĘ MÓWIĄC, CIEKAW BYŁEM TWOJEJ TEORII OGŁOSZONEJ DOTĄD TYLKO W JEDNYM EGZEMPLARZU.— Jakiej teorii? — zainteresował się Dom.— Nic mi nie mówiłeś?!— Bo przerwała nam wieża, pamiętasz?— TO EKSTRAPOLACJA STWIERDZENIA “CIEMNA STRONA SŁOŃCA"! WYMAGA ZNALEZIENIA PO­DWÓJNEJ GWIAZDY PODOBNEJ DO EPSILON AURIGAE — zaczął Bank i wdał się w wyjaśnienia.Po około trzech minutach Dom oznajmił:— Pomysł rozumiem.Creapii używają w niektórych systemach tratw słonecznych.— SĄ TO JAK DOTĄD JEDYNE ZNANE PRZYPADKI, GDY SŁOŃCA MAJĄ CIEMNĄ STRONĘ.JEST JED­NAK WIELE PODWÓJNYCH GWIAZD TEGO TYPU I SYSTEMATYCZNE POSZUKIWANIA BYŁYBY BAR­DZO CZASOCHŁONNE.— Jak sssądzę, nie zgadzasz sssię z moją teorią? — spytał z namysłem phnob.— GRATULUJĘ CI PEŁNEGO WYOBRAŹNI PO­MYSŁU — odparł uprzejmie Bank.— Czy to prawda, co mówi legenda, że w uzyssskaniu śśświadomośśści otrzymałeśśś pomoc jokerów?— NIE ODPOWIADAM NA OSOBISTE PYTANIA.JEST COŚ, CO POWINNIŚCIE WZIĄĆ POD UWAGĘ: DLACZEGO BY NIE PRZEPROWADZIĆ ROZSZE­RZONYCH OBLICZEŃ DLA DOMA I ODKRYĆ DO­KŁADNIE, GDZIE I KIEDY DOKONA ODKRYCIA? ZROBIŁEM WŁAŚNIE ANALIZY, UWZGLĘDNIAJĄC JAKO PARAMETRY ISTNIENIE ŚWIATA JOKERÓW I JEGO NIEUCHRONNE ODKRYCIE.WYSZEDŁ MI NASTĘPUJĄCY WZÓR:ncreg8(bRf) (nultad) EYY -' (=) 56::: nultadtt:al— TO NATURALNIE PIERWSZA, NIE WYGŁADZONA WERSJA.Hrsh-Hgn zapisał wzór na podręcznym sześcianiei przyjrzał mu się z namysłem.— Jaką wartośśść przyjąłeśśś za realny wszechśśświat? — spytał.— Ae(d) W TYPOWEJ MATRYCY SUB-LUNARA.— W takim razie rezultatem jest prawie idealne ssskolapsssowanie pola w ciągu najbliższych dwu­dziestu siedmiu dni.— DOSKONALE.NIE WIEDZIAŁEM, ŻE PHNOBY SPECJALIZUJĄ SIĘ W WYŻSZYM PRAWDOPO­DOBIEŃSTWIE.— To w związku z naszym wszechśśświatopoglądem, rozumiesz.Znudzony dyskusją, z której rozumiał głównie prze­cinki, Dom podszedł do rośliny doniczkowej i pogładził jej liść.Liść poruszył się, zdradzając wegej tatywnego zmiennokształtnego z Eggplant.Doirj puścił go pospiesznie i pogłaskał Iga.— Nawet nie będę próbował udawać, że rozu­miem — odezwał się niespodziewanie.— Dla mnie to brzmi jak żargon.— ŻARGON?— Nonsssensss — wyjaśnił Hrsh-Hgn.— Według sadhimistów Bóg wymyślił go, by odwlec pierwszy lot międzygwiezdny.Miało to utrudnić zrozumienie między naukowcami.Sssą o tym informacje w No­wszym Testamencie.Światełka na ścianie zmieniły konfiguracje, a robotzagulgotał.— ACH TAK.GDY SIĘ ROZWIJAMY, MNIEJ ISTOT NE INFORMACJE TRAFIAJĄ DO GORSZYCH OBWO DOW.ROZUMIECIE, JAK TO JEST.W obliczeniach — proroctwach rachunku praw dopodobieństwa nie występowało nic, co dotyczyłojokerów.Wieże i inne artefakty według rachunku prawdopodobieństwa w ogóle nie istniały, podobnie jak sama rasa.A Dom miał przed sobą dwadzieścia siedem dni życia.Najwyżej.— Miłe, że szybko znajdę świat jokerów — ocenił Dom.— A może tak dałbyś mi jakieś wskazówki, gdzie szukać?— WSZYSTKIE NIE ZAMIESZKANE CIAŁA AS­TRALNE W ZAMIESZKANEJ SFERZE ZOSTAŁY DOKŁADNIE ZBADANE.SUGERUJĘ DOKŁADNE SPRAWDZENIE SWOJEGO UMYSŁU.MOŻESZ TEŻ POSZUKAĆ TEGO, KTÓRY ŻYJE NA BANDZIE.JEST STARY.SPOTKAŁ KIEDYŚ JOKERÓW.— Przecież w okolicy Bandu żyją tylko sundogi, udo­wodniono, że nie powstała tam wyższa forma życia.— I TAK POWIEDZIAŁEM ZA DUŻO.— A popracujesz nad problemem mojego zabójcy? Nastąpiła krótka przerwa.— TAK — odparł Bank.— Potrać sobie należność z mojego konta osobis­tego.— DZIĘKUJĘ.I TAK BYM TO ZROBIŁ.SZKODA, ŻE NIE BYŁO CIĘ TU WCZEŚNIEJ: MÓGŁBYŚ SIĘ SPOTKAĆ Z NAJWIĘKSZYM AUTORYTETEM W SPRA­WACH JOKERÓW I Z NAJELASTYCZNIEJSZYM UMYSŁEM W GALAKTYCE.Dom się odprężył, choć wiedział, że Bank coś ukry­wał.— Sądziłem, że najelastyczniejszy umysł to ty — za­uważył.— POPULARNY BŁĄD.JESTEM RÓWNIE INTELI­GENTNY JAK PRZECIĘTNY PRZEDSTAWICIEL RASY CREAPII, ALE MAM ZNACZNIE WIĘKSZĄ, LEPSZĄ I SZYBSZĄ PAMIĘĆ.MÓWIŁEM O CHARLESIE SUB-LUNARZE.— “Poecie, najemniku, poliglocie, matematyku i wariacie" — zarecytował Dom.— To jego spotkałem w re­stauracji? Ten z bliznami i robotem klasy pierwszej?— NIE POZWALA ROZPOWSZECHNIAĆ SWYCH PODOBIZN — odparł Bank z rozbawieniem.— Chyba zaczynam rozumieć.to spotkanie nie było przypadkowe, tym bardziej że mnie rozpoznał.Wyglądał na zadowolonego z siebie, więc.— DOM, PONIEWAŻ JESTEŚ MOIM CHRZEŚNIA­KIEM, COŚ CI POWIEM.TWOJA BABKA JEST NA MOJEJ ORBICIE I ŻĄDA ZEZWOLENIA NA LĄDO­WANIE.Nad ramieniem robota wyłonił się ze ściany ekran, na którym było widać osobistą barkę Joan I Drunk With Infinity dryfującą na tle gwiazd.— WŁAŚNIE NAZWAŁA MNIE CYTUJĘ: “ZAWSZO­NYM KAWAŁEM SKAŁY" — dodał radośnie Bank.— Nie jestem pewien, czy mam ochotę się z nią spotkać — wyznał Dom.— Ja nie mam.— Hrsh-Hgn był bardziej zdecy­dowany.— ZACZYNA BYĆ NAPRAWDĘ CIEKAWIE.— W skal­nej ścianie odsłoniło się wejście do korytarza.— TO TUNEL INSPEKCYJNY, KTÓRYM MOŻECIE WYJŚĆ.DOKĄD SIĘ UDACIE PO STARCIE?— Do pasa, żeby zobaczyć się z tym starym, o któ­rym mówiłeś.— TAK STARY JAK WZGÓRZA, TAK STARY.— Bank umilkł, lecz Dom odniósł nieodparte wrażenie, że bezgłośnie się śmieje.—.JAK MORZE.RUSZAJCIE!Weźmy takich creapii.Dawno temu istniał tylko jeden rodzaj creapii: krzemowo-tlenowe, niskotemperaturowe, żyjące w barbarzyństwie i w płynnych fosforanach sodo­wych na jednej małej planecie krążącej w pobliżu 70Ophiuchis.Siedemnaście lat świetlnych dalej spryt­niejsza od innych małpa zaczynała rozumieć prakty­czne możliwości płynące z walenia kamieniem o ka­mień.Creapii byli łagodni, cierpliwi i niezwykle ciekawi oraz patologicznie pokorni.Kiedy zaczęli się poja­wiać w kosmosie, zmienili, co uważali, by się do­stosować do nowych warunków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl