[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mówili takie rzeczy?- Tak, psze pani.- No cóż, twoja mama rzeczywiście czasem irytuje ludzi.Shawn przestąpił z nogi na nogę.- Tak, psze pani, ale oni opowiadają okropne rzeczy też o pa­ni, za pozwoleniem.Babcia zesztywniała.- Jakie rzeczy?- Wolałbym nie mówić, psze pani.- Jakie rzeczy?Shawn rozważył dostępne posunięcia.Nie miał zbyt wielu możliwości.- Różne rzeczy, które nie są prawdziwe, psze pani - oświad­czył, jak najszybciej zaznaczając swoje stanowisko.- Najróżniejsze.Na przykład że stary Verence był niedobrym królem, a pani po­mogła mu siąść na tronie, i że pani sprowadziła ostrą zimę zeszłe­go roku, i że krowa Norbuta nie daje mleka, odkąd pani na nią spojrzała.Same kłamstwa, psze pani - dodał lojalnie.- Zgadza się - odparła Babcia.Zamknęła drzwi przed dyszącym chłopakiem, przez chwilę stała zamyślona, po czym wróciła na fotel.- Zgadza się - orzekła po chwili.A jeszcze później dodała:- To stara miotła, ale nie możemy pozwolić, żeby ludzie tak traktowali czarownice.Kiedy straci się szacunek, jest się nikim.Nie pamiętam, żebym patrzyła na krowę Norbuta.Kto to jest Norbut?Wstała, z haka za drzwiami zdjęła swój spiczasty kapelusz i przed lustrem umocowała go kilkoma groźnymi spinkami.Wsuwały się na miejsca po kolei, niepowstrzymane niby gniew boży.Zniknęła w obórce i wróciła ze swoim płaszczem.Kiedy go nie używała, służył za okrycie chorym kozom.Dawno temu był z czar­nego aksamitu.Teraz był po prostu czarny.Został starannie i po­woli spięty zmatowiałą srebrną broszką.Żaden samuraj, żaden błędny rycerz nie ubierał się nigdy tak ceremonialnie.Wreszcie Babcia wyprostowała się, zbadała swe mroczne odbi­cie w szkle, rzuciła mu pełen satysfakcji uśmieszek i wyszła tylnymi drzwiami.Atmosferę zagrożenia jedynie odrobinę rozproszył odgłos jej biegania tam i z powrotem, kiedy próbowała uruchomić miotłę.***Magrat także przyglądała się sobie w lustrze.Wykopała z szafy jaskrawozieloną suknię, uszytą tak, by równocześnie odsłaniała i przylegała.Byłaby taka, gdyby Magrat miała coś, co można odsłaniać albo do czego przylegać.Aby naprawić co bardziej widoczne braki, wcisnęła z przodu parę zwiniętych pończoch.Starała się także rzucić czar na włosy, ale te były z natury czaroodporne i zaczynały już odzyskiwać swój natu­ralny wygląd.Magrat spróbowała również nałożyć makijaż.Wynik trudno by nazwać niekwestionowanym sukcesem.Brakowało jej praktyki.Nie była pewna, czy nie przesadziła z cieniem do powiek.Szyję i palce przyozdobiła taką ilością srebra, że wystarczyłoby na pełny serwis obiadowy, a na to wszystko narzuciła czarny płaszcz podszyty czerwonym jedwabiem.W pewnym oświetleniu i ze starannie dobranego kąta, Ma­grat nie była nieatrakcyjna.Czyjej przygotowania poprawiły wy­gląd, jest rzeczą dyskusyjną.Na pewno jednak cienka warstwa pew­ności siebie otuliła jej drżące serce.Wyprostowała się i obróciła przed lustrem.Grona amuletów, magicznej biżuterii i okultystycznych bransolet zawieszonych na rozmaitych częściach ciała pobrzękiwały przy każdym ruchu.Aby nie dostrzec zbliżającej się czarownicy, nieprzyjaciel musiałby być nie tylko ślepy, ale także głuchy jak pień.Wróciła do swego warsztatu i obejrzała to, co raczej dyskretnie i nigdy w obecności Babci nazywała Narzędziami Sztuki.Był wśród nich nóż z białą rękojeścią, używany do przygotowywania magicz­nych składników.Był też nóż z czarną rękojeścią, wykorzystywany przy magicznych rytuałach.Magrat wyryła w rękojeściach tyle run, że wciąż groziło im złamanie.Oba noże z pewnością były potęż­ne, ale.Magrat z żalem potrząsnęła głową, przeszła do kuchni i chwy­ciła nóż do chleba.Coś jej mówiło, że w takich czasach solidny, ostry nóż do chleba jest prawdopodobnie najlepszym przyjacie­lem każdej dziewczyny.***- Moim małym oczkiem - rzekła Niania Ogg - widzę coś, co zaczyna się na K.Duch króla rozejrzał się ze znużeniem.- Kolce - zaproponował.- Nie.- Kciukozgniot?- Ładna nazwa.Do czego to służy?- Taka śruba na palec - wyjaśnił król i zademonstrował.- Nie, to nie to - stwierdziła Niania.- Duszący kłębek? - zapytał z desperacją.- To jest na D, a poza tym nie wiem, co to takiego - odparła Niania Ogg.Verence uprzejmie wskazał narzędzie i wytłumaczył, jak się go używa.- Stanowczo nie.- Karzący Rozżarzony But?- Coś za dobrze znasz te nazwy - stwierdziła surowo Niania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl