[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przy świadku.Sierżant będzie świadkiem.Pawełek machnął ręką. To nie o to idzie, że pan zdradzi. W ogóle nie może pan nie zdradzić przerwała Janeczka ponuro.Jak pan ma tam wejść, to już się nie obejdzie bez tego, żeby się wszyscy niedowiedzieli. Od razu zgadną, że to my. westchnął Pawełek. I stracimy wszystko ciągnęła Janeczka tragicznym tonem. Zgadną,że dom się wcale nie wali, i przepadnie nam morda upiora i pomieszanie zmysłówtej zmory.Kapitan na nowo poczuł się oszołomiony.Przewidywane straty wyglądały conajmniej osobliwie. Czekajcie, rany boskie, zmory, morda upiora.Słuchajcie, czy wy tammacie jakiś grobowiec w tym ogrodzie? Jaki tam grobowiec! prychnął niechętnie Pawełek. Jakbyśmy mieligrobowiec, toby w ogóle było łatwiej! Ja to panu zaraz wytłumaczę powiedziała zgnębiona Janeczka. Bo to od początku było tak.W dużym skrócie kapitan dowiedział się całej historii spadku, remontu, za-miany mieszkań i trudności, jakich przysparza ostatnia, pozostała w domu, obcarodzina.Słuchał z wielkim zainteresowaniem.Janeczka zapaliła się do tematu,opowiadając obrazowo i z wielkim przejęciem. No i ona za skarby świata nie chce się wyprowadzić zakończyła.Robi szykany.I w ogóle nie ma na nią sposobu. A tatuś od tego siwieje podjął Pawełek. Więc my ją chcemy wypło-szyć i dlatego robimy tak, żeby myślała, że dom się wali i że tam straszy. Ale to jest bardzo wielka tajemnica! przypomniała ostrzegawczo Ja-neczka.Co do tego kapitan nie miał żadnych wątpliwości. Jasne, że to tajemnica.Daję wam słowo, że nikomu o tym nigdy nie po-wiem! Szczególnie o upiorach, zmorach i mordach. No, a jak pan tam wejdzie, to już się wszystko wykryje i nic więcej niebędziemy mogli zrobić podjęła znów Janeczka. Walenie się domu całkiemnam przepadnie.Kapitan całkiem nie mógł dojść, co za przedziwne miejsce stwarza im tewszystkie możliwości, które przepadną z chwilą spenetrowania go przez osobę139postronną.Ogarnęło go zaciekawienie już nie tylko służbowe, ale także całkowi-cie prywatne. Rozumiem z tego, że wy tam wchodzicie po cichu? Jeżeli wy wchodziciepo cichu, to chyba i ja mogę, nie?Pawełek z powątpiewaniem pokręcił głową. Podrze pan sobie spodnie przepowiedział ponuro.Kapitana nic nie mogło zniechęcić. Trudno, jeśli to jest niezbędne, odżałuję. Chyba, żeby nikt inny nie wszedł, tylko pan powiedziała Janeczka, roz-ważając kwestię w skupieniu. To znaczy nikt z naszej rodziny. To jest do załatwienia podchwycił kapitan. Ja i jeszcze jeden facet.Zgódzcie się na niego.On jest koniecznie potrzebny.To specjalista od badań śla-dów.Porządny człowiek i też umie utrzymać tajemnicę. I jeszcze musiałby pan obiecać, że nie będzie pan miał pretensji do rodzinyo tych przodków przypomniał sobie Pawełek. O jakich przodków? zdumiał się kapitan. O przodków od tej maszyny do tortur, która tam stoi.Oni wszyscy już nieżyją. I w ogóle nikt z nas ich nie znał dodała pośpiesznie Janeczka.Kapitan osłupiał do reszty.Widział się już na prostej drodze, wiodącej do upra-gnionego celu, ale przeszkody, jakie go na tej drodze zaskakiwały, były wręcz nie-pokojące.Takich obiekcji w całej karierze nie wysuwali jeszcze żadni świadko-wie.Poczuł, że za nic już nie wyrzeknie się wykrycia i obejrzenia owego zdumie-wającego, niezwykłego, niedostępnego miejsca, nawet gdyby nie postała w nimnigdy noga żadnego przestępcy. No, co? spytał Pawełek, patrząc na siostrę. Powiemy mu? Janeczkawahała się jeszcze. No, czy ja wiem.Kapitan nie wytrzymał. Słuchajcie, obiecuję wara uroczyście, z ręką na sercu i przy pełnoletnimświadku, że stanę na głowie, żeby się nic nie wykryło! przysiągł z zapałem. Nie będę się czepiał żadnych przodków ani żadnej maszyny! Ukryję zmorę,mordę, upiora, ruinę domu i wasz udział.Podrę sobie spodnie.Podrę nawet dwiepary, tylko na litość boską powiedzcie wreszcie, gdzie to jest?! No, co.? powtórzył niecierpliwie Pawełek.Janeczka zdecydowała się nagle. No dobrze.Ale pan nam za to powie, co to było, ten szyfr na naszymsamochodzie.Ten z dymem. Zgoda.Powiem.Janeczka westchnęła bardzo ciężko.%7łal jej było tajemnicy, ale równocześnieargumenty kapitana przekonały ją całkowicie.140 No więc to jest na naszym strychu rzekła konfidencjonalnie.Kapitan spodziewał się już Bóg wie czego, informacja zatem znów go zasko-czyła. Gdzie?! spytał ze zdumieniem. Na naszym strychu powtórzyła Janeczka. W naszym domu. Na strychu starym poprawił Pawełek. Bo my mamy dwa strychy.I naten stary nikt nie wchodzi, bo tam są żelazne drzwi, zamknięte na mur. I nikt ich nie otworzył już czterdzieści lat uzupełniła Janeczka.Kapitan przez długą chwilę przyswajał sobie to, co usłyszał. To jakim cudem udało wam się tam wejść?! krzyknął niemal z przera-żeniem. Przez okno odparł wyjaśniająco Pawełek. To jest niewygodna droga.Po dachu szopy, tam są właśnie te haki do spodni.I potem po ścianie i po kraciei znów po dachu.On też tamtędy wchodził.Kapitan ochłonął z zaskoczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]