[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wykonywanie go bez odpowiednich akcesoriów to jak zdejmowanie całego ubrania do kąpieli.- Tak właśnie robię - stwierdził Ridcully.- Hmm.Cóż, każdy robi to, co lubi, ale niektórzy z nas chcieliby wierzyć, że zachowują pewien poziom.- Może jest na wakacjach - zgadywał kwestor.- Jasne - parsknął dziekan.- Pewnie na plaży, co? Z zimnym drinkiem i w kapeluszu z napisem "Buzi"?- Ciszej! Ciszej! Ktoś nadchodzi - syknął pierwszy prymus.Ponad oktogramem pojawił się delikatny kontur zakapturzonej postaci.Drżała bez przerwy, jakby oglądana przez rozgrzane powietrze.- To on - oświadczył dziekan.- Nie, to nie on - zaprotestował wykładowca run współczesnych.- To tylko szara sza.niczego nie ma w śro.Urwał.Postać odwróciła się powoli.Coś wypełniało jej wnętrze, sugerując nosiciela, a jednocześnie sprawiała wrażenie pustki, jakby była jedynie kształtem dla czegoś, co nie ma własnego kształtu.Kaptur był pusty.Pusta szata przez kilka sekund przyglądała się magom, po czym zwróciła się do nadrektora.Powiedziała: Kim jesteś?Ridcully przełknął ślinę.- Ee.Mustrum Ridcully.Nadrektor.Kaptur pochylił się.Dziekan wetknął palec do ucha i poruszył nim energicznie.Szata nie mówiła.Niczego nie dało się słyszeć.Tyle że potem człowiek odkrywał wspomnienie tego, co właśnie nie zostało powiedziane, i nie miał pojęcia, skąd się wzięło.Kaptur powiedział: Czy jesteś istotą wyższą w tym świecie?Ridcully zerknął na pozostałych magów.Dziekan odpowiedział mu wrogim spojrzeniem.- Tego.no wiesz.tak.pierwszy wśród równych ł takie różne.tak - wymamrotał Ridcully.Powiedziano mu: Przynosimy dobrą nowinę.- Dobrą nowinę? Dobrą nowinę? - Ridcully skręcał się pod wzrokiem bezpatrzącego.- To dobrze.To naprawdę dobra nowina.Powiedziano mu: Śmierć się wycofał.- Słucham?Powiedziano mu: Śmierć się wycofał.- Och.To.rzeczywiście nowina.- przyznał speszony Ridcully.- Tego.A jak? Jak dokładnie?Powiedziano mu: Przepraszamy za obniżenie standardu w ostatnich czasach.- Obniżenie? - Nadrektor nic już nie rozumiał.- Właściwie, tego, nie jestem pewien, czy nastąpiło jakieś.Znaczy, owszem, gość cały czas włóczył się po okolicy, ale zwykle prawie go.Powiedziano mu: Zachowywał się bardzo nieregulaminowo.- Naprawdę? Zachowywał się? No tak, nie możemy sobie pozwolić na nieregulaminowość - przyznał nadrektor.Powiedziano mu: To musiało być straszne.- Co prawda ja.To znaczy.Myślę, że.Nie jestem pewien.Musiało?Powiedziano mu: Ale teraz ciężar został zdjęty.Radujcie się.To wszystko.Nastąpi krótki okres przejściowy, nim zaprezentuje się odpowiedni kandydat, po czym zostanie podjęty normalny zakres usług.Tymczasem przepraszamy za nieuniknione niewygody wywołane nadmiarowymi efektami życiowymi.Postać zafalowała i zaczęła się rozpływać.Nadrektor rozpaczliwie zamachał rękami.- Czekaj! - zawołał.- Nie możesz tak odejść! Nakazuję ci pozostać! Jakich usług? Co to wszystko znaczy? Kim jesteś?Kaptur zwrócił się w jego stronę i powiedział: Jesteśmy niczym.- To żadne wyjaśnienie! Jak masz na imię? Jesteśmy zapomnieniem.Postać zniknęła.Magowie milczeli.Szron w oktogramie zaczął znów sublimować w powietrze.- Och, och - odezwał się kwestor.- Krótki okres przejściowy? Czy właśnie nastał? - spytał dziekan.Podłoga zadrżała.- Och, och - powtórzył kwestor.- To nie tłumaczy, dlaczego wszystko żyje własnym życiem -stwierdził pierwszy prymus.- Zaraz.Chwileczkę - przerwał im Ridcully.- Kiedy ludzie osiągają kres swego żywota, pozostawiają ciała i całą resztę, a Śmierć ich nie zabiera.- To znaczy, że tam na górze jest straszny tłok.- I nie ma dokąd pójść.- Nie tylko ludzie - zauważył pierwszy prymus.- Tam musi być wszystko.Wszystko, co umiera.- I wypełnia świat siłą życiową - dodał Ridcully.Magowie mówili powoli i monotonnie.Wszystkie umysły wyprzedzały rozmowę i podążały w stronę odległej grozy konkluzji.- Krąży, nie mając nic do roboty - rzekł wykładowca run współczesnych.- Duchy.- Aktywność spirytystyczna.- Wielkie nieba!- Zaczekajcie chwilę - odezwał się kwestor, który w końcu pojął ostatnie wydarzenia.- Dlaczego się tym martwimy? Przecież nie mamy się czego obawiać ze strony umarłych, prawda? To w końcu tylko ludzie, którzy są martwi.Zwyczajni ludzie.Tacy jak my.Magowie przemyśleli to.Spojrzeli po sobie nawzajem.I wszyscy jednocześnie zaczęli krzyczeć.Nikt nie pamiętał fragmentu o odpowiednich kandydatach.Wiara jest jedną z najpotężniejszych sił organicznych w multiwersum.Być może, nie potrafi dosłownie przenosić gór, ale może stworzyć kogoś, kto potrafi.Ludzie mają całkowicie błędne wyobrażenie wiary.Uważają, że działa od tyłu do przodu.Sądzą, że ciąg przyczynowy prowadzi od obiektu do wiary.W rzeczywistości jest odwrotnie.Wiara przelewa się po firmamencie niby grudy gliny krążące spiralnie na kole garncarskim.W ten sposób, na przykład, zostają stworzeni bogowie.W oczywisty sposób muszą ich stwarzać wyznawcy, ponieważ krótkie resume życia większości bogów dowodzi, że ich początki nie mogły być boskie.Mają skłonność do robienia właśnie tego, co robiliby ludzie, gdyby tylko mogli, zwłaszcza jeśli chodzi o nimfy, złote deszcze i rażenie swoich wrogów.Wiara tworzy też inne rzeczy.Stworzyła Śmierć.Nie śmierć, która jest tylko technicznym określeniem stanu wywołanego przez dłuższy okres braku życia, ale Śmierć osobowość.Śmierć wyewoluował razem z życiem.Kiedy tylko coś żywego choćby niejasno uświadomiło sobie koncepcję nagłej zmiany w coś nieżywego, pojawił się Śmierć.Był Śmiercią na długo przedtem, nim ludzie w ogóle o nim pomyśleli.Oni dodali tylko kształt, a także kosę i szatę do osobowości liczącej sobie już miliony lat.A teraz odszedł.Lecz wiara nie zniknęła.Wiara nie przerywa wierzenia.A że punkt skupienia wiary został utracony, pojawiły się nowe.Na razie jeszcze niewielkie, raczej słabe: prywatnie śmierci każdego gatunku, nie zespolone już, ale specyficzne.W strumieniu pływał okryty czarnymi łuskami Śmierć Jętek.W lasach dryfowała niewidzialna istota z samego dźwięku, ciach-ciach-ciach! - Śmierć Drzew.Nad pustynią sunęła ciemna i pusta skorupa, unosząc się pól cala nad ziemią.Śmierć Żółwi.Śmierć Ludzi nie był jeszcze skończony.Ludzie potrafią wierzyć w bardzo skomplikowane obiekty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]