[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie chciałem napędzić ci strachu – wyjaśnił Adam.– Sloane, musisz zrozu-mieć, że w moim świecie jesteś swego rodzaju gwiazdą.Jeszcze raz wyciągnął wizytówkę w moją stronę.Postanowiłam ją wziąć.Jego słowa zupełnie mnie zaskoczyły.– Kellan Thomas – przeczytałam, po czym spojrzałam na niego zdumiona.–Jesteś dziennikarzem?– Pracuję dla „New York Timesa” – przytaknął.– Interesuję się twoją sprawą odmomentu, gdy zniknęłaś w zeszłym miesiącu.Wyruszyłem w iście wariacki pościgza tobą.Chciałam oddać mu wizytówkę, ale powstrzymał mnie gestem.– Nie powiedziałem ci na początku, czym się zajmuję, ponieważ chciałem wcze-śniej sprawdzić, jaki jest twój stan.Zapewne pamiętasz, że prawo zabrania zadawa-nia się z rekonwalescentami.Musiałem się najpierw upewnić, że mnie nie wydaszw ręce władz.Niektóre prawa trzeba jednak łamać, szczególnie te związane z dochowywaniem tajemnicy.Sloane, czy zgodzisz się porozmawiać ze mną? Opo-wiesz mi swoją historię?– Po co? Czemu miałoby to służyć?Zaczynałam się niepokoić.Moja obecna rozmowa z Adamem – czy raczej Kella-nem – dowodziła, iż wcale nie tak trudno było nas odszukać.Skoro jemu się udało,równie dobrze w każdej chwili powinniśmy się spodziewać nalotu agentów.Arthurostrzegał nas, że opinia publiczna zwróciła się przeciwko nam.Czy Kellan mógłzjednać nam sympatię swych czytelników? Czy jeśli spróbuje, skończy tak samo jak Arthur?– Będę szczery – powiedział Kellan.– Redaktorzy niechętnie odnoszą się do moich reportaży na temat Programu.Nadal nie udało mi się zdobyć żadnych wiary-godnych informacji na temat procedur czy metod stosowanych w ośrodkach.Wszystko, czym zajmuje się Program, utrzymywane jest w absolutnej tajemnicy.A ponieważ jest to instytucja publicznej służby zdrowia, postępowanie takie wydaje się nieetyczne.Historia twoja i Jamesa okazała się ogólnokrajową sensacją.Stali-ście się symbolem młodych uciekinierów zbuntowanych przeciw społeczeństwu, niczym współcześni Bonnie i Clyde.Młodzi ludzie zaczynają wam kibicować.Łatwo się domyślić, co sądzą o tym decydenci Programu.Proszę, opowiedz mi, jakwygląda życie w ośrodku.Co ci tam zrobiono, Sloane? Co dzieje się podczas pobytu w szpitalu?Kellan mierzył mnie spojrzeniem, z którego wyzierało narastające zniecierpli-wienie.Wiedziałam, że próbuje je ukryć, lecz słabo mu to wychodziło.Przypo-mniałam sobie, że Arthur Pritchard wspominał o tajnych agentach udających nor-malnych cywili.Czyżby Kellan był jednym z nich? A może grał na dwa fronty?Otwierałam już usta, by powiedzieć, że udzielenie mu wywiadu byłoby zbyt niebez-pieczne, gdy nagle ktoś zawołał mnie po imieniu.– Sloane? – rozległo się znowu wołanie Realma W jego głosie dosłyszałamskrajne zdenerwowanie.Kellan na chwilę przymknął oczy i westchnął ciężko.– Na wizytówce znajdziesz mój numer – powiedział.– Proszę, porozmawiajmy.Ale nie mów innym o mojej propozycji.Nie chcę wylądować za kratkami.Ani spro-wokować czegoś jeszcze gorszego.Nagle uderzyła mnie myśl, że to coś gorszego wiązało się ze mną.Wyminęłamszybko Kellana i pobiegłam przed budynek, gdzie zastałam Realma.Rozglądał sięnerwowo na wszystkie strony, wyraźnie przerażony.Gdy w końcu mnie dojrzał, nieumiał powstrzymać cisnącego mu się na usta przekleństwa.– Jesteś! – stwierdził, kiedy podeszłam.– Aleś mi napędziła strachu!– Przepraszam.Kellan prosił mnie o dotrzymanie tajemnicy.Powoli zaczynałam rozumieć pod-stawową trudność, z jaką wiązało się życie uciekiniera: trzeba było co chwila podej-mować decyzję, komu ufać.Chwyciłam Realma za rękę i przyciągnęłam do siebie.– Musimy pogadać – szepnęłam mu do ucha.Zmierzył mnie ostrożnym spojrzeniem, po czym rozejrzał się uważnie wkoło.Jego wzrok zatrzymał się na niebieskim samochodzie, w którym nikt nie siedział.– Dobrze, ale nie tutaj – powiedział, po czym objął mnie i poprowadził do furgo-netki.– Najpierw musimy się stąd wynieść.W samochodzie czekali już na nas Cas i Dallas.Gdy wróciliśmy na autostradę, biłam się z myślami, czy powinnam opowiedzieć im wszystkim o rozmowie z Kel-lanem.Obejrzałam się na budynek stacji, zza którego zapewne obserwował nas reporter.Palcami poszukałam schowanej do kieszeni wizytówki.Czy kiedykolwiek go jeszcze spotkam? Czułam się nieco rozczarowana, co prawda nie ufałam temu człowiekowi, ale jeśli mówił prawdę, mógł przecież pomóc mi odnaleźć Jamesa.– Dallas – odezwałam się, czym momentalnie przyciągnęłam zaskoczone spoj-rzenie Realma – masz może jakieś wiadomości o Jamesie?Odwróciła się na chwilę, ale nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem.– Na razie nie.– W jej głosie wyczułam żal, którego zupełnie się nie spodziewa-łam.Zaraz jednak przypomniałam sobie, że dziewczyna darzy Jamesa ciepłymi uczuciami.Może obie tak samo pragnęłyśmy, by nic złego mu się nie stało.– Dokąd właściwie jedziemy? – zainteresował się Realm.– Jak najdalej od wszelkich miast – wyjaśniła Dallas, po raz pierwszy od dawnazwracając się bezpośrednio do niego.Posłała mu przy tym wysilony uśmiech, uka-zując szparę między zębami.– Na koniec świata.Tam, gdzie nic nie ma.Chciałeś, żebyśmy przepadli gdzieś bez śladu, no to przepadniemy.Mam nadzieję, że ona jesttego warta.Po tych słowach Dallas odwróciła się znów do przodu i włączyła radio.Kabinęwypełniła głośna muzyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]