[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego zgodziłam się, choć czułam, że niełatwo mi będzie dotrzymać tej obietnicy.ROZDZIAŁ PIĄTYSpotkania z Lacey podczas drugiego śniadania stały się naszym wspólnym rytuałem –zawsze razem zasiadałyśmy do stolika, Lacey częstowała mnie babeczkami i opowiadała o swoich damsko-męskich przygodach.Nie wybrałam się więcej do Centrum Odnowy, a ona też nie zachęcała mnie do ponownych odwiedzin.Miałam nadzieję, że moja mama zlituje się w końcu i pozwoli zaprosić Lacey do domu.– I koniec końców – rozprawiała z ożywieniem Lacey, zlizując pomarańczowy lukier zciastka – umówiłam się wczoraj na kawę z nowym chłopakiem.– Żartujesz – zawołałam.Prawdę mówiąc, zaczynałam jej zazdrościć.Myśl o chodzeniu na randki wydawała mi sięcoraz bardziej pociągająca.Kojarzyła się z poczuciem wolności.Nawet gdyby wolno mi było umawiać się na randki, musiałabym chadzać na nie w towarzystwie Kevina.Byłoby to nieźle porąbane.– Jest taki fajny – emocjonowała się Lacey.– Ma samochód, a najważniejsze, że jestpełnoletni.– Czyli nie grozi mu już trafienie do placówki Programu?– Właśnie.Jest taki do bólu normalny.W sumie nawet trochę nudny w tej swojejnormalności, ale na razie mi to nie przeszkadza.No i umie się całować.– Przyznaj, że to spodobało ci się w nim najbardziej – skwitowałam ze śmiechem.– Nie śmiej się – stwierdziła, rzucając we mnie papierkiem.– Nadużywanie języka podczas pocałunku to poważny problem.Wydaje mi się nawet, że przybrał ostatnio rozmiary epidemii.Znowu parsknęłam głośno, czym momentalnie zaalarmowałam stojącego na uboczu Kevina.Przypatrywał mi się teraz ze zdwojoną uwagą, ja jednak nie mogłam się uspokoić.– Oczywiście, cenię go między innymi za technikę.Ale ma też wiele innych atutów –oświadczyła Lacey, uśmiechając się szeroko.– Jest bardzo atrakcyjny.– O rany – zawołałam rozbawiona.– Macie tyle wspólnego, że musicie być bratnimiduszami.– Spadaj – odparła ze śmiechem, po chwili jednak odezwała się poważniejszym tonem: –Jedno mogę ci obiecać: jak tylko ukończę szkołę, wynoszę się stąd.Z miasta i w ogóle z tego stanu.Słyszałam, że na wschodzie udało im się powstrzymać rozwój epidemii bez uciekania się do Programu.Wyobraź sobie tych wszystkich normalnych ludzi, których można tam spotkać.– Powstrzymali rozwój epidemii? Pierwsze słyszę – stwierdziłam nieufnie.– Nie dowiesz się o tym z wiadomości telewizyjnych – powiedziała, sącząc swój napój.– To nieoficjalne, ale prawdziwe informacje.A może wybierzesz się ze mną?– Musiałabym zabrać ze sobą Kevina – zauważyłam.Lacey otaksowała agenta krytycznym spojrzeniem.– Może jechać z nami – orzekła po chwili.– Lubię blondynów.W końcu Kevin zorientował się, że na niego zerkamy.Lacey ze śmiechem odwróciła się do stolika i zajęła swoim ciastkiem.– Utrzymujesz kontakt z jakimiś znajomymi z ośrodka? – spytałam po dłuższej chwili.– Nie.Wszyscy byli beznadziejni – odparła, po czym posłała mi szelmowskie spojrzenie.–Czyżbyś chciała odszukać swojego przyjaciela? Tego, z którym można to i owo?– On nie jest tego typu facetem.Owszem, chciałabym go odszukać.Jak myślisz, czyspotkanie się z nim może spowodować nawrót choroby?– Sloane, naprawdę wiele bym dała, żeby się dowiedzieć, dlaczego chorujemy.Ale ani my, ani ludzie z Programu nie znają przyczyny.Moim zdaniem powinnaś odnaleźć tego chłopaka.Zasługujesz na takie życie, jakie sama sobie wymarzyłaś.Głos Lacey brzmiał dziwnie poważnie, jakby ją również nękała myśl, że mogłaby znowuzachorować.W pewnym momencie zauważyłam Jamesa Murphy’ego.Stał nieopodal i baczniesię nam przypatrywał.Natychmiast zaczęłam się denerwować, choć równocześnie poczułam ekscytację.Lacey musiała dojrzeć zmieszanie malujące się na mojej twarzy, ponieważ obejrzała się i po chwili stwierdziła:– Wiedziałam, że ci się podoba.– Nic podobnego – zaprzeczyłam kategorycznie.– Chodzi o to, że zachowuje się, jakbyunikał rozmowy ze mną.I prawdę mówiąc, dodaje mu to tylko uroku.Obie wybuchłyśmy śmiechem.Po chwili Lacey zgarnęła ze stołu papierki, zgniotła je wdłoni i stwierdziła:– Pamiętaj, James może wydawać się fajny, ale tak naprawdę niezłe z niego ziółko.Zadając się z nim, ryzykujesz, że znów cię oznakują.Lepiej, żebyś cieszyła się nim tak jak teraz: liżąc ten cukierek przez szybę.– Po tych słowach Lacey puściła mi oko i odeszła od stolika.* * *Po lekcjach, jak co dzień, wypatrywałam Kevina przy szafkach uczniowskich, ale nigdzie go nie było.W pierwszej chwili pomyślałam, że poczekam na niego dłużej, potem jednak odczułam przemożną potrzebę, by spędzić trochę czasu bez obstawy.Wybiegłam przed szkołę.To agent miał przecież łazić za świeżakiem, a nie na odwrót.Była piękna pogoda – świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmurki.Spacer sprawiał mi przyjemność.Kilka osób zwróciło na mnie uwagę, tak jakby wiedziały, że nie powinnam poruszać się bez nadzoru, jednak mimo to usłyszałam od nich tylko przyjaznepozdrowienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]