[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziad rzucił się na kolana prosząc o miłosierdzie, wyrostekwydawał przerazliwe głosy właściwe niemowom, a Helena spoglą-dała ze zduminiem na ową napaść.- Co waćpan robisz? - pytała nie wierząc własnym oczom.284Ogniem i Mieczem - t.1Ale pan Zagłoba wrzeszczał, przeklinał, poruszał całe piekło,wzywał wszystkich nieszczęść, klęsk, chorób - groził wszelkimirodzajami mąk i śmierci.Kniaziówna myślała, że mu się rozum pomieszał.- Umykaj! - wołał na nią - nie przystoi ci patrzyć na to, co się tustanie, umykaj, mówię.Nagle zwrócił się do dziada:- Zdejmuj przyodziewek, capie, a nie, to cię tu potnę na sztuki.I obaliwszy wyrostka na ziemię począł go własnymi rękami ob-dzierać.Dziad, przerażony, zrzucił co prędzej lirę, torbę i świtkę.- Zdziewaj wszystko!.bogdaj cię zabito! - wrzeszczał Zagłoba.Dziad począł ściągać koszulę.Kniaziówna widząc, na co się zanosi, oddaliła się śpiesznie, abyswej skromności widokiem nagich członków nie obrazić, a za ucie-kającą goniły jeszcze przekleństwa Zagłoby.Oddaliwszy się znacznie, zatrzymała się nie wiedząc sama, copocząć.W pobliżu leżał pień obalonego przez wichry drzewa, siadławięc na nim i czekała.Do uszu jej dochodziły wrzaski niemowy,jęki dziada i warchoł czyniony przez pana Zagłobę.Wreszcie umilkło wszystko.Słychać było tylko świergotanieptaków i szmer liści.Po chwili dało się słyszeć sapanie i ciężki chódludzki.Był to pan Zagłoba.Na ramieniu niósł przyodziewek zdarty z dziada i pacholęcia,w ręku dwie pary butów i lirę.Zbliżywszy się począł mrugać swoimzdrowym okiem, uśmiechać się i sapać.Widocznie był w doskonałym humorze.- %7ładen wozny w trybunale nie nakrzyczy się tak, jakom się janakrzyczał! - rzekł.- Ażem ochrypł.Ale mam, czegom chciał.Wy-puściłem ich nagich, jak ich matka porodziła.Jeśli mnie sułtan niezrobi baszą albo hospodarem wołoskim, to jest niewdzięcznikiem,gdyż przysporzyłem dwóch tureckich świętych.O łajdaki! prosili,285Henryk Sienkiewiczby im też choć koszule zostawić! Alem im rzekł, iż dość powinni byćwdzięczni, że ich przy żywocie zostawiam.A zobacz no waćpanna.Wszystko nowe, i świty, i buty, i koszule.Maż tu być porządek w tejRzeczypospolitej, gdy chamstwo tak zbytkownie się ubiera? Ale onibyli na odpuście w Browarkach, gdzie niemało zebrali grosiwa, tożsobie kupili wszystko nowe na jarmarku.Niejeden szlachcic tyle niewyorze w tym kraju, ile dziad wyżebrze.Odtąd porzucam rycerskierzemiosło, a będę dziadów na gościńcach obdzierał, bo widzę, że eomodo prędzej do fortuny dojść można.- Ale na jakiż pożytek waćpan to uczyniłeś? - pytała Helena.- Na jaki pożytek? Waćpanna tego nie rozumiesz? tedy poczekajtrochę, zaraz się ów pożytek widocznie waćpannie ukaże.To rzekłszy wziął połowę zdartego przyodziewku i oddalił sięw krze zarastające brzegi.Po niejakim czasie w krzach ozwały siędzwięki liry, a następnie ukazał się.już nie pan Zagłoba, ale praw-dziwy did ukraiński z bielmem na jednym oku, z siwą brodą.Didzbliżył się do Heleny śpiewając ochrypłym głosem:Sokołe jasnyj, brate mij ridnyj,Ty wysoko litajesz,Ty szyroko widajesz.Kniaziówna klasnęła w ręce i po raz pierwszy od ucieczki z Roz-łogów uśmiech rozjaśnił jej śliczną twarz.- Gdybym nie wiedziała, że to waćpan, zgoła bym go nie poznała!- A co? - rzekł pan Zagłoba.- Pewnie i na zapusty nie widziałaśwaćpanna lepszej maszkary.Przejrzałem się też w Kahamliku i je-ślim widział kiedy foremniejszego dziada, niech mnie na własnejtorbie powieszą! Na pieśniach też mnie nie zbraknie.Co waćpannawolisz? Może o Marusi Bohusławce, o Bondariwnie albo o Sierpia-howej śmierci? Mogę i to.Szelmą jestem, jeśli na kawałek chlebamiędzy największymi hultajami nie zarobię.- Już teraz rozumiem waszmościów uczynek, dlaczegoś szatki zew-lókł z tych biedaków, a to by drogę w przebraniu bezpieczniej odbyć.286Ogniem i Mieczem - t.1- Rozumie się - rzecze pan Zagłoba.- Cóż bo waćpanna myślisz?Tu, na Zadnieprzu, lud gorszy niż gdzie indziej i tylko ręka księciahultajów od swywoli powstrzymuje, a teraz, gdy się zwiedzą o woj-nie z Zaporożem i o wiktoriach Chmielnickiego, tedy żadna mocich od rebelii nie powstrzyma.Widziałaś waćpanna owych czaba-nów, którzy się już do naszej skóry chcieli zabierać.Jeśli prędko het-many Chmielnickiego nie zetrą, to za dzień, za dwa cały kraj będziew ogniu - i jakże ja waćpannę wówczas przez kupy zbuntowanegochłopstwa przeprowadzę? A mielibyśmy wpaść w ich ręce, to lepiejbyło dla waćpanny w Bohunowych pozostać.- O, nie może to być! Wolę śmierć! - przerwała kniaziówna.- Ja zaś wolę życie, bo śmierć to na raz sztuka, od której się żad-nym dowcipem nie wykręcisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]