[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On to potrafi.Przemówi do niej z powagą, słody-czą i rozumnie; przekona ją, że kobieta, choćby z najbardziej zranionym sercem, nie ma pra-wa oddawać ręki człowiekowi, którego nie kocha; że postępując tak, postępuje nierzetelnie inieuczciwie; że również nie ma słuszności odpychać człowieka kochanego i łamać jego życiadlatego, że ten w uniesieniu zazdrości uczynił coś, czego żałuje z całej duszy.Na zakończenie powiedział mi Zniatyński tak: Zrobię to wszystko pod jednym warunkiem: oto jeśli mi dasz słowo honoru, że w razieniepomyślnym nie wpadniesz do Płoszowa i nie narobisz awantur, które twoja ciotka, paniCelina i panna Aniela mogłyby przypłacić zdrowiem.Możesz do panny Anieli pisać, jeślichcesz ale osobiście nie przyjedziesz, chyba że otrzymasz jej upoważnienie.Za kogo on mnie ma? Przyrzekłem, choć mnie to zaraz zaniepokoiło.Ale liczę na serceAnielki i na wymowę Zniatyńskiego.Ach! jak on umie mówić! Nie robił mi niby wielkiejnadziei, widzę jednak doskonale, że sam ją ma.W ostatnim razie obiecuje sobie wymóc naAnielce przynajmniej to, żeby termin ślubu odłożyła na pół roku.W takim razie zwycięstwo,bo Kromicki sam się pewnie cofnie.Popamiętam dzień dzisiejszy długo! Zniatyński, gdy wi-dzi prawdziwy ból, jest delikatny jak kobieta i oszczędzał moją miłość własną.To jednakdużo kosztuje przyznać się do swych szaleństw, win, słabych stron i złożyć swoje losy w cu-dze ręce, zamiast samemu się z nimi borykać.Ale co mi to wszystko, gdy chodzi o Anielkę?27 czerwca.Zniatyński wyjechał rano.Odprowadzałem go na kolej.Powtarzałem mu tak rozmaite zle-cenia, jak gdyby był idiotą.On, drażniąc się ze mną, mówił, że jeśli mu się misja uda, to zno-wu zacznę filozofować.Miałem ochotę go wytuzać.Odjeżdżał pełen dobrej otuchy; przy-siągłbym, że jest pewien, iż wszystko pójdzie jak najlepiej.Po jego odjezdzie poszedłem dokościoła Panny Marii, i ja sceptyk, ja filozof, ja, który nie wiem, nie wiem, nie wiem!dałem na mszę na intencję Leona i Anieli.Nie tylko wysłuchałem mszy, ale teraz piszę otoczarno na białym; Niech piorun trzaśnie sceptycyzm, filozofię z nim razem i moje n i e w i em w dodatku!28 czerwca.Godzina pierwsza po południu.O tej porze Zniatyńscy mieli właśnie wyjechać do Płoszo-wa.Na jedno przynajmniej Anielka powinna się zgodzić, to jest na odłożenie ślubu.Ona niema prawa mi tego odmówić.Przez cały dzień rozmaite myśli przychodzą mi do głowy.Kromicki jest chciwy na pieniądze to nie ulega wątpliwości czemu on nie szuka bogatszej70partii? Majątek Anielki jest duży, ale obdłużony może on być Kromickiemu potrzebny dla-tego, by go nie uważano za przybłędę, którego nie ma na czym poszukiwać; może mu dopo-móc do uzyskania poddaństwa prawda! jednak Kromicki przy swej opinii bogacza mógłbyto wszystko znalezć plus posag.Widocznie ona mu się jednak podoba i podoba się oddawna.Co to dziwnego, że Anielka się podoba!I powiedzieć, że ona czekała, jak szczęścia, jak zbawienia, jednego słowa z moich ust!Przecie ciotka pisze, że czyhało biedactwo na Chwastowskiego, by mu zabierać listy z rąk.Strach mnie bierze, że mi to wszystko może nie być darowane i że tak nade mną, jak nad po-dobnymi do mnie ludzmi wisi zatrata.Godzina 10 wieczorem.W dzień dostałem szalonej newralgii w głowie; teraz to przeszło, ale z tego bólu, z bezsen-ności i niepokoju jestem w takim stanie, jakbym był zahipnotyzowany.Umysł mój, otwarty ipodniecony w jednym kierunku, skupiony całą siłą w jednej tylko myśli, widzi tak jasno, cobędzie, jak nigdy w życiu nie widział.Zdaje mi się po prostu, że jestem w Płoszowie, że słu-cham tego, co Anielka odpowiada Zniatyńskiemu i nie rozumiem, jak mogłem się łudzić.Ona nie zmiłuje się nade mną.Nie są to przypuszczenia, ale zupełna pewność.Istotnie,dzieje się ze mną coś szczególnego.Czuję w sobie taką przerazliwą powagę, jakbym dotądbył dzieckiem i zarazem smutno mi ogromnie.Przypuszczam, że mogę zachorować.NaZniatyńskim wymogłem, że będzie zaraz telegrafował.Dotąd depeszy nie ma, chociaż wła-ściwie nie przyniesie mi ona nic nowego.29 czerwca.Depesza od Zniatyńskiego nadeszła i oto com w niej znalazł: Wszystko na nic zbierz siły i ruszaj w świat.Tak też i zrobię moja Anielko!Paryż, 2 kwietnia.Nie pisałem dziennika przeszło dziesięć miesięcy, choć tak już przywykłem do tej roboty,że mi tego brakło.Ale mówiłem sobie: po co? Miałem to gnębiące uczucie, że choćbym spi-sywał myśli godne Pascala, głębsze od głębin oceanu, wyższe od Alp, nie odrobię tego jedne-go prostego faktu, że ona poszła za mąż.Wobec tego opadały mi ręce.%7łycie skupia się cza-sem w jednym celu, przedmiotowo małym, a gdy go zabraknie, człowiek nie wie, dlaczegospełnia najprostsze czynności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]