[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie bądź taki podejrzliwy.Czy ty sobie wyobrażasz, że w Rzymie działa jakaś kobieca konspiracja? Niewolnik Klodii przyniósł mi dziś rano wiadomość.Miałam ją jutro odwiedzić i chciała mnie powiadomić, że nie będzie jej w domu.Nie napisała, dokąd wyjeżdża, tylko że niezwłocznie opuszcza Rzym.Założyła ręce i poszła do ogrodu.Ruszyłem za nią.Zatrzymała się, lecz nie odwróciła się do mnie.– Przepraszam cię, mężu, że cię oszukałam.Znasz już prawdę.– Chyba znam.– Powinnam ci to wyjaśnić.Ten człowiek.Dion.jego imię nie chce mi przejść przez gardło.Wtedy w Aleksandrii, zanim mnie kupiłeś.– Wiem.– Skąd możesz to wiedzieć?– Słyszałem twoją rozmowę z Klodią, kiedy nas odwiedziła.Siedziałyście w ogrodzie za domem.Spojrzała na mnie przez ramię.Oko jej błysnęło zrozumieniem, lecz po chwili znów się odwróciła.– Ale ja ani razu nie wymieniłam jego imienia.Specjalnie się pilnowałam przy Klodii.– A jednak.Kiwnęła głową, wciąż nie patrząc na mnie.– Powinnaś mi powiedzieć, Bethesdo.Już dawno powinnaś mi to powiedzieć.Podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej ramieniu.Sięgnęła do tyłu i nakryła ją swoją.– Rozumiesz mnie więc? – spytała.– Nie mogę już żałować śmierci Diona – odrzekłem.– Kiedy pomyślę, co zrobił tobie i twojej matce, i kto wie, jak wielu innym.– W takim razie powiedz, że mi wybaczasz.– Ty pierwsza mi wybacz, Bethesdo.Wybacz mi, że nie ufałem ci tak, jak powinienem.– Wybaczam ci, mężu.– I ja ci wybaczam, żono, że mnie oszukałaś.– I że otrułam twojego gościa?– Przyznajesz się do tego?Wzięła głęboki oddech.– Tak.Potrząsnąłem głową.– Nie.Nie mogę ci wybaczyć otrucia Diona.Zesztywniała pod moją ręką.– Ale wybaczam ci, że nadal mnie oszukujesz tym fałszywym wyznaniem.Odwróciła się do mnie przodem.Po sposobie, w jaki na mnie patrzyła, szukając w mych oczach tego, co wiem, zorientowałem się, że wreszcie poznałem całą prawdę.Niedługo potem siedziałem samotnie w bibliotece, patrząc przez otwarte okna na rozsłoneczniony ogród.Wszystko kwitło i zieleniło się wiosenną świeżością, a w powietrzu uwijały się pszczoły i motyle.Po chwili w drzwiach stanęła Diana.– Chciałeś mnie widzieć, tato?– Tak.Patrzyła na mnie poważnie, a po chwili poweselała.– Mama mówi, że Meto wrócił.– Tak, odwiedził nas na krótko.Zatrzymał się u Ekona.Będą u nas wkrótce na kolacji.– Nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę.Kiwnąłem głową i stwierdziłem, że nie mogę na nią spojrzeć.Wpatrzony w owadzie akrobacje, spytałem:– Mama ci powiedziała, o czym chcę z tobą rozmawiać?– Tak, tato.– Jej głos nagle stwardniał; zupełnie takim samym tonem mówiła Bethesda, kiedy szykowała się sprzeczka, a ona chciała okazać niewzruszoność.– Kiedy mama po raz pierwszy opowiedziała ci o Dionie i o tym, co jej zrobił?– Dawno temu, tato.Kiedy tylko byłam dość duża, by to zrozumieć.– A mnie nigdy o tym nie mówiła!– To była sprawa między nią i mną, tato.Coś, co matka może powiedzieć córce.Mężczyźni też mają sekrety, którymi się nie dzielą z kobietami.– Pewnie tak.A zatem, kiedy Dion odwiedził nas tamtego wieczoru.– Kiedy go przedstawiłeś, nie miałam pojęcia, kim on jest.Mama nigdy nie powiedziała mi imienia tego człowieka, tylko opisała jego niegodziwość.Ale kiedy oznajmiłam jej, kim jest nasz gość i skąd pochodzi, po jej twarzy poznałam, że zaszło coś strasznego.I nagle wiedziałam.Spytałam, czy to on.Nie była pewna, więc poszłyśmy mu się przyjrzeć.– Tak, pamiętam, jak na niego patrzyłyście, i on na was.Nic dziwnego, że wasz widok tak go poruszył, zwłaszcza twój.Wyglądasz niemal tak samo jak mama, gdy była w twoim wieku.Widziałem wasze wzajemne spojrzenia, a jednak nie zrozumiałem nic, jak pies obserwujący dyskutujących ludzi.I pomyśleć, że to ja sam zasugerowałem, żebyście we dwie przygotowały coś do jedzenia dla gości! Czy to mama kazała ci przynieść truciznę?– Nie, tato.Ja sama na to wpadłam.Wiedziałam, gdzie ją trzymasz.– Oczywiście, że wiedziałaś, bo sam cię ostrzegłem, kiedy przyniosłem ją od Ekona.Uważałem, że to niebezpieczne trzymać truciznę w domu, gdzie jest dziecko.Ha! Nigdy nie pomyślałem, że niebezpieczeństwo może być zupełnie innego rodzaju, niż mi się wtedy wydawało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]