[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inie ma nic złego w byciu przystojnym tępym kolesiem.Tyle żetaki nigdy nie zobaczy, jak wspaniałe są moje cycki.Dlatego niech zostanie przy swoich krągłych głupiutkichblondynkach.Drobne wytatuowane brunetki to dla niego za wysokie progi.Zostawiłam go zdziwionego w stodole i wróciłam do domu.Na niebie zebrały się ciemne chmury.Pogoda doskonaleodzwierciedlała mój nastrój.Kiedy szłam przez podwórko, wiatrpodwiał mi koszulkę, ale miałam to gdzieś.Doszłam do werandyakurat w chwili, kiedy zaczęły spadać pierwsze wielkie kropledeszczu.Wchodziłam po schodach, stawiając coraz cięższe kroki.Czystopy mogą być smutne? Miałam wrażenie, że moje są zmęczone ijakby z galarety.Powoli nimi powłóczyłam.Drzwi zatrzasnęły sięza mną z hukiem.Podeszłam do zlewu i obmyłam twarz.I szyję.Jak mogłam tak fatalnie to rozegrać?Usłyszałam krople stukające o dach i zanim dotarłam dosalonu, za oknami była już ściana deszczu.Włączyłam światło, ależarówka zamigotała i zgasła.Podeszłam do kominka.Cudowne ciepło bijące od ogniaprzyjemnie ogrzewało moje stopy.Chwilowo poczuły sięszczęśliwe, choć cała reszta mnie była przygnębiona.Tak napaliłam się na to niedorzeczne zespolenie, które miałowspaniale komponować się z atmosferą miasteczka, ale które niedoszło do skutku, że teraz chłonęłam chłód deszczu, by ugasićwewnętrzny żar.Po mojej lewej zauważyłam gramofon zniesionyze strychu.Po prawej leżały płyty Mathisa, jakby czekały.Możeukołyszę swój smutek, włączając muzykę, nalewając szkockiej ipozwalając sobie się rozkleić.Ale tylko jedna szklaneczka.Niebędzie powtórki z zeszłej nocy.Cholera, jeśli chciałam popłakać, to powinnam przemyślećwydarzenia zeszłego wieczoru.Tylko czy byłam na to gotowa?Przejrzałam płyty i wybrałam jedną.Wielki namiętny romanstkwiący w mojej wyobrazni od miesięcy był tylko fikcją.Mieszkałam pięć tysięcy kilometrów od rodziny, która kochałamnie i troszczyła się o mnie, cokolwiek robiłam i jakiekolwiekbłędy popełniałam.Tymczasem jestem tutaj, na skraju klifu, wdeszczu.Sama.Wszystkie emocje, które nagromadziły się wnadziei na seks z kowbojem, przerodziły się w przeszywające do szpiku kości poczucie osamotnienia.Jak ujął to Clark? Każdyczasem czuje się samotny?Skrzywiłam się.Cholera, nie jestem jeszcze w stanie myślećo bibliotekarzu.Wyjęłam płytę winylową z opakowania, położyłam ją nagramofonie i włączyłam muzykę.Wraz z pierwszymi dzwiękami fortepianu zrozumiałam, żeciocia Maude miała rację.Johnny ego Mathisa trzymasz zawszepod ręką.Podeszłam do barku, nalałam sobie szkockiej dowysokiej szklanki i stanęłam przed kominkiem.Nuciłam znany miutwór Chances are i przyciskając do piersi lampkę z trunkiem,oparłam głowę na obudowie kominka.Na czole poczułam chłodnypocałunek marmuru.Jestem godna pożałowania.Jestem beznadziejna.Jestem&Odgłos kroków.& nie sama?Na drewnianej podłodze niosły się powolne i pewne kroki.Nie bałam się, bo doskonale wiedziałam, do kogo należą.Bibliotekarz. Rozdział szesnastyWzięłam głęboki wdech i powoli się odwróciłam.Zrobiłamto bardzo wolno, bo nagle zdarzyło się coś magicznego i ważnego.Zupełnie się tego nie spodziewałam.Oświetlenie, które chwilę temu wydawało mi się ponure,nagle stało się urocze.Chłód powietrza z przejmującego przerodziłsię w kojący.Zwiatło kominka tańczyło złotymi płomieniami,malując na ścianach zmysłowe cienie.Muzyka nie brzmiała jużsmutno.Była ponadczasowa, a tekst piosenki wypełniał serceciepłem, bo mówił o miłości i czułości.Deszcz wydawał mi sięteraz przyjemny i romantyczny.Doskonała scenografia dlazapierającego dech w piersiach pierwszego planu.Clark.Brązowe materiałowe spodnie.Biała koszula zapinanana guziki.Tweedowa marynarka.Aaty na łokciach.Paskudneokulary.Był wspaniały.A ja oszołomiona.Zakochiwanie się nie zawsze musi być trudne.Czasem trzebajedynie dojrzeć to, co masz przed samymi oczami.Głośno wypuściłam powietrze z płuc, dostrzegając wreszcie ichłonąc to, co przez cały czas miałam tuż obok siebie.Serce zabiłomi mocniej, a ciało aż rwało się, by dotknąć tego mężczyzny.%7ładnego innego.Rzeczywiście, żyłam w powieści romantycznej, tylko żeczytałam nie tę, co trzeba.To była moja książka.To była mojaopowieść.To był mój mężczyzna.Komu potrzebny Superman,kiedy można mieć Clarka?A ja chciałam bibliotekarza.Pragnęłam go.Niesamowite, ile można się nauczyć,otwierając szeroko oczy. Przyszedłem, bo pada.Chciałem się upewnić, że wiatr niezerwał z dachu plandeki.Pukałem, ale chyba nie słyszałaś przez tęmuzykę  odezwał się i poprawił okulary.I właśnie w tej chwili poczułam, że jestem całkowicie i stuprocentowo zakochana w Clarku Barrowie.Poza tym miałam motyle w brzuchu.Ale on unikał mojego wzroku, a ja pragnęłam tylko, żebymnie zobaczył.Potrzebowałam tego.Moje ciało wibrowało, bokoniecznie chciałam coś mu powiedzieć.Cokolwiek. Dziękuję  wydukałam, a drżenie w moim głosie sprawiło,że w końcu na mnie spojrzał. Za to, że sprawdzasz, co u mnie.Staliśmy naprzeciwko siebie.W powietrzu dało się wyczućogromne napięcie.Przyjrzał mi się, wędrując wzrokiem po moim ciele.Lekkozmarszczył czoło i zmrużył oczy. Co ty, u licha, włożyłaś, Vivian?  spytał cicho i ochryple.Popatrzyłam na siebie.Stopy skierowałam do wewnątrz, a nanogach miałam podkolanówki.Do tego biały T-shirt. Piżamkę  odpowiedziałam zalotnie.Clark jęknął.Słyszałam to już kiedyś.To był Nocny Clark.Ośmielona wypchnęłam jedno biodro na bok.Zadziałało odrazu. Wiesz, że kiedy stoisz w ten sposób, pod światło, widzę, comasz pod spodem?  Ponownie wpatrywał się w moje oczy. Alboraczej czego nie masz.Zarumieniłam się.Położyłam rękę na ramieniu.Przypomniałam sobie, że nie mam stanika.Przechyliłam głowę ipopatrzyłam na Clarka. Tak.Zdaję sobie z tego sprawę.Ostrożnie przesunął się o krok w moją stronę.Równieżzbliżyłam się o jeden krok, a potem bez wahania zrobiłam kolejny.I jeszcze jeden.Był tak wysoki, że kiedy się przy nim znalazłam, musiałamwspiąć się na palce, by odgarnąć kosmyk włosów, który opadał muna czoło. Clark  szepnęłam, a on zamknął oczy.Ale wcześniejuśmiechnął się tak słodko jak nigdy dotąd. Vivian  powiedział cicho i się nachylił.Powoli uniósł dłonie do mojej twarzy.Nadal miał zamknięte oczy.Jego silnepalce zbliżały się do mojej skóry, a ja zastanawiałam się, gdziepoczuję go najpierw.Miał tak duże dłonie, że objął całą mojątwarz.Zmniejszył dystans między nami i popatrzył na mnienajcieplejszymi brązowymi oczami, jakie znam.Odbijało się wnich przytulne światło kominka.Teraz zaniesie mnie do łóżka, położy na kołdrze, wezmie wobjęcia i będzie się ze mną kochał przy dzwiękach anielskichpieśni.Ale w tym momencie zmienił się wyraz jego twarzy.Wyglądał na lekko zmieszanego.Przeczesywał moje loki,przesunął dłoń na tył mojej głowy i wyjął spomiędzy włosów&zdzbło siana.Popatrzył na nie z zaciekawieniem.Powędrował wzrokiemza okno, które miałam za plecami.Dobiegł mnie huk silnikaciężarówki Hanka.Wiedziałam, że Clark składa wszystkie elementy układanki idomyśla się, co mogło zajść w stodole.Jego twarz wyrażała złość iból.Do oczu napłynęły mi łzy.Odsunął się ode mnie.Był wstrząśnięty.Cały zesztywniał. Taki głupi  wymamrotał.Pękło mi serce, kiedy spojrzałammu w oczy. Clark, nie.To nie tak, jak myślisz.Nic się& Oszczędz sobie, Viv [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl