[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„To oburzające”, pomyślała.Dywinarchini Królewca, Kal­warii, Veretry, Pirady, Islandii, wysp Archipelagu i innych, siedzi zapłakana na podłodze w Sadzawce Eftów, trzymając rybę.„Co pomyśleliby moi poddani, gdyby to zobaczyli? Mieliby prawo rzucić mnie drapieżcom!”Usiadła na piętach.Dumnie wyprostowała kręgosłup.Zebrała siły, głaszcząc metalową inkrustację na srebrnym policzku Beau.Wiatr wiał silniej, woda falowała.Beau podskoczył, a potem zamarł.Oczy ze srebra napotkały jej wzrok.Cztery lata w Sa­dzawce Eftów nauczyły go humoru i mądrości: nie był już rolni­kiem zakochanym w swym pięknie, który nie miał czasu dla jej problemów; teraz żył tylko jej kłopotami.Idź za głosem serca, Koro, powiedział.- Nie mam już serca.Nie ruszał się.Poczuła dawny strach; odgarnęła loki z oczu i przyjrzała się uważnie jego ciału.Znalazła to pod jedną z delikatnych łusek.Plamę zielonoszarej pleśni.- Beau, niemożliwe.Nie chciałem, żebyś wiedziała!- Nie ty! Masz dopiero cztery lata!Często mnie używałaś.Przychodziłaś tu, zanim Goda kazała ci się trzymać z daleka, i wiele razy później.Ona też wiele razy przychodziła.Podskoczył, obrócił się i wyskoczył z jej dłoni, wdzięcznie niknąc pod powierzchnią.- Beau! - Jak długo jeszcze potrwa jego wdzięk? Jak długo, zanim zmieni się w szkielet pokryty gnijącym mięsem? Przez moment była bliska załamania.Potem wyprostowała się.Była Dywinarchinią.„Mój ostatni przyjaciel”.Ruszyła ku drzwiom.Zatrzymała się na zewnątrz, aby wygładzić włosy i suknię.W ciszy korytarza usłyszała nagle wściekłe głosy.Jacyś lokalni buntownicy, którzy widzieli, jak wchodziła do domu i zażądali audiencji.„Mój ostatni przyjaciel”.Cóż, istniała, by służyć swym poddanym.Dzieci Ho uciekały jej spod nóg, gdy szła ku wyjściu.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTYKiedy Miło umierał, Nadzieja przeniosła się z nim do Rimmerau.Wiedziała, że z jakiegoś powodu lubił Uarech, gdzie nocne niebo przypominało wnętrze rozgrzanego rondla przebite gwiaz­dami.Miło rzucał się i drżał jak dziecko w gorączce, kiedy Waleczny starał się go okryć skrzydłami (gorączka trwała).Pli odskoczył zraniony i już nie wrócił.Ale Miło zacisnął pięść na sukni Nadziei, więc została.Wy­najęła młodych keres jako służących i umieściła go, nie ujawnia­jąc jego imienia nikomu, w domu, z którego widział niebo przez mosty nad przepaścią.„Nie, żeby rozpoznawał niebo”, myślała, kiedy wychodziła z jego pokoju i osuwała się po ścianie, zbyt wyczerpana i nieszczęśliwa, żeby płakać.Podczas kilku pierw­szych dni, kiedy rzucał się w gorączce i szarpał białe bandaże opasujące jego tors, wzywał Korę.Nadzieja bała się, że w końcu zrobi sobie krzywdę, więc wśliznęła się między prześcieradła i pozwoliła okryć się gorączkowymi pocałunkami.Podrapał ją boleśnie po twarzy i piersiach, próbując pieścić.Kiedy już ocknął się, nie pamiętał tych zdarzeń.Desperacja otworzyła drogę nienawiści i przemyśleniom.Zupełnie, jakby dawny Miło był tylko dwuwymiarowym poprzednikiem tego dojrzałego, zgorzkniałego kere.Nadzieja spędziła wiele godzin w jego pokoju, leżąc obok i przytulając go do piersi, patrzyła na cienie pełzające po podłodze, kiedy oślepiające słońce Uarechu przedostawało się przez kotary.Obwiniał za wszystko Pli.Podej­rzewała, że Miło obarczał Pli nie tylko winą za atak, który niemal pozbawił go życia, ale że doszły do głosu tysiące zastarzałych uraz.Pli zawsze był we wszystkim lepszy od Miło.Nie znaczyło to, że Miło nie miał mocy, aby nakazać Pli zniknąć.Jako Następca słuchał tylko Dywinarchy.Nadzieję zawsze zastanawiała jego absolutna niezdolność do przeciwstawienia się Pli.Podczas tych dni dowiedziała się, że obojętność Miło na politykę była wyni­kiem tej niezdolności, a nie odwrotnie.Może wynikało to z lat, które spędzili razem w małych Niebiosach, w Kithrilindu.Ale nie mogła wysnuwać tak daleko idących wniosków.Kiedy wyzdrowiał, zamknął się w sobie.Pazury rosły na całym jego ciele i wyglądał jak humanoidalny krzak róży.Nie chciał widzieć nikogo, kogo znał w Uarech.Przeniósł się nawet do mieszkania na niższym poziomie, aby wtopić się w tłum.Nadzieja zrozumiała, że już nigdy nie będzie jej potrzebował, więc wróciła do domu.***Niskie Divaring były największymi Niebiosami w Fewarauw, prawdziwym miastem auchresh zbudowanym na brzegu jeziora pomiędzy górami.Kiedy Nadzieja wróciła, serbalim Divaring podarowali jej dom nad jeziorem, pełen służby reprezentującej wszelkie klasy społeczne, więc przez swego o-serbali utrzymy­wała kontakt ze wszystkimi w mieście.Jednak nie chciała się z nikim kontaktować.O zmierzchu spacerowała nad jeziorem; bywała na przyjęciach wydawanych przez wysoko postawionych auchresh; cierpiała, otaczając się gromadą keres.Od czasu do czasu brała sobie ghautiji.Zaprzyjaźniła się z jedną czy dwiema iu i razem z nimi odbywała wycieczki do miejsc dzieciństwa.Ale wszystko było paraliżująco nijakie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl