[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekarz potrząsnął głową. %7ładnej. A co to oznacza? Co chcesz zrobić?Neal Lundkvist wyglądał tak, jak gdyby w pierwszej chwili chciał wyrzucićz siebie wszystko, co leży mu na duszy, ale potem zebrał się w sobie, zacisnął wargi.Przez chwilę smutno spoglądał w bok. Nie mogę zostać.Jest tak, jak powiedziałeś.Muszę opuścić grupę.Jeremiah Jones ledwie wierzył, że to dzieje się naprawdę.Przyjaznili się tyle lat,a teraz.Drugiego człowieka można nigdy nie poznać do końca. Neal, to będzie dla nas ciężka strata. Przecież macie jeszcze jednego lekarza.Bob wcale nie jest tak nieobeznanyz medycyną ogólną, jak się może wydawać& Nie o to chodzi. Jeremiah potrząsnął głową. yle jest nie tylko dlatego, żetracimy lekarza.Chciał powiedzieć: Twoje odejście nas osłabi , ale zrezygnował.Jaki miałoby tosens? Nie mógł zatrzymać Neala, skoro ten postanowił odejść. Chciałem to ci już wcześniej powiedzieć, ale w taki sposób, aby inni się niedowiedzieli wyjaśnił Neal Lundkvist. Odłączę się w ciągu dnia.Pojadę gdzieśindziej, jeszcze nie wiem dokąd, ale.Myślę, że muszę załatwić kilka spraw.Jeremiah, zanim odpowiedział, wziął głęboki oddech. Dziękuję.To znaczy dziękuję za to, że mnie uprzedziłeś. Czuł, jak coś wpijasię w niego od wewnątrz.Przypuszczalnie strach.Obawa, że jeśli wszystko dalej takbędzie przebiegało, to końcu zostanie sam. Neal, jeszcze jedno. Tak? Jeżeli po jakimś czasie zmienisz zdanie, nie będziesz już mógł tak jakby nigdynic powrócić.Lekarz pokiwał głową. To jasne powiedział z kamienną twarzą.Jeremiah nienawidził mówić coś takiego.Najchętniej wyznaczyłby jakieś miejscespotkania, na wypadek, gdyby po kilku dniach Neal zechciał powrócić, ale wiedział,że nie może tego zrobić.Wszystko, co dotyczyło ich dalszych planów, należałoutrzymywać w tajemnicy.Był to winien innym.Gdyby w ciągu najbliższych dniaresztowano poszukiwanego przecież Neala Lundkvista, lepiej, aby nie wiedział,dokąd zmierzają Jeremiah i pozostali.Powiedział więc tylko: Neal, bardzo mi przykro. Mnie też odpowiedział stary lekarz.Uścisnęli się krótko, ale czuli się tak, jak gdyby żegnali się na zawsze.63 | A to łącze internetowe, które ma twój znajomy, na pewno jest szybkie? Od kiedy wyruszyli w drogę, Christopher upewniał się już po raz trzeci. Toznaczy twój& brat z plemienia? Czy jak to się nazywa? Tak odparł George, który znowu sobie przypomniał, że przecież jestmilczącym wojownikiem.Uważał, że to nic takiego pokonać setkę mil, niezamieniwszy nawet słowa.Tak.Co teraz oznaczała ta odpowiedz? Czy znaczyła: Tak, określenie bratz plemienia jest poprawne ? Czy może: Tak, ma szybkie łącze z Internetem ? To powinno być naprawdę szybkie łącze, inaczej wszystko potrwa całąwieczność dodał Christopher, nie licząc zbytnio na jakąś odpowiedz.Wyruszyli wśród najgłębszej nocy, tak cicho, że Christopher wciąż jeszcze siędziwił, jak w ogóle byli w stanie tego dokonać.No, tak naprawdę dokonał tegoGeorge.Po podjęciu decyzji oznajmił: Zostań tutaj, a ja złożę namiot. I Christopher nie musiał nic więcej robić.Od tamtej pory wciąż jechali.To znaczy jechał George.Wydawało się, że niepotrzebuje żadnej przerwy, więc żadnej nie zrobili.Raz tylko zatrzymali się, byzatankować, a Christopher skorzystał z okazji i poszedł do toalety.Wracając,usłyszał, że Indianin płaci gotówką.Tak jak robi się wtedy, gdy nie chce siępozostawiać żadnych śladów. Też mam jeszcze trochę pieniędzy powiedział Christopher. Następnymrazem ja zapłacę. To nie były moje pieniądze odparł George. A czyje? Dostałem od Jeremiaha.To dało Christopherowi materiał do przemyśleń wystarczający na kolejnychkilkaset mil.Jeremiah Jones w zasadzie był bogatym człowiekiem napisał książki,które odniosły niesamowity sukces, a od kiedy poszukiwano go listem gończym jakoterrorystę, to dwie z nich ponownie trafiły na listy bestsellerów i utrzymywały się nawysokich pozycjach.Wydawnictwo zarabiało więc całkiem spore pieniądze, chociażJones nie miał teraz do nich dostępu, bo jego konta zamrożono, a karty kredytowezablokowano.W takim razie skąd pochodziła gotówka, której grupa wciąż przecieżpotrzebowała?Po przejechaniu w ciszy kolejnych mil, George nagle zaczął mówić: To wszystkie ziemie tutaj odezwał się znienacka, wskazując na terenywidoczne po drugiej stronie przedniej szyby w dawnych czasach były krainąCzarnych Stóp.Na południu mieszkali Absarokee i Szoszoni, na zachodzieBanokowie i Płaskogłowi, na wschodzie Kruki i Czejenowie, a na północy, daleko napółnocy, w dzisiejszej Kanadzie Cree.Nasz kraj był mniej więcej rozmiarówdzisiejszej Montany i żyło w nim około piętnastu tysięcy Czarnych Stóp. Piętnaście tysięcy? zdziwił się Christopher. To niedużo. Tylu, ilu znowu nas jest.Tylko że nasza ziemia, to znaczy rezerwat, stanowijedynie maleńką część dawnych terenów.I oczywiście jest to najgorsza część.Jałowaziemia, z którą niewiele da się zrobić. Trochę uczyliśmy się o tym w szkole powiedział Christopher i spróbował cośsobie przypomnieć. Ale nie pamiętam już szczegółów.Myślę, że jakoś szybkoprzelecieliśmy.George przytaknął. Przegrani nie zajmują zbyt wiele miejsca w książkach do historii. Sądzisz, że właśnie nimi jesteście? Przegranymi? W książkach historycznych pisanych przez białych ludzi? Jasne.Z drugiejstrony, jakie to ma znaczenie? Czarne Stopy żyły tutaj dziesięć tysięcy lat temu, sąplemieniem od dziesięciu tysięcy lat.Istnieliśmy już w czasach, kiedy jeszcze niepowstało Imperium Rzymskie, a kiedy ono przeminęło, my nadal tu byliśmy.Zwiadczą o tym nie tylko nasze przekazy, potwierdzają to także archeolodzyzajmujący się historią naszego ludu.My, Czarne Stopy, wielokroćprzetrzymywaliśmy złe czasy, przetrzymamy też inwazję białych.Biały człowiek totylko dwieście lat naszej historii! Zabrzmiało to tak, jak gdyby był to śmieszniekrótki czas.Zupełnie jakby powiedział: Katar? Za tydzień wyzdrowieję!.Christopher wyjrzał przez okno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]