[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maja głośnym szeptem rzuciła pod jego adresem przekleństwo.Najpierw przyłożyli do czarnej płytki lewą rękę, ale bez rezultatu.Obrócili więc bezwładne ciało i spróbowali prawej.Zabuczało, szczęknęło, zgrzytnął przekręcony uchwyt i sejf stanął otworem.Sfotografowanie wszystkich dokumentów zajęło im czterdzieści minut.Siedziała na krześle i przyglądała się, jak pracują, zastanawiając się, dlaczego zabrali tylko jeden aparat.Gemmel leżał bezwładnie w fotelu naprzeciw niej, ale omijała go wzrokiem.Jeden z Rosjan trzymał niedużą, silną lampę podłączoną do zestawu baterii, drugi odwracał kartki, a trzeci pstrykał – trzy razy każdą stronę.Musiał dość często wymieniać filmi w jednej z takich przerw ten, który przewracał kartki, podszedł do stolika z alkoholem i już zamierzał się obsłużyć, kiedy powstrzymał go chłodny głos Mai:– Proszę niczego nie dotykać.Zróbcie swoje i idźcie.Wzruszył ramionami i cofnął się do pozostałych; znów zaczął szczękać aparat.Zanieśli Gemmela na górę, a ona w tym czasie ustawiła książki na półce.Kiedy zeszli, czekała już na nich w otwartych drzwiach.– Towarzyszko Kaszewa – z powagą oznajmił jeden z nich.– Towarzysz Gordik polecił mi poinformować was, że jeśli chcecie, możecie teraz pójść z nami.Jutro wieczorem będziecie w Moskwie.Spoglądali na nią ciekawie, na jej bladą, ściągniętą twarz.W milczeniu pokręciła głową.Wróciła do salonu, włączyła gramofon i położyła płytę na tarczy.Nalała sobie duży kieliszek koniaku i skulona w fotelu słuchała “Paquity”.Przez dłuższy czas jej twarz pozbawiona była wszelkiego wyrazu, lecz w kulminacyjnym momencie utworu Minkusa, po bladych policzkach dziewczyny popłynęły łzy.Kiedy płyta skończyła się, ponownie napełniła kieliszek i puściła ją od początku.I nim ucichły dźwięki muzyki jej twarz była sucha, jakby wypłakała już ostatnie łzy.Jak na dłoni ujrzała całą beznadziejną zawiłość swojej sytuacji: miłość do ojczyzny, do matki; wreszcie miłość do mężczyzny.Bez wahania odrzuciła możliwość powrotu do Rosji.Zdecydowała, że nie chce żyć bez Gemmela.Była dla niego przeznaczona; od zawsze; czuła to.I w głębi swej melancholijnej duszy czuła też, że jeśli spróbuje żyć bez niego, jej egzystencja straci wszelki sens.Znalazła jakąś kartkę i pióro, siadła przy stole i pisała przez kilka minut.Wypity koniak sprawił, że w głowie jej szumiało, pismo miała chwiejne i niewyraźne.Skończyła i położyła kartkę na płycie spoczywającej na tarczy gramofonu.Potem poszła do kuchni i napełniła szklankę ciepłą wodą.Bez pośpiechu wsypała do niej całą zawartość puderniczki i jakby bezwiednie, nie patrząc na ręce, mieszała płyn łyżeczką, aż wszystko się rozpuściło.Zaniosła szklankę do sypialni i postawiła na stoliku przy łóżku.Z najwyższym trudem udało jej się rozebrać Gemmela z piżamy, był ciężki i bezwładny, a ona czuła się trochę pijana i oślepiały ją łzy.Długo siedziała wpatrzona w jego nagie ciało, aż nagle podniosła się, rozebrała pośpiesznie, wzięła szklankę i pewnym ruchem wychyliła do dna.Położyła się obok niego, przywarła całym ciałem, splatając nogi z jego nogami i objęła go mocno, wtulając twarz w jego szyję.Obudził się z potwornym bólem głowy.Było prawie południe; czuł się przemarznięty do szpiku kości.Z trudem wyzwolił się z jej lodowatego, sztywnego uścisku.17– Pytam: dlaczego?! – Gordik uderzył pięścią w stół.Tudin, Larysa i piątka z Wydziału Badań i Analiz – wszyscy patrzyli na szefa wzrokiem wyrażającym kompletny brak zrozumienia.Gordik łypnął oczyma w kierunku mężczyzny w okularach, siedzącego po jego lewej stronie.– Dlaczego, Malin?Malin wydobył chusteczkę z kieszeni marynarki, zdjął okulary i zaczął energicznie polerować szkła.– No?! – warknął Gordik.Malin zaś zrobił w tym momencie coś całkowicie sprzecznego ze swym charakterem.Może przyczyną było zmęczenie? Zebranie trwało już dwie godziny i Malina, od dawna cierpiącego na ischias, niemiłosiernie bolały plecy.A może uznał, że w wieku sześćdziesięciu lat nie musi już obawiać się wysłania na emeryturę? Tak czy inaczej, zdenerwował się i w gwałtownych słowach zaatakował zdziwionego Gordika.O co właściwie chodzi towarzyszowi Gordikowi, zaczął sarkastycznym tonem.Czy nigdy nie będzie zadowolony? Dysponując zaledwie okruchem informacji, zdobyli ogromną wiedzę.Dwa miesiące temu były to tylko pogłoski o jakiejś poważnej operacji wywiadu zachodniego.Dziś znają wszystkie szczegóły tego groźnego przedsięwzięcia.Wielka radziecka artystka podjęła ogromne ryzyko, aby ich wspaniała akcja mogła zakończyć się sukcesem.I tak się stało, a rezultaty przerosły ich najśmielsze oczekiwania.Tymczasem towarzysz Gordik jest wciąż niezadowolony, jego umysł tak przesiąkł podejrzliwością, że nie jest w stanie zaakceptować rzeczy oczywistych.Wszędzie wietrzy podstęp i widzi trupa w każdej szafie.Otóż on, Jurij Malik, jest analitykiem, nie grabarzem!Skończył.Płonące oczy wbił w twarz Gordika, usta mu drżały.Pozostali w osłupieniu przyglądali się tej scenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]