[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A druga, która mogła być może tamtą zastąpić, porysowała się, kiedy próbował osadzić ją w widełkach.Mikołaj wskazał bezradnie na niebo.Była pora nieszporu i zapadał zmierzch.Tego dnia nie da się już pracować.Jeszcze jeden dzień stracony — przyznał z goryczą Wilhelm — tłumiąc (jak wyznał mi później) pokusę, by schwycić za gardło niezręcznego szkłodzieja, który, biorąc rzecz z drugiej strony, był już wystarczająco upokorzony.Zostawiliśmy go z jego upokorzeniem i poszliśmy zasięgnąć nowin o Berengarze.Oczywiście nikt go nie znalazł.Poczuliśmy, że tkwimy w martwym punkcie.Pospacerowaliśmy chwilę po dziedzińcu, niepewni, co czynić.Ale po krótkiej chwili zobaczyłem, że Wilhelm pogrążył się w myślach, ze spojrzeniem zagubionym gdzieś w przestrzeni, jakby nic nie widział.Dopiero co wydobył z habitu gałązkę tego ziela, które zbierał na moich oczach tydzień temu, i żuł je, jakby dobywał zeń jakiś rodzaj spokojnej ekscytacji.Rzeczywiście, zdawał się nieobecny, ale co chwilę oczy rozświetlały mu się, jakby w pustce jego umysłu świtała jakaś nowa myśl; potem popadał z powrotem w to swoje osobliwe i czynne odrętwienie.Nagle rzekł:— Z pewnością trzeba by.— Co? — spytałem.— Myślałem o sposobie miarkowania się w labiryncie.Niełatwo będzie wprowadzić go w życie, ale jest skuteczny.Wyjście jest w baszcie wschodniej, to wiemy.Przypuśćmy, że mamy maszynę, która mówi nam, gdzie jest północ.Co by się stało?— Naturalnie wystarczyłoby obrócić się w prawo i miałoby się przed oczyma wschód.Czyli dość nam pójść w kierunku przeciwnym, by dojść do baszty południowej.Ale jeśli nawet przyjąć, że takie czary istnieją, labirynt jest właśnie labiryntem i ledwie ruszymy na wschód, natkniemy się na ścianę, która przeszkodzi nam iść prosto, i znowu zgubimy drogę.— zauważyłem.— Tak, ale maszyna, o której mówię, zawsze wskazywałaby kierunek północny, nawet gdybyśmy poszli inną drogą, i w każdym miejscu mówiłaby nam, w którą stronę mamy się zwrócić.— Byłoby to cudowne.Ale trzeba by mieć tę maszynę i musiałaby rozpoznawać północ w nocy i w miejscu zamkniętym, nie mogąc liczyć ni na słońce, ni na gwiazdy.I nie wierzę, by nawet twój Bacon miał taką rzecz! — roześmiałem się.— Otóż mylisz się — oznajmił Wilhelm — albowiem maszyna tego rodzaju została zbudowana i niektórzy żeglarze używali jej.Nie potrzebuje ona gwiazd ani słońca, ponieważ wykorzystuje siłę pewnego cudownego kamienia, tego, który widzieliśmy w szpitalu Seweryna i który przyciąga żelazo.I był zbadany przez Bacona i przez pewnego pikardyjskiego czarownika.Piotra z Maricourt, który opisał liczne z niego pożytki.— I umiałbyś taką maszynę zbudować?— Samo w sobie nie byłoby to trudne.Kamień może być użyty do wytworzenia wielu cudownych rzeczy, a wśród nich maszyny, która porusza się stale bez stosowania żadnej siły zewnętrznej, ale wynalazek najprostszy został opisany przez Araba imieniem Baylek al Qabayaki.Bierzesz naczynie z wodą i kładziesz na niej korek, który przebiłeś żelazną igłą.Potem przesuwasz kamień magnetyczny nad powierzchnią wody ruchem okrężnym, aż igła zyska te same właściwości, co kamień.I wtedy igła, ale tak samo byłoby i z kamieniem, gdyby mógł obracać się wokół trzpienia, ustawi się jednym ostrzem w stronę północną, a kiedy będziesz poruszał się z naczyniem, ona zawsze obróci się w stronę Gwiazdy Polarnej.Nie muszę mówić, że jeśli w oparciu o pozycję Gwiazdy Polarnej oznaczysz na kraju naczynia stronę południową, północną i tak dalej, zawsze będziesz wiedział, jaki kierunek trzeba obrać w bibliotece, by dotrzeć do baszty wschodniej.— Cóż to za dziw! — wykrzyknąłem.— Ale czemu igła obraca się zawsze ku północy? Kamień przyciąga żelazo, to widziałem, i przedstawiam sobie, że jakaś ogromna ilość żelaza przyciągnie kamień.Ale zatem.zatem w kierunku Gwiazdy Polarnej, na najdalszych krańcach ziemskiego kręgu, są wielkie kopalnie żelaza!— W istocie, byli, którzy podsuwali myśl, że tak jest.Tyle jeno, że igła nie wskazuje ściśle w kierunku gwiazdy żeglarzy, ale w stronę punktu przecięcia niebieskich południków.To znak, że jako się rzekło, „hic lapis gerit in se similitudinem coeli”[79]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]