[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Poza tym na-patrzyłem się, jak zabierają się do tego naprawdę dobrzy lekarze.Przeszedłemw Legii szkolenie medyczne.To żadna filozofia, tyle że będzie bolało.Nawet pozastosowaniu nowokainy.Ból był nie do zniesienia.Creasy zaaplikował mu najpierw zastrzyki z nowo-kainy i morfiny.Odczekał, aż zaczną działać, po czym za pomocą kuchennegonoża poszerzył ranę nacinając ją poziomo, żeby jak najmniej uszkodzić mięśnie.Michael leżał z kawałkiem złożonego prześcieradła między zębami i rzucał sięspazmatycznie, kiedy palce Creasy ego zagłębiały się w ranę w poszukiwaniu ku-li.Obaj byli zbroczeni krwią, podobnie jak i całe łóżko.Creasy znalazł kulę po kwadransie.Trzymając ją między kciukiem a palcemwskazującym powiedział: Całe szczęście, że to kaliber dziewięć milimetrów.Gdybyś dostał większą,byłoby już po ramieniu.Kolejne katusze Michael przeżył przy zaszywaniu rany i wiązaniu opatrunku.Na koniec Creasy przyniósł miskę ciepłej wody, umył go i przełożył na sąsied-nie łóżko.Zaaplikował mu lekką dawkę morfiny i siedział przy nim, aż Michaelzapadł w sen.Czuwał nad nim przez całą noc, wycierając mu twarz mokrą szmatką i modlącsię do Boga, którego nie znał ani nie pojmował. 78Pytanie padło po dwóch dniach.Michael siedział w łóżku i pił z kubka zupęjarzynową. Jak to jest?  zaczął się zastanawiać. Trafiłem Jibrila w ramię i samrównież oberwałem w to samo miejsce.Jest jakaś różnica? Jest, ale wyjaśnię ci to pózniej.  Pózniej , to znaczy kiedy? Kiedy się stąd wyrwiemy. Dokąd pojedziemy? Najpierw do Latakii, a potem promem na Cypr, gdzie zbada cię jakiś dobrylekarz.I wreszcie do Stanów, na spotkanie z Jimem Graingerem.Będziesz mógłdoliczyć do szczupłego grona swoich przyjaciół jeszcze jednego. 79Dobermanka leżała u stóp Creasy ego posapując z zadowoleniem przez senw ciepłych promieniach słońca.Siedzieli nad basenem i popijali miętówkę z lo-dem. Bardzo udana próba  mówił Grainger. Napędziliście mu takiego stra-chu, że drań nie zapomni do końca życia.Będzie przynajmniej wiedział, że niejest nietykalny.Senator Grainger siedział naprzeciwko Creasy ego, Michael zasiadał pomię-dzy nimi. To coś więcej niż udana próba  odrzekł Creasy i schylił się, żeby podra-pać sukę za uchem. Odnieśliśmy stuprocentowy sukces. Jak to?  zdziwił się senator. Widziałem przecież raport CIA: zostałtrafiony, ale żyje, chociaż nie będzie mógł się już nigdy posługiwać prawą ręką.Creasy spojrzał na Michaela, którego prawa ręka przypasana była ściśle ban-dażem do klatki piersiowej. To nie ręka będzie mu przysparzać najwięcej cierpień  zaczął cichymgłosem  ale mózg. Mózg? Tak, mózg  powtórzył Creasy, pochylając się ku senatorowi. Pocisk,którym Michael trafił Jibrila, nie był standardowy.Mówiłem ci przecież wcze-śniej, że drań nie będzie miał lekkiej śmierci. Co to więc było?  zainteresował się Grainger. Po pierwsze, był to pocisk dum-dum, który rozszczepia się w momencietrafienia, dlatego rozerwało mu całe ramię.Po drugie, wewnątrz pocisku znajdo-wała się trucizna o nazwie tak skomplikowanej, że trudno nawet spamiętać, znanapod skrótem TTK.I tak krew Jibrila została już zatruta.Nastała cisza.Creasy dalej drapał sukę za uchem.Grainger zapytał cicho: Co powoduje ta trucizna? Daje objawy nieco podobne do bardzo ciężkich przypadków powikłań mó-zgowych w malarii wywołanej przez Plasmodium falciparum.Wraz z krwią tru-cizna dostaje się do mózgu.Człowiek zaczyna z czasem przypominać bezwolnąroślinę.Zanim przyjdzie śmierć, mogą upłynąć miesiące, a nawet całe lata.Za to275 zniszczenia w mózgu postępują błyskawicznie.Nie miną dwa tygodnie, a Jibrilbędzie już niezdolny do planowania jakichkolwiek akcji terrorystycznych.Tymczasem pojawił się nowy dzbanek schłodzonej miętówki.Przyniosła goniewysoka pulchna blondynka o pogodnym usposobieniu. To ostatni  oznajmiła senatorowi. Za pół godziny będzie lunch.Odpowiedział jej nieobecnym spojrzeniem, a gdy odeszła, spytał Creasy ego: Jibril wie?Michael pospieszył z odpowiedzią: Tak.Na wypadek, gdyby jego lekarze nie poznali się na chorobie, wysłali-śmy mu z Cypru pocztówkę sugerując, żeby kazał sobie zrobić dokładne badaniekrwi.Grainger obserwował uważnie wyraz twarzy swego młodego rozmówcy.Mi-chael wytrzymał jego wzrok bez mrugnięcia powieką.Senator odwrócił głowęi spojrzał prosto w oczy Creasy emu.Dostrzegł w nich ten sam chłód, który prze-bijał ze spojrzenia Michaela.Przyszły mu na myśl słowa Curtisa Bennetta, wypo-wiedziane przed wielu miesiącami:  Lepiej nie spotkać takiego na swojej drodze.Dobermanka przewróciła się na grzbiet.Creasy podrapał ją po brzuchu i dodałwyjaśniającym tonem: Pocztówkę podpisaliśmy:  Pan Am lot sto trzy.Grainger patrzył w milczeniu ponad wodą basenu.Dobiegło go ciche pytanieCreasy ego: Dręczą cię wyrzuty sumienia?Senator potrząsnął głową. Nie, myślałem o Harriot.Może ją sumienie by dręczyło. Wzruszyłramionami i pokręcił stanowczo głową. Nie, drań dostał to, na co zasłużył.I co teraz zamierzacie robić? Wracamy do Europy.Michael jedzie prosto na Gozo, ja będę musiał zostaćparę dni w Anglii. Co potem?Creasy odpowiedział po dłuższym namyśle: Postanowiliśmy zająć się interesem. Co będziecie robić? To, co potrafimy najlepiej.W zapadłej teraz ciszy senator przypatrywał się bacznie obu mężczyznom.Z pewnością nie byli do siebie podobni, niemniej mieli w sobie ten sam zimnyspokój.Obu otaczała trudna do zdefiniowania aura, wiało od nich bliżej nieokre-śloną grozbą. Chcesz powrócić do zawodu najemnika?  spytał Creasy ego. Niezupełnie.Ale jeśli trzeba będzie coś dla kogoś zrobić, coś naprawić, tojesteśmy do usług.Oczywiście za pewną opłatą. Mam wrażenie, że za całkiem sowitą opłatą.276 Creasy wzruszył ramionami. Zależeć będzie od tego, kto jest zleceniodawcą i jakimi środkami dysponu-je.Nie zamierzamy pracować dla przestępców ani dla rządów.Grainger uśmiechnął się. To chyba niewielka różnica.No cóż, jeśli usłyszę, że ktoś poszukujedywizji pancernej, to odpowiem, że mogę taką załatwić za pół ceny.Wszyscy roześmiali się.Senator dolał miętówki. Mam do ciebie jeszcze prośbę, Jim  zaczął Creasy. Słucham. Za kilka miesięcy chciałbym przysłać Michaela do Stanów, może na jakieśparę miesięcy.Gozo to tylko mała wyspa, Michael musi poszerzyć swoje hory-zonty i nauczyć się zachowywać między ludzmi. Wiem, jak się należy zachowywać  bąknął gniewnie Michael.Creasy odwrócił się w jego stronę. To wiesz pewnie, jak należy się zachowywać na oficjalnej kolacji dla setkigości? Wiesz, którego noża i widelca używać? Kiedy trzeba się odezwać, a kiedymilczeć?Michael nic nie odpowiedział, Grainger zaś z uśmiechem na twarzy odparł: Nie ma sprawy, Michael może zamieszkać u mnie.Wezmę go pod swojeskrzydła, przedstawię komu trzeba, zarówno tu, na miejscu, jak i w Waszyngto-nie.Będzie mi towarzyszył w podróżach, również zagranicznych, w charakterzesekretarza.Będzie spotykał ważne osobistości, chodził na ciekawe koncerty i dodobrych teatrów. A dziewczyny?  spytał Michael. Dziewczyny? No właśnie.Poznam jakieś dziewczyny? Jak najbardziej  zapewnił rozbawiony senator. Nazajutrz po twoimprzyjezdzie wydam przyjęcie u siebie w domu. Wpadł nagle w zadumę.Tak dawno nie było tu żadnego przyjęcia. Znowu pojaśniał na twarzy.Sprowadzę orkiestrę jazzową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl