[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam się mogłem lepiej napatrzyć Sokratesowi niż pod Poti-dają, bom się i sam tak nie bał, choćby dlatego, że byłem na koniu.Naprzód też uważałem, oile on był bardziej spokojny i przytomny niż Laches, a potem, wiesz, Arystofanesie, przyszłomi to twoje na myśl, że on, jak teraz, tak i wtedy: bociani miał krok i toczył wkoło wzrokdumny to w prawo, to w lewo, na swoich i na nieprzyjaciół, a widać było i z daleka, że gdy-by kto tego męża zaczepił, niełatwa byłaby z nim sprawa.Toteż uszedł cało i on, i ten drugi.Bo w wojnie nikt nie napada takich, tylko się goni za tymi, co uciekają na łeb na szyję.Można by na pochwałę Sokratesa powiedzieć wiele jeszcze innych, niebywałych rzeczy.Ale jeżeli chodzi o te lub inne czyny, łatwo by można podobne znalezć i u innego człowieka,a u niego to jest najdziwniejsze, że on nie jest podobny do nikogo z ludzi, ani dawnych, anidzisiejszych.Bo taki jak Achilles, mógłby ktoś powiedzieć, był i Brazidas, i inni, a Peryklesznowu był jak Nestor i Antenor, a są i inni także; każdego można by do kogoś przyrównać.Ale takiego oryginała, jak len człowiek i jego mowy, ze światłem nikt nie znajdzie ani pośródwspółczesnych, ani dawnych postaci, chyba że go kto zechce porównać tak jak ja: do nikogoz ludzi, tylko do sylenów i satyrów; jego i jego słowa tak samo.Bo i tom pominął poprzednio, że rozmowy jego zupełnie są podobne do tych zamykanychsylenów.Bo gdyby kto chciał się przysłuchać rozmowom Sokratesa, wydałyby mu sięśmieszne na pierwszy rzut oka.To, co on mówi, to ubrane w takie słowa i zwroty, jakby wkosmatą skórę jakiego szelmy satyra.Mówi o osłach objuczonych, o jakichś kowalach, szew-cach, garbarzach i wydaje się, że on zawsze jedno i to samo mówi w ten sam sposób, tak żekażdy, kto go nie zna i nie uważa, musi się śmiać z tego.Ale kiedy kto do wnętrza tych słówzaglądnie, kiedy kto wejdzie w nie naprawdę, zobaczy, że tylko w takich słowach jest jakiśsens, a potem się przekona, że tam w nich są skarby dzielności; znajdzie się tam prawiewszystko, a raczej wszystko, na co uważać powinien człowiek, który chce być doskonały.Tak ja Sokratesa chwalę, moi panowie; to też jest i moja nagana zarazem, bom wam i topowiedział, jak mi on urągał.On już nie mnie jednego tak urządził, ale i Charmidesa, synaGlaukona, i Eutydema Dioklesowego, i bardzo wielu innych; zawsze udawał tylko miłośnika,a w końcu sam został raczej ulubieńcem niż miłośnikiem.Toteż i tobie to powiadam, Agato-nie, abyś się nie dał w pole wywieść, ale niech cię nasze przejścia nauczą ostrożności, abyśnie był mądry, jak mówią, dopiero po szkodzie.Kiedy skończył mówić Alkibiades, zaczęto się śmiać naokoło z jego szczerości, bo się wy-dawało, że jest jeszcze zakochany w Sokratesie.A Sokrates powiada: Uważam, Alkibiade-sie, żeś wytrzezwiał, bobyś inaczej nie był tak zręcznie w kółko zakręcił, aby tylko ukryć, pocoś właściwie mówił to wszystko.Tak, dopiero na końcu, dodatkowo wspomniałeś o tym, oco ci naprawdę szło, żeby mnie i Agatona poróżnić; tobie się zdaje, że mnie już nie wolnokochać kogo innego, tylko ciebie, a Agatona to nie wolno nikomu innemu kochać, tylko tobie.Aha! pokazało się, jaki to satyr występuje na końcu; widać teraz, kto tu sylen.Mój Agatoniekochany! Uważaj, żeby nas nikt nie poróżnił; niech mu się sztuka nie uda!A Agaton powiada: Tak jest, Sokratesie, ty słusznie mówisz; widzę, że się nawet ułożyłpomiędzy mną a tobą, byle nas obu rozdzielić.O! nie uda mu się; idę do ciebie i tam się poło-żę. Tak, tak powiada Sokrates chodz tu, tu koło mnie się połóż. O, Zeusie woła Alkibiades co ja znowu muszę wycierpieć przez tego człowieka! Je-mu się zdaje, że on mnie wszędzie musi pobić.Jeżeli tak, to pozwól, niech się Agaton ułożypomiędzy nami oboma.68 Nie może to być powiada Sokrates. Przecież tyś mnie chwalił, a teraz ja muszęchwalić swego sąsiada z prawej strony.Jeżeli się więc Agaton tu zaraz po tobie ułoży trud-no przecież, żeby on znowu mnie uwielbiał, raczej ja powinienem powiedzieć coś na jegopochwałę więc daj mu pokój, dziwaku, i nie zazdrość młodemu człowiekowi tego mojegochwalenia! Ja go bardzo pragnę pochwalić. Joj, joj mówi Agaton. Alkibiadesie, puść mnie, ja tu nie zostanę, ja stąd idę; niechmnie Sokrates chwali! Otóż to powiada Alkibiades to tak zawsze! Jeśli Sokrates jest, z nikim się nigdy przy-stojnym człowiekiem nie podzieli.I jak on sobie łatwo taką doskonałą wymówkę znalazł,byleby tego, o, mieć koło siebie!Wstał już Agaton, żeby się ułożyć przy Sokratesie, kiedy przez drzwi otwarte, których ktośwychodząc nie zamknął, gromada pijaków wpadła.Wpadli, rozgościli się, zrobił się hałasokropny, zaczęto pić bez żadnego porządku, pod przymusem i nad miarę.Zaczem Eryksimachos, Fajdros i kilku innych do domu poszli, jak mówił Arystodemos;jego samego sen zmorzył.Spał bardzo długo, bo i długie były noce podówczas, a zbudził siędopiero nad ranem, kiedy już koguty piały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]