[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dwudziestym siódmym dniu prac natrafiono na fragment Dróg Ciemności.— Kem–mec otrzymał pozwolenie na zejście w dół i zbadanie nieznanego przejścia pod kątem jego wojskowej przydatności.Nie znalazł się żaden ochotnik, który by poszedł z nim.dlatego zszedł sam.Oczywiście, w owych dniach nie było jeszcze tak doskonałych środków, z jakich możemy korzystać dzisiaj, wędrując podziemnymi korytarzami.Mimo to jednak Kem–mec zdołał stworzyć mapę znacznego fragmentu Dróg, mianowicie tego, który znajduje się pod skałą, noszącą na sobie Yu–Lac.Doszedł też do wniosku, że podziemne tunele wybudowano za pomocą doskonałych środków mechanicznych; o wiele doskonalszych niż te, które znano za jego czasów, a nawet te, którymi dysponujemy obecnie.Środków tych używały stworzenia zupełnie niepodobne do rasy ludzkiej, które dawno przed nami władały tą planetą.— Pierwsza wyprawa Kem–meca pod powierzchnię Yu–Lac sprawiła, że zapragnął on dowiedzieć się czegoś więcej o podziemnych korytarzach.Odbył więc kilka dalszych wypraw i w końcu z jednej z nich nie powrócił.Tymczasem Amest Wielki, ówczesny Cesarz Yu–Lac, uznał, że najlepiej będzie, jeżeli przejście prowadzące do podziemnych korytarzy zostanie zamknięte.— Podjął tę decyzję niespodziewanie, po otrzymaniu poufnego raportu, który przygotował Kem–mec po powrocie ze swej przedostatniej podróży.Stało się jasne, że żołnierz badacz odkrył coś, co było bardzo niebezpieczne dla miasta.Nigdy nie ujawniono publicznie, co to takiego.— Jeszcze mniej więcej pół roku temu — mówił dalej Thran — raporty i mapy Kem–meca dostępne były w bibliotece Oświeconych w Semt.Kiedy jednak ostatnio, powodowany zwykłą ciekawością, postanowiłem jeszcze raz je przejrzeć, stwierdziłem, że zniknęły wszystkie, z wyjątkiem tej jednej, która wsunięta była za okładkę teczki, służącej do przechowywania dokumentów.Poinformowano mnie, że wszystko zabrał Kepta z Koom, gdyż potrzebne mu były do badań.— Wkrótce ukończono budowę przybytku, na terenie którego właśnie się znajdujemy.Wszystko wskazuje na to, że powstał on po to, aby ukryć przejście do jednego z korytarzy Dróg Ciemności, dokładnie oznaczonego na mapie przez Kem–meca.W tym samym czasie Kepta zaczął wykazywać nagłe zainteresowanie starodawnymi świątyniami z Qur.Złożył w nich kilka wizyt, starając się utrzymać to w tajemnicy.A przecież Qur to, jak wiadomo, ostatnie gniazdo dziwnej wiary, która pozostała po zapomnianych obrzędach Najdawniejszych.— Pozostawiając mi tę jedną mapę, Kepta nieopatrznie wyposażył mnie w potężną broń.Oto zaznaczona jest na niej trasa, której właśnie poszukujemy: podmorska droga do Koom.Tradycja mówi, że właśnie tędy Kem–mec wyruszył w drogę na wyprawę, z której już nigdy nie powrócił.Nieszczęście, które spotkało Kem–meca pięć tysięcy lat temu, być może grozi również dzisiaj śmiałkom, udającym się śladami żołnierza.Jestem jednak pewien, że tą właśnie drogą uciekli w nocy Kepta i Ila.Gdzieś na tej drodze znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego Amest kazał odciąć Drogi.Czy ta przyczyna jeszcze istnieje? Zacat chrząknął.— Nie pozostaje nam nic innego, jak iść i się przekonać — stwierdził.— Wygląda na to, że będziemy kontynuowali robotę Kem–meca — powiedział Thran, śmiejąc się.— Przygotujmy się więc dobrze do naszej misji.Podzieliliśmy pomiędzy siebie broń, zapasy i naboje.Mieliśmy nawet specjalne maski z okularami, których soczewki nie tylko powiększały odległe obiekty, ale pozwalały widzieć nawet w absolutnej ciemności.W pełni uzbrojeni, byliśmy odporni na działanie wszelkich znanych nam broni.Gładka powierzchnia naszych zbroi mogła odbić uderzenie najostrzejszego miecza, chroniła nas też przed działaniem wszelkich promieni, czy to zapalających, czy zamrażających.Do pasów przypięliśmy miecze, które Anatan zabrał ze zbrojowni.Oprócz, tego mieliśmy miotacze promieni starego i nowego typu.Dodatkowe baterie do nich nieśliśmy w torbach, przewieszonych przez ramię.Kiedy byliśmy już gotowi do drogi i otworzyliśmy drzwi, ujrzeliśmy za nimi drobny postać.To Analia.już bez rudej peruki, z rozpuszczonymi długimi czarnymi włosami, czekała na nas, zapinając pas.Na nasz widok tylko na chwilę podniosła wzrok, by zaraz powrócić do swego zajęcia.Przypiąwszy do pasa miotacze promieni, pochyliła się, aby podnieść torbę z zapasami.— Analia! — wykrzyknął jej brat.— Co cię opętało?— Idę z wami — powiedziała stanowczo.— Pójdę z wami tam.dokąd zabrano Thralę.Nie możecie mi odmówić.Dawałam sobie radę w pałacu przyjemności, dam sobie radę również na Drogach Ciemności.Jestem pewna, że nie czeka tam nic bardziej niebezpiecznego od tego.co robiłam do tej pory.Głos jej był niezwykle stanowczy.Popatrzyłem na Thrana, który zwijał właśnie niepotrzebną zbroję; nie wiedzieć czemu.Anatan zabrał ich ze zbrojowni aż sześć.Thran również popatrzył na mnie.Na jego ustach błąkał się cień uśmiechu.— Kiedy kobieta mówi w ten sposób, Lordzie Garanie, lepiej od razu przyznać jej rację, ponieważ jej postawy nie zmienią nawet długie tygodnie przekonywania — stwierdził.— Analia nie opóźni naszego marszu.Już wiele razy udowodniła, że jest silna i odważna.Musiałem więc zgodzić się na jej towarzystwo, mimo że nie uśmiechała mi się konieczność dzielenia trudów niebezpiecznej wyprawy z kobietą.Zdaje się.że moje zdanie podzielał również Anatan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]