[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Och, czegóż nie kryjedziÅ› pod swym pÅ‚aszczem wiedza! Ileż przynajmniej w i n n a ukrywać! Dzielność naszychnajlepszych uczonych, ich pilność bez opamiÄ™tania, ich dniem i nocÄ… dymiÄ…ce gÅ‚owy, samoich mistrzostwo rzemieÅ›lnicze jakże czÄ™sto wÅ‚aÅ›ciwym tego wszystkiego sensem jest, byczegoÅ› nie widzieć! Nauka jako Å›rodek samoogÅ‚uszenia: z n a c i e t o!.Rani siÄ™ ich do-Å›wiadcza tego każdy, kto obcuje z uczonymi czasem jednem niewinnem sÅ‚owem aż do ko-Å›ci, napawa siÄ™ swoich uczonych przyjaciół goryczÄ… przeciw sobie w chwili, gdy siÄ™ sÄ…dzi, żesiÄ™ im cześć oddaje; wyprowadza siÄ™ ich z równowagi dlatego jedynie, że siÄ™ byÅ‚o za grubiaÅ„-skim, by odgadnąć, z kim siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie ma do czynienia, że to c i e r p i Ä… c y, którzy samiprzyznać siÄ™ nie chcÄ… do tego, czem sÄ…, ogÅ‚uszeni i nieprzytomni, którzy jednego tylko siÄ™bojÄ…: p o w r o t u d o Å› w i a d o m o Å› c i.24. Teraz zaÅ› przypatrzmy siÄ™ owym rzadszym wypadkom, o których mówiÅ‚em, ostatnimidealistom, którzy istniejÄ… dziÅ› wÅ›ród filozofów i uczonych: sąż to może szukani przeciwnicyideaÅ‚u ascetycznego, i d e a l i Å› c i w k i e r u n k u j e m u p r z e c i w n y m? W rzeczysamej, w i e r z Ä…, że sÄ… nimi, ci »niewierzÄ…cy« (bo tem sÄ… wszyscy bez wyjÄ…tku); to wÅ‚aÅ›nie,że sÄ… przeciwnikami tego ideaÅ‚u, zdaje siÄ™ być ostatkiem ich wiary, tak poważni sÄ… na tympunkcie, tak namiÄ™tnem w tym wÅ‚aÅ›nie wypadku ich sÅ‚owo, ich gest: czyż dlatego już ma tobyć prawdÄ…, w co wierzÄ…?.My »poznajÄ…cy« jesteÅ›my wÅ‚aÅ›nie nieufni wzglÄ™dem wszelkiegorodzaju wierzÄ…cych; nieufność nasza nauczyÅ‚a nas stopniowo wnioskować przeciwnie, niżwnioskowano dawniej: mianowicie wszÄ™dzie, gdzie siÅ‚a wiary bardzo na pierwszy plan wy-stÄ™puje, wnioskować o pewnej sÅ‚abej możnoÅ›ci dowodu, nawet o n i e p r a w d o p o d o b i eÅ„ s t w i e rzeczy, w którÄ… siÄ™ wierzy.I my nie przeczymy, że wiara »uszczęśliwia«: w Å‚ a Å› ni e d l a t e g o przeczymy, że wiara d o w o d z i, silna wiara, która uszczęśliwia, wzniecapodejrzenie przeciw temu, w co wierzy, potwierdza nie »prawdÄ™«, potwierdza pewne praw-dopodobieÅ„stwo zÅ‚udy.Jakże siÄ™ ma rzecz w tym wypadku? Ci dzisiejsi przeczyciele, cistroniÄ…cy od dnia dzisiejszego, ci bezwzglÄ™dni na jednym punkcie, w pretensyi do intelektual-nej czystoÅ›ci, te twarde, surowe, wstrzemiÄ™zliwe, bohaterskie duchy, które sÄ… zaszczytemnaszego czasu, wszyscy ci bladzi ateiÅ›ci, antychryÅ›ci, bezmoraliÅ›ci, nihiliÅ›ci, ci sceptycy, ep-hektycy, h e k t y c y duchowi (ostatnimi sÄ… wszyscy razem i każdy zosobna w jakiemÅ› zna-czeniu), ci ostatni idealiÅ›ci w poznaniu, w których jedynie mieszka dziÅ› i w których wcieliÅ‚osiÄ™ sumienie intelektualne, uważajÄ… siÄ™ rzeczywiÅ›cie za wyzwolonych w najwyższym stop-niu od ideaÅ‚u ascetycznego, te »wolne, b a r d z o wolne duchy«: a jednak pragnÄ™ zdradzićprzed nimi, czego sami widzieć nie mogÄ…, bo stojÄ… zbyt blizko siebie: ten ideaÅ‚ jest wÅ‚aÅ›nie i ic h ideaÅ‚em, oni sami sÄ… dziÅ› przedstawicielami jego i może nikt wiÄ™cej, oni sami sÄ… jego naj-bardziej przeduchowionymi wyrodkami, jego najbardziej wysuniÄ™tym szeregiem wojennym iwywiadowczym podjazdem, jego najpodchwytliwszÄ…, najdelikatniejszÄ…, najnieuchwytniejszÄ…formÄ… uwodzenia: jeÅ›li w czemkolwiek jestem odgadywaczem, chcÄ™ nim być w t e m zda-niu!.Daleko im jeszcze do w o l n y c h duchów, bo w i e r z Ä… j e s z c z e w p r a w d Ä™.Kiedy chrzeÅ›cijaÅ„scy krzyżowcy zetknÄ™li siÄ™ na Wschodzie z owym niezwyciężonym zako-nem Assassynów, owym zakonem duchów wolnych par excellence, gdzie najniżej stojÄ…cystopniem żyli w posÅ‚uszeÅ„stwie, jakiemu podobnego nie osiÄ…gnÄ…Å‚ żaden zakon mniszy, wtedyzdobyli jakimÅ› sposobem wskazówkÄ™, dotyczÄ…cÄ… owego symbolu i godÅ‚a, zastrzeżonego tylko74dla najwyżej stopniem stojÄ…cych, jako ich secretum: »Nic nie jest prawdÄ…, wszystko wolno«.Otóż to byÅ‚a w o l n o Å› ć ducha, t e m w y m ó w i o n o wiarÄ™ nawet prawdzie.Czy jakieuropejski, chrzeÅ›cijaÅ„ski duch wolny zabÅ‚Ä…kaÅ‚ siÄ™ już kiedy do labiryntu tego zdania i jegolabiryntowych k o n s e k w e n c y i? Czy zna z d o Å› w i a d c z e n i a minotaura tej jaskini?.WÄ…tpiÄ™ o tem, co wiÄ™cej, wiem coÅ› innego: nic nie jest bardziej obce tym bezwzglÄ™dnymw jednem, tym t a k z w a n y m »duchom wolnym«, niż wÅ‚aÅ›nie wolność i zerwanie pÄ™t wowem znaczeniu, pod żadnym wzglÄ™dem nie sÄ… wÅ‚aÅ›nie bardziej spÄ™tani: wÅ‚aÅ›nie w wierze wprawdÄ™ sÄ…, jak nikt inny, silni i bezwzglÄ™dni.Znane mi to wszystko może nazbyt zblizka: owaszacunku godna wstrzemiÄ™zliwość filozofów, do której zobowiÄ…zuje taka wiara, ów stoicyzmumysÅ‚owy, który ostatecznie równie surowo zabrania sobie zaprzeczania, jak potwierdzania,owa c h Ä™ ć zatrzymywania siÄ™ przed tem co faktyczne, przed factum brutum, ów fatalizm«des petits faits« (ce petit faitalisme, jak go nazywam), w czem nauka francuska szuka dziÅ›pierwszeÅ„stwa moralnego przed niemieckÄ…, owo zrzeczenie siÄ™ interpretacyi wogóle (gwaÅ‚ce-nia, przykrawania, skracania, opuszczania, wypychania, wymyÅ›lania, przekrÄ™cania i wszyst-kiego wogóle co do i s t o t y interpretowania należy) wszystko to wyraża, ogółem biorÄ…c,równie dobrze ascetyzm cnoty, jak jakieÅ› zaprzeczenie zmysÅ‚owoÅ›ci (jest to w gruncie tylkomodus tego zaprzeczenia).Co jednak do niego zmusza, co jest owÄ… bezwzglÄ™dnÄ… wolÄ… praw-dy, to w i a r a w s a m i d e a Å‚ a s c e t y c z n y, choćby jako jej nieÅ›wiadomy imperatyw,nie należy siÄ™ Å‚udzić co do tego, to wiara w m e t a f i z y c z n Ä… wartość, w wartość samÄ… ws o b i e p r a w d y, tak jak jedynie w ideale owym jest porÄ™czona i zapieczÄ™towana (trwa onai przemija z owym ideaÅ‚em).Surowo sÄ…dzÄ…c, niema żadnej nauki bez a priori
[ Pobierz całość w formacie PDF ]