[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był prawie pewien, że jeziorojest zasłonięte przez zbocze wzgórza.Ale nie miałgwarancji, że tak jest.Zobaczył maleńkie światełko.Byłomikroskopijne niczym gwiazdka, ale bardziejprzytłumione.Odległy punkcik ledwie widocznego światła.Prawdopodobnie to ognisko rozpalone w Perdido Beach.Albo na pustyni.Albo nawet na wyspie.Albo może totylko żart, który płatała mu jego wyobraznia.Na ten widok Sam westchnął ciężko.Ciemność niestała się dzięki niemu mniej ciemna.Wydawała sięabsolutna.Nieskończona.Maleńki punkcik światłapodkreślał tylko jej ogrom.Sam odwrócił się i zaczął schodzić ze wzgórza.Dotarłszy do najniżej położonego słoneczka, musiałzebrać całą siłę woli, żeby skręcić w lewo i ruszyć wkierunku miasta duchów.Albo raczej w kierunku, w którym, jak sądził, jakmiał nadzieję, znajdowało się miasto duchów. Aaaaaaaaachhhhh, aaaaaaachhhhh,aaaaaaaaachhhh.Dekka szlochała, leżąc twarzą do ziemi.Płakałazrozpaczona, potem wdychała pełne piachu powietrze iznów zanosiła się płaczem.Penny wybrała najbardziej przerażający z jej lęków lęk przed powrotem robaków i dwukrotnie wzmocniłajego natężenie.Dekka wolałaby umrzeć, niż znów przezto przechodzić.Wolałaby umrzeć tysiąc razy.Gdybymiała przeżyć to samo jeszcze raz, błagałaby o śmierć.Usłyszała płacz, a potem krzyk i bełkotanie, a potemwszystkie te dzwięki jednocześnie.Wszystkie dobiegały zjej ust.Uwięziona i zjedzona żywcem.Pożerana od wewnątrz, na całą wieczność uwięzionaw białym alabastrze, w grobowcu, który znajdował sięwewnątrz niej i paraliżował ją tak, że nie mogła się nawetporuszyć, nie mogła nic zrobić, kiedy robaki pożerały jąod środka.Nie, nigdy nie pozwoli, by to stało się powtórnie.Nigdy.Wolałaby się zabić.Chwyciła garść ziemi, ścisnęła dłoń, jakby chwytałasię rzeczywistości.Piach przesypywał się przez jej palce,a ona nabierała go więcej i więcej, chcąc się czegośtrzymać, chcąc, by coś ją bolało.Chciała czuć, że jej ciałoporusza się i nie jest już zamknięte w straszliwymwięzieniu z białego kamienia.Była tylko dziewczynką, zwykłą dziewczynką.Dziewczynką o głupim imieniu Dekka.Wystarczającodługo walczyła.Ale właściwie o co? O pustkę.Osamotność.Wszystko, co robiła, doprowadziło ją do tegomiejsca.Do nicości.Do chwili, gdy przerażona chwytałasię piasku, jak wariatka.Umrzyj, Dekko.Nic się nie stanie, jeśli to zrobisz,jeśli po prostu zostaniesz tu, w ciemności, i pozwoliszswoim powiekom opaść, bo i tak nie ma już nic dozobaczenia.Słyszysz mnie, Dekko? Nie czeka cię już nicoprócz strachu.A śmierć jest lepsza, bo gdy umrzemy,przestaniemy się bać, prawda?Cisza.Spokój.To nie byłoby samobójstwo.Owszem, nie wolnosamemu się zabić.Ale pozwolić sobie odejść? Toprzecież nie grzech.Mam ci wytłumaczyć, dlaczego o to proszę, Boże?Wiesz co? Po prostu przewiń taśmę i obejrzyj sobieostatnią godzinę.albo jeszcze lepiej, ostatni.ile to jużczasu? Prawie rok?Jeszcze nie wystarczy? Chcesz sobie popatrzeć,Boże? Pośmiać się? Zobacz, co mi zrobiłeś.Uczyniłeśmnie odważną, a potem mnie złamałeś.Uczyniłeś mniesilną, a potem rzuciłeś mną o ziemię.Pozwoliłeś mi kochać, a potem.a potem.Po prostu mnie zabij, dobrze? Poddaję się.Tutajjestem.Widzisz w ciemności, prawda, Boże? Nie maszjakiegoś noktowizora? Wiesz, takiego, który czyniwszystko zielonym i świecącym.No to użyj go, Boże,Panie, wielki brodaty facecie z nieba, użyj swojegonoktowizora i spójrz na mnie, dobrze? Dokładnieprzyjrzyj się temu, co zrobiłeś.Widzisz? Widzisz, jak leżę tu, twarzą do ziemi?Słyszysz mnie? Słyszysz dzwięki wydobywające sięz moich ust? Wszystkie te bzdury? Gadam jak wariatka,która idzie ulicą, pchając sklepowy wózek.Czyż nie?Czujesz mój smród? Kiedy strach zapanował nademną, nabrudziłam wszędzie wokół siebie.Strach potrafiwłaśnie do czegoś takiego doprowadzić.Wiedziałeś otym? Pewnie nie, skoro jesteś Bogiem i niczego się nieboisz.Mam tylko jedną prośbę.Po prostu mnie zabij.Pókiżyję, znów może mi się to przydarzyć, ona może mniezobaczyć w takiej chwili i znów zacisnąć na mnie szponystrachu, a wtedy poczuję te
[ Pobierz całość w formacie PDF ]