[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inteligencja sieciowa to twór bardzo złożony, tak jak zwykły umysł posiadający wiele poziomów rozumienia, zakamarków pamięci, odruchów, wspomnień.Kopiowanie ISa można by porównać do hodowli kryształu - wzorzec służy do stworzenia kopii o identycznej strukturze, w której jednak występują pewne zaburzenia.W wyniku duplikacji otrzymuje się sztuczny umysł dysponujący tymi samymi co matryca wspomnieniami, umiejętnościami, fobiami, a jednak posiadający swoje własne osobnicze cechy.Prawidłowe konstruowanie nowego ISa powinno trwać pół roku.Na Hadrianie mieli na to kilka godzin, skopiowali więc jedynie moduły najważniejsze z punktu widzenia celu operacji.Jednak duplikacja fragmentaryczna tworzyła sieciowego potworka, jak mawiali netowcy - “garbusa”, który albo nie nadawał się do niczego, albo szybko popadał w elektroniczny obłęd.Na szczęście, IS rakiety nie musiał realizować skomplikowanych procedur, analizować zbyt złożonych sytuacji czy pełnić funkcji dodatkowego członka załogi.Miał jedynie, wykorzystując niezwykły zmysł dawcy - Rzeźbiarza Pierścieni - sterować rakietą w asteroidowym strumieniu i doprowadzić ją do Bazy Zero.Jak najszybciej.Na statku znajdowało się sześć osób.Pilot, który miał wspomagać ISa i przejąć kontrolę nad rakietą w razie gdyby okaleczony sztuczny umysł zwichrował.Komandos odpowiedzialny za sterowanie układami bojowymi statku.Kobalg, który postanowił cały czas czuwać nad przebiegającymi w organizmie Daniela procesami syntezy biochemicznego kodu.Daniel, Forbi i Puchatek pozostawał w sprzęgu z układami łączności i regeneracji kosmolotu Mieli je wspomóc w razie walki.Forbi i Puchatek nie wiedzieli, że Daniel sam zgłosi się do tej operacji.Gdyby nie on, odpoczywaliby teraj bezpiecznie w Hadrianie, czekając, aż stacja oddali się od walczącej Bazy Zero.Potem, kto wie, może zostaliby wcieleni do jednostek bojowych podziemnej organizacji, a może ewakuowani z Pasa Flamberga do innej tajnej bazy a może po prostu zwolnieni do domów.Jednak gdy Sewers uznał, że pomysł Daniela ma choć trochę sensu, stało się jasne, że to oni polecą na Bazę Zero.Jeśli plan się powiedzie, będą potrzebni ludzie do zbadania placówki korgardzkiej, znajdującej się na drugim końcu hiperprzestrzennego tunelu.No, a przecież w całym układzie Multona to właśnie oni - Daniel, Forbi i Puchatek - mieli największe szansę przedostania się na terytorium korgardów i przetrwania tam.Wszak tylko z tego powodu ich akurat wybrano do realizacji najtajniejszej części operacji “Huragan”, czyli wprowadzenia do fortu pułkownika Rittera.A więc: skoro leciał Daniel, musieli lecieć i oni.Bondaree postanowił nie informować swoich kolegów, komu zawdzięczają tę niebezpieczną wycieczkę.Przynajmniej do czasu szczęśliwego powrotu.Daniel czuł, że w tej misji bardziej będzie się troszczył o ich życie niż o swoje.Sumienie - bolesny guz w mózgu.Spróbuj go jednak wyciąć, a cała reszta twoich myśli wycieknie przez dziurę.Znikniesz.Bitwa w kosmosie.- Nie wiesz, jak wygląda? Dziwnie.Inaczej niż w popularnych wirtualkach.Chcesz spróbować?No to weź dobry program o wojnie.Jakiejkolwiek wojnie.Wygaś dźwięk, wymaż graficzną reprezentację pocisków, eksplozji, rannych żołnierzy.Stłum kolory pojawiających się na ekranie obiektów, barwne tło zastąp czernią.No i masz swoją bitwę w kosmosie.Ciekawe?Być może.Pod warunkiem, że sam nie siedzisz w jej środku.Śmigacz wiozący Daniela wlatywał na pole bitwy.W centrum zawieruchy znajdowała się wielka asteroida.Na jej powierzchni lśniły kopuły ochronne, obracały się czasze anten, groźnie wysuwały lufy miotaczy torped.Wokół planetki krążyła chmura małych robotów bojowych, agresywnych, inteligentnych, mających przechwytywać wrogie pociski i pojazdy desantowe.Gdyby spojrzeć na Bazę Zero w szerszym zakresie elektromagnetycznego widma, na falach radiowych, rentgenowskich i podczerwonych, dostrzegłoby się także inne obiekty - tarcze pól siłowych, wiązki energetyczne, kodowane transmisje.A gdyby zastosować najnowsze, eksperymetalne techniki obserwowania rzeczywistości, widz dostrzegłby otaczającą asteroidę perłową mgłę bioaury, przemykające w niej zgruźlenia fal telepatycznych, dziwne kształty budowane przez umysły walczących żołnierzy.Wokół Bazy Zero przemykały inne asteroidy, najczęściej mniejsze, ale za to pędzące z wielkimi prędkościami, zataczające pętle po torach sprzecznych z prawami dynamiki, tworzące wokół bazy ruchomą, skalisto-lodową tarczę.Czasem, gdy w któryś z głazów trafiał pocisk lub przemykało po nim laserowe ostrze, szara bryła rozpalała się na moment, topiła w morderczym żarze - by równie szybko zgasnąć lub rozpaść na mniejsze obiekty.Ni zwykła była ta zasłona, zbudowana wspólnym wysiłkiem: rzeźbiarskich mistrzów.Pomiędzy skałami śmigały, doskonale z nimi zsynchronizowane, statki obrońców.Najczęściej były to małe jednostki, walczące z doskoku - wyrzucające ławice torped i bojowych automatów, a potem kryjące się w skalistym labiryncie.Jednak tam, gdzie poszła główna siła solami go uderzenia, czekały cztery liniowce, otoczone chmarą jednostek pomocniczych, nieustannie tkających wokół p< tężnych statków sieć pól ochronnych.Bitwa nie dotarła jeszcze w pobliże samej bazy.Danii widział flotę przeciwnika - kilkadziesiąt potężnych kosmolotów trwających na granicy Pasa Flamberga, wyrzucających z siebie tysiące mniejszych statków załogowych, robotów i biomatów.Dowódca, który wprowadziłby takiego kolosa do wnętrza Pasa, naraziłby swoją rakietę na pewną zgubę.Z kolei postawienie zaporowej ściany antymaterii czy supersilnych pól zniszczyłoby nie tylko asteroidy, ale i Bazę Zero.A tego solami dowódcy i ich gladiańscy sojusznicy najwyraźniej chcieli uniknąć.Starcie przebiegało więc według innego schematu małe pojazdy, powoli i z wielkimi stratami, wnikał w głąb Pasa.Atakowano jednocześnie wiele miejsc, tak że bitwę tworzyły dziesiątki utarczek i pościgów, indywidualnych pojedynków pomiędzy pilotami i operatorami sprzętu bojowego.Daniel zdawał sobie sprawę, że to nie może trwać długo.W końcu solami zaatakują bardziej zdecydowanie wedrą się w głąb Pasa i zniszczą obrońców Bazy Zero.Mogło to nastąpić w każdej chwili.Dlatego okaleczony netowy umysł Rzeźbiarza Pierścieni prowadził kosmolot z prędkością bliską katastrofie, nie próbując specjalni ukrywać statku.“Idą na nas! Dwa na szóstej, jeden na czwartej” w mózgu Daniela zatętnił dźwięk, przed oczami przewinął się obraz wrogich jednostek bojowych.Mężczyzna, tak jak pozostali członkowie załogi, leżał nieruchomo w kapsule wypełnionej antyprzeciążeniowym płynem.Miał na sobie skafander komunikacji sieciowej.Koprocesor bojowy w jego mózgu pracował na granicy wydajności.Wrażenia, jakich doznaje mózg w czasie sprzęgu grupowego, zawsze robiły na Danielu wielkie wrażenie.Umysł człowieka, zawieszony w informacyjnym szumie, kontroluje jakiś aspekt działania całego urządzenia, w tym wypadku rakiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]