[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.skalany.Otworzyła oczy i wyprostowała się, pełna nowej energii. Nie należę do osób,które chowają głowę w piasek, Grace.784RLTZaczęłam się robić niespokojna.Miałam przeczucie, że kiepsko na tymwszystkim wyjdę. Jakie jest najmniejsze zło? Spojrzała na mnie. Takie, że odłożę nabok swoje osobiste urazy i dogadam się z Paddym. Dogadasz się, że.? %7łe jeśli zaprzestanie kampanii oszczerstw, te kobiety nie opowiedząpublicznie swoich historii. Ale będziesz musiała nakłonić te kobiety do tego, by się w tozaangażowały.Spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Nie ja.Ty.Tyje nakłonisz.O kurwa.Kurwa, kurwa. Ale ty je znasz, Grace! Twoja siostra.Ta stylistka. Postaram się.Ale niczego nie mogę obiecać, Dee. Ale postarasz się najlepiej, jak potrafisz? Przyrzekasz?Och, na litość boską. Tak.Kiedy już wydobyła ze mnie tę obietnicę, z powrotem popadła wodrętwienie. Boże, ależ jest mi smutno.Nie tylko, kuzwa, jej.Zabawne było to, że trzy z nas znały kod do bramy Paddy'ego: Dee dziękiwspólnej pracy, Lola z czasów, kiedy się z nim bzykała, a ja od czasu, kiedyprzeprowadzałam wywiad z Alicią.785RLTKiedy już wjechałyśmy, zaparkowałam nie pod blokiem Paddy'ego, lecztrzy budynki dalej, po przeciwnej stronie ulicy.Paddy i Alicia byli na jakimśprzyjęciu.Dee, która znała ich terminarz, przewidywała, że wrócą około 22.45.Teraz była 22.38. Myślę, że stoimy za blisko powiedziała niespokojnie Lola. Możenas zobaczyć.Odjechałam jeszcze dziesięć metrów. Czy tak jest dobrze? Nie odparła Marnie. Teraz my nic nie widzimy.Zdusiłamwestchnienie i wróciłam na poprzednie miejsce. Jest ktoś! oświadczyła Marnie.Przed blokiem Paddy'ego zaparkował jakiś samochód i od stronykierowcy wysiadł mężczyzna. To on? Głos Loli drżał. To Paddy? Nie odparła Dee. To Sidney Brolly z jutrzejszymi gazetami.Patrzyłyśmy, jak zostawia coś pod drzwiami, po czym wraca dosamochodu, zawraca z piskiem opon i odjeżdża.Wszystkie popatrzyłyśmy nastos gazet. Bezpiecznie je tak po prostu zostawiać? zapytała Lola. Ona ma rację odezwała się Marnie. Ktoś mógłby je ukraść. Ukradłabyś gazety Paddy'ego de Courcy? zapytała Dee. Nie. No więc masz odpowiedz.Jezus! Są! Była 22.47.Instynktownie wszystkie pochyliłyśmy się, jak w jakimś gangsterskimfilmie z lat siedemdziesiątych, i obserwowałyśmy, jak saab Paddy'ego,kierowany przez Hiszpana Johna, zatrzymuje się pod blokiem.786RLTSłuchałyśmy, spocone z napięcia (przynajmniej ja byłam spocona, wsumie nie mogę się wypowiadać w imieniu pozostałych), jak drzwi otwierająsię i zamykają.A potem Hiszpan John odjechał.Ukradkiem zerkałyśmy, jak Paddy i Alicia znikają za drzwiami. Zaczekamy dziesięć minut powiedziałam. Potem wchodzimy. Dziesięć to zbyt oczywiste zaprotestowała Marnie. Lepiej dziewięć. Albo jedenaście zasugerowała Dee.Lola nic nie powiedziała.Bałam się, że może puścić pawia.Wciążprzełykała ślinę i oddychała głęboko.Za każdym razem gdy na nią patrzyłam,ogarniały mnie wyrzuty sumienia, że każę jej przez to przechodzić. Dlaczego on to robi? zapytała nagle Lola. Dlaczego jest takiokrutny? Jego matka zmarła, gdy miał piętnaście lat.Może musi karać wszystkiekobiety za to, że porzuciła go matka powiedziała Marnie. Długo chodziłamna terapię dodała. Wielu ludziom umiera matka, kiedy są nastolatkami mknęła Dee. Inie zmieniają się w żądnych władzy damskich bokserów. Moja zmarła, kiedy miałam piętnaście lat rzekła Lola. A ja nigdynikogo nie zbiłam.W sumie nic dziwnego.Nie wyglądała na taką, co jest w stanie zbićchoćby jajko. A jego ojciec był emocjonalnie wycofany kontynuowała Marnie.Może to odziedziczył.Jak już mówiłam. Długa terapia? zapytała Dee. Tak.Kiedy demokratycznie wybrane jedenaście minut minęło, rzekłam:787RLT Okej, no to idziemy.Wszystkie wysiadłyśmy z samochodu i przeszłyśmy przez ulicę.Deestanęła pod kamerą domofonu i zadzwoniła. Paddy, tu Dee.Właśnie tędy przejeżdżałam i pomyślałam, żemogłabym zamienić z tobą słówko odnośnie do jutra.(Jutro w Dail składano projekt jakiejś ustawy.) Jasne, wchodz.Drzwi otworzyły się i cała nasza trójka weszła na klatkę schodową.Deeżyczyła nam powodzenia i Marnie, Lola i ja weszłyśmy po schodach,prowadzących do mieszkania Paddy'ego.Ustawiłyśmy się przed jego drzwiami, ja w środku, Marnie lekko za mnąz lewej strony, a Lola lekko za mną z prawej strony. Jak Aniołki Charliego szepnęła Lola.Ale bliższe prawdy byłybyPalantki Charliego.Nie byłam przerażona.Byłam bardziej niż przerażona.Zupełnie straciłamwiarę w powodzenie naszej akcji: nasza trójka Lola, Marnie i ja nie nastraszyłaby nawet kulawego psa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]