[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zważywszy, iż kolacja została skonsumowana dość wcześnie, a Karol na razie zamknął się w gabinecie, Malwina była pewna, że mała przekąska przed snem okaże się niezbędna.Pewność brała się z doświadczenia.Mogło to nastąpić wcześniej lub później, porę trudno było przewidzieć, zatem wysiłki należało chwilowo skierować na świadków.Zatrzymać Justynkę i Helenkę, żeby nie poszły do siebie, żeby widziały na własne oczy, jak ona go kocha, żeby nie zalągł się w nich najmniejszy cień głupiego podejrzenia.Oba jej przyszłe, żywe dowody niewinności, nieco zaskoczone i zdziwione, poddały się presji.Zatrudnione przy produkcji owej przewidywanej przekąski, niewiele miały wprawdzie do roboty, ale za to bardzo dużo do wysłuchania.Malwina wybuchnęła uczuciowymi zwierzeniami, tłumacząc swoje wybryki, nawet dość logicznie, histerią nie do opanowania, niepewnością w kwestii wszelkich poczynań Karola, obawami o niego i wynikłą z tego wszystkiego przesadą.No i tą miłością bez granic, szarpaną pazurami zwątpienia, bo może on już jej wcale nie kocha.?Ogłuszyła swoich, tak starannie urabianych, świadków doszczętnie.Karol wyszedł z gabinetu o wpół do dziesiątej l rzeczywiście miał ochotę coś zjeść.Jakąś drobnostkę pod czerwone wino.Ujrzał stół zastawiony pełnym | wyborem zakąseczek, przypadkowo do czerwonego wina świetnie dostosowanych, świece, kieliszki i żonę z twarzą całkowicie odmienioną.Gdyby nie zwały ituszczu, prawie można by ją określić mianem pięknej kobiety.Przelotnie zastanowił się, jaką też głupota wywinęła, którą teraz będzie musiał nadrabiać.Justynka została przy stole, posadzona przez Malwinę prawie przemocą.Smętnie pomyślała, że plastereczek pieczeni wołowej z chrzanem zdoła chyba przełknąć, ponadto w gruncie rzeczy była ciekawa, 10 z tej rozszalałej ekspiacji ciotki może wyniknąć.Helenka zrezygnowała z pójścia spać i, symulując zajęcia w kuchni, też postarała się coś usłyszeć.- No? - powiedział Karol cierpko.- Co ci się znowu zepsuło? Brama poczuła się osamotniona? Malwina była w rozpędzie, przejęta rolą.- Bardzo cię przepraszam, kochanie, ludzie byli, ale nie udało im się naprawić, czegoś tam ze sobą nie wzięli, oni w ogóle mówią, że powinno się zmienić bramę na nową, taką, co to ona chodzi w powietrzu, ale ja nie mogłam zadecydować, bo nie wiem ile to kosztuje.I tak prawdę mówiąc, potem już nie miałam głowy do bramy, bo się denerwowałam Więc może ja jeszcze spróbuję jutro?W tym momencie przypomniała sobie wykąpanego pilota i zawahała się.Powiedzieć mu o tym od razu czy trochę później.?- Zatem to tylko brama? - zdziwił się Karol uprzejmie.- Nie wiem, czy warto było wkładać w nią tyle wysiłku.Aczkolwiek przyznaję, że widok stanowisz znacznie mniej okropny.Justynka ugryzła się w język, bo omal nie wyrwało się jej, że raz mógłby wuj ciotkę pochwalić wprost.Twarz zrobiła sobie naprawdę doskonale, a żadna przenośnia na pewno do niej nie dotrze.Obrazi i zaraz powie kretyństwo.- Czy to znaczy, że już nie musisz.- zaczeła zdławionym głosem Malwina i na szczęście nie zdążyła powiedzieć dalszego ciągu: “rozwodzić się mną", ponieważ rozdźwięczał się gong, a z nim razem domem wstrząsnęło potężne łomotanie do drzwi Z zewnątrz dobiegły jakieś krzyki.Obie z Justynka zerwały się z krzeseł, Helenka z kuchni wypadła do holu, jeden Karol pozostał na miescu.Oświetlenie wokół budynku pozwoliło ujrzeć wszystko od razu.Do drzwi walił Muminek, przez nie domkniętą bramę przedzierała się Muminkowa z ogromną łyżką wazową w dłoni.Muminek okrzykiem wzywał pomocy.Zjawisko było tak niezwykłe, że drzwi otwarto czym prędzej.Muminek, wpadłszy do wnętrza, usiłował je zamknąć i przytrzymać, ale Muminkowa okazała się lepsza, zamknięcie zdążyła uniemożliwić, ponadto zamierzyła się łyżką, co tak Helenkę, jak i Malwinę napełniło obawami, że zdemoluje nieszczęsne drzwi, częściowo oszklone.Wpuszczono ją zatem.Muminek uciekł w głąb domu, trafił do jadalni i schował się za krzesłem Karola.- Zabierzcie ją! - wychrypiał.- Przytrzymajcie! Ludzie, niech ona da sobie przetłumaczyć!- Ma pan, widzę, jakieś złudzenia? - powiedział Karol z lekką naganą.- Dobry wieczór.- Dobry? - oburzył się Muminek.- Dla kogo?!- Tak ogólnie.- Nie dla mnie! Panie sąsiedzie, ratunku! Złe w nią wstąpiło, no i co z tego, że człowiek parę słów zamieni, co za cholera jej naplotkowała.?! Przypadkiem babę spotkałem!Karol wykrzesał z siebie odrobinę zainteresowania.- Jaką babę?- Dentystkę.Larczykową.- Rozumiem, coś z zębami.Ona gryzła czy pan?- Nawet mi nie dłubała - powiedział Muminek z goryczą i wylazł zza krzesła, bo Muminkowa została przez żeńską odsiecz wciągnięta do salonu.Niebezpieczeństwo bezpośrednie przestało mu grozić.Z pełnych wzburzenia okrzyków, stopniowo przechodzących w zrozumiałe zdania, dało się w końcu wywnioskować, że Muminkowa złapała męża in flagraniti z piękną panią stomatolog i bez namysłu wkroczyła do akcji, chwytając pierwsze narzędzie, jakie jej wpadło pod rękę.Łyżkę wazową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]