[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bieżan zdołał się wreszcie wtrącić.- Przepraszam, jak rozumiem, pani Dorota dostała to w prezencie.?- A owszem, wczoraj - przyświadczyła chętnie Melania.- Wobec licznych świadków.- I dużo było takich rzeczy - dołożył równie chętnie Marcinek.- Pani Wanda pokazywała.Bardzo ładne i mówiła, że prawdziwe.- I gdzie ta reszta.?- Przestań się tak dopytywać, gdzie reszta i gdzie reszta, skąd mamy wiedzieć, do diabła, niech ci Wanda odpowie z tamtego świata.!Wkroczyła Sylwia z garnkiem parówek w sosie koperkowym, za nią Dorotka z herbatą i roladą owocową.Bieżan zjadł kolację, przyjrzał się chowaniu diamentowego naszyjnika z powrotem w wazoniku na szafie, wrócił do domu, ucieszył swoją, acz kochającą, to jednak zmęczoną żonę komunikatem, że nie jest głodny, dla uczczenia wspólnego wieczoru posiedział z nią przy lekkim winie i wreszcie poszedł spać, wciąż przepełniony uczuciem, że czegoś mu tu brakuje, czegoś zaniedbał i o czymś zapomniał.W głowie czuł jakby zamęt, nie wiadomo skąd pochodzący.Jacek znalazł się w lepszej sytuacji.Przeczekał wszystko i na samym końcu zdołał pogadać z Dorotką w samochodzie, dzięki czemu zyskał jako tako jasny obraz wydarzeń.* * *Za kwadrans dwunasta w poniedziałek Bieżan zdołał w pełni zrozumieć otrzymany od patologa dokument.Na wszelki wypadek zadzwonił do niego.- Ja się tylko upewniam - rzekł grzecznie.- W tłumaczeniu na ludzki język, coś tępego rąbnęło ją w łeb blisko prawej skroni i mogło, ale nie musiało, pozbawić ją przytomności.- Bardzo dobrze wiedziałem, że zadzwonisz - przerwał mu zaprzyjaźniony doktor.- Ta facetka miała osiemdziesiąt osiem lat, jak będziesz w tym wieku, dokładnie pojmiesz, że nawet pomachanie ścierką może cię oszołomić.Ale nie umrzesz od tego.Ona zaś umarła.Zdrowa jak rzadko, z jednym drobnym wyjątkiem, zaczynał się jej rak macicy i przejechałaby się na nim góra w dwa lata.Chyba, żeby wyciąć.- Ale nie od tego.- Napisałem ci to wyraźnie.Uderzenie nie mogło jej zabić.Truciznę wybij sobie z głowy, treść żołądka że każdemu życzyć.Same dobre rzeczy i ze dwie flachy wina.No, może półtorej.Wiem doskonale, o co mnie dalej zapytasz, nie widzę innej możliwości, jak tylko uduszenie poduszką.Prywatnie ci to mówię.Z doświadczenia.Powietrze w płucach zostało, ale tyle, że mnie by nie wystarczyło.Tobie też nie.I chyba jej.Bieżan milczał przez chwilę.- Znaczy, gdybym twierdził, że ktoś ją rąbnął, wykorzystał ogłuszenie i potrzymał tę poduszkę odpowiednio długo, ty byś nie zaprzeczył? - rzekł ostrożnie.- Nie.- A innej możliwości nie ma?- Ja nie znalazłem.Konkretnej przyczyny zejścia brak.Za dwa lata, to owszem, ale wtedy nikt by tego nie uznał za nieoczekiwane.- I są motywy.Cholera.- Wyrazy współczucia - powiedział patolog i wyłączył się.Przez ładne parę minut Bieżan siedział i myślał.Nie była to jedyna sprawa, jaką miał na warsztacie, ale wydała mu się jakoś najbardziej interesująca.Z pewnym wysiłkiem powstrzymał się od wyciągania pochopnych wniosków i w pierwszej kolejności zadzwonił do notariusza.Notariusz zdobył się na anielską cierpliwość i po raz trzeci opowiedział to samo, w tym wypadku nawet obszerniej, bo sam był nieskazitelnie niewinny, a z policją nie życzył sobie żadnych kontrowersji.Przepisy nakazywały mu szczerość.- Panie nadkomisarzu, de mortuis i tak dalej, ale to był istny potwór - zwierzał się Edziowi w godzinę później.- W dokumentach pan tego nie znajdzie, sam pilnowałem, żeby uniknąć zbytnich obwarowań, prywatnie to panu mówię, bo w zasadzie zabójstwom jestem przeciwny.Fakt, cały majątek zapisała w połowie córce chrzestnej córki, przy braku jakiejkolwiek rodziny jest to w pełni prawomocne, a w połowie siostrom tej chrzestnej córki, z tym że ta część jest obciążona legatami dla osób postronnych.Po sto tysięcy dolarów, inaczej nie umiała liczyć, jak tylko w dolarach, i musiałem się temu poddać, po sto tysięcy zatem dla niejakiego Marcina Jańczaka i dla niejakiego Jacka Wolińskiego, narzeczonych Doroty Pawlakowskiej.Panie nadkomisarzu, to niemożliwe, żeby ta dziewczyna miała dwóch narzeczonych równocześnie, żyjących ze sobą w zgodzie, to idiotyzm.Z wysiłkiem udało mi się uniknąć klauzuli, że jeden z nich musi się z nią ożenić.Na litość boską, może ona wcale nie chce, to młoda dziewczyna! Usunąłem także uwarunkowanie, iż rzeczona Dorota Pawlakowska ma się nią opiekować do samej śmierci, usiłowała zamieścić coś takiego, bo przecież mogła pożyć jeszcze z dziesięć lat, a kto wie czy nie dłużej i ta dziewczyna miałaby zatrute życie.Spędziłem z klientką dwie godziny i wyznam panu szczerze, czułem się ogłuszony.Nie dość na tym, już wcześniej miałem kontakt z osobami, które miały z nią do czynienia w Stanach, wszyscy pozbywali się jej z najwyższą ulgą.Zaprzyjaźniony z nią od młodości pan Wojciechowski zabronił przypominać jej swój numer telefonu, omal się przez nią nie rozwiódł, nie ze względów erotycznych, tylko dlatego, że zajmowała go dzień w dzień od rana do wieczora rozmaitymi poleceniami.Wszystko za nią musiał załatwiać, wie pan, jedna z tych osób, które potrzebują służby, sekretarzy, posłańców i tak dalej.A przy tym nie przychodziło jej do głowy, że za takie rzeczy trzeba płacić, domagała się tych usług za darmo.Przepraszam pana za tę lawinę, ale ulżyło mi niezmiernie, że się mogłem wygadać.Koszmarna staruszka.Pozornie miła i życzliwa, a de facto istna harpia!- I teraz dziedziczą po niej te wszystkie, wymienione przez pana osoby? - upewnił się.Bieżan.- Będą jakieś kłopoty z ustaleniem wysokości spadku?- Żadnych.Czterdzieści milionów dolarów, udokumentowane, ulokowane w akcjach, aktualny dochód na koncie bankowym u nas, podzielony między spadkobierców według stanu w chwili śmierci.Do wyliczenia bez żadnego trudu, nie kryję, że specjalnie się o to postarałem.Jeśli zaistnieją przeszkody, to tylko z pana strony.Bieżan westchnął ciężko.- No owszem, z mojej strony zaistnieją.Śmierć jest niespodziewana i z kolei ja teraz pozwolę sobie na szczerość.W grę może wchodzić zabójstwo.Notariusz wybałuszył na niego oczy i zamilkł na długą chwilę.- Może, wobec tego, ja za dużo powiedziałem.- Przeciwnie, za mało.Im więcej o denatce wiadomo, tym większa szansa odkryć prawdę.Czy ktoś jeszcze ją znał? Miała z kimś do czynienia po przyjeździe? Oprócz pana i rodziny?- Tego nie wiem.Może należałoby skontaktować się ponownie z panem Wojciechowskim w Nowym Jorku, chociażby telefonicznie.A może tam go ktoś przesłucha, to przecież ciągle obywatelka amerykańska.Ponadto nie mam pojęcia, z kim więcej mogła mieć do czynienia przez te parę lat poszukiwań.- Ma pan na myśli poszukiwanie Doroty Pawlakowskiej?- Przedtem Krystyny Wójcickiej.Tak.Matki.Różne nazwiska, bo Dorota ma po ojcu, a rodzice ślubu nie wzięli.Stąd trudności.A ona była uparta, to kilka lat trwało, wcześniej, o ile wiem, szukano przez jakichś znajomych Wojciechowskiego, przez biuro detektywistyczne, nie znam szczegółów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]