[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To co zrobisz, pozbawiony jaj pieszczochu Natury?! -dobiegł go niski, tubalny głos od strony wejścia donamiotu.Brzmiał groznie nawet mimo pobrzmiewającegow nim rozbawienia.A może to właśnie ów miedziakwesołości sprawił, że włoski na karku Lokiego uniosły się, acieknący mu po plecach pot nagle zastygł w małe sople.Boprzecież nietrudno zgadnąć, co bawi faceta, który jakosztandaru używa krwawego ochłapu skóry, a wypełnionychpachnidłami zwłok - jako odpowiednika wywaru z melisy.No to się zaczyna - westchnął w duchu Loki, odwraca-jąc powoli głowę.- Czas sprawdzić, czy spełni się dziesiątkaz wyliczanki Donnana.Jak to było? Oberon z radością236236236236przyjmie od nas dar i to jest właśnie dziesiątki czar!" Cóż,zaraz się okaże nie tylko, czy z radością, ale czy w ogóle.- Witaj, Oberonie, władco Doliny - rzekł zgięty wniskim ukłonie.Nawet za niskim jak na dworzanina iszlachcica, ale przecież Cluny już od dawna nim nie był.Skończyły się dla niego czasy robienia malinek na udachdworskich ślicznotek.Teraz był tylko wiejskim frajerem.atacy muszą kłaniać się w pas.- Cieszę się, że znajdujęcię w zdrowiu.Oberon wyszedł z cienia namiotu i stanął w pełnymsłońcu, łapiąc się pod boki.Był postawnym, by nie po-wiedzieć zwalistym mężczyzną o bujnej rudej brodzie irównie ognistych włosach splecionych w co najmniej setkędrobnych warkoczyków.Bardzo przypominał nordyckichAsów - Loki pamiętał, że jak władca Doliny stanął kiedyśramię w ramię z Thorem, byli niemal równi, tak wzdłuż, jaki wszerz.Dopiero po chwili można było dostrzecpodobieństwo do innych Sidhe.Przede wszystkim pod zapuszczoną wbrew Naturze, wmagiczny sposób brodą ukrywał pociągłą, delikatną elfiątwarz.Gdyby nie obfity zarost, zupełnie by nie pasowała dopotężnego ciała, a tak przynajmniej na pierwszy rzut okawyglądał dość męsko.Z dłońmi nie dało się już jednak zrobić za wiele.Wchłodniejsze dni Oberon nosił rękawice, które pogrubiałyjego smukłe, długie palce - marzenie każdego pianisty.Wdniach tak skwarnych jak ten mógł tylko starać się jaknajczęściej chować je za plecami.Loki na wszelki wypadek przygryzł policzek od środka,by powstrzymać choćby cień uśmiechu.Ponownie zgiął sięw pas.237237237237- Zeszłego wieczora zaszczycił nas swą obecnością Puk,twój posłaniec, głosząc radosną nowinę, że zamierzasz nasdziś odwiedzić, Panie.Obok siebie usłyszał prychnięcie i kątem oka zauważył,że śliczna Sidhe wygina pogardliwie wargi.Mina Oberonateż raczej nie wyrażała aprobaty.- Słodycz w nadmiarze to rzecz obojętna, Cluny -rzekłwładca Doliny.- Kiedyś twoje towarzystwo więcej dawałomi radości.Ale od tamtej pory Cluny przysiągł wstrzemięzliwość,przerośnięty hermafrodyto - pomyślał Kłamca, kolejny razwalcząc z rozbawieniem.Wyprostował się i przejechał rękąpo krzyżach.- Wybacz zatem, Oberonie, że chciałem ci sprawićradość, przymilając się jak reszta twojego Dworu - po-wiedział już śmielej.- Dawno mnie tam nie było, ale za-łożyłem, że w swym uładzeniu zrobili oni postępy.Jakwidać, przeceniłem nieco ich zdolności.Władca zamrugał kilkakrotnie, po czym powiódłwzrokiem po placu, najwyrazniej sprawdzając, jak wieleosób mogło słyszeć śmiałe słowa Lokiego.Wreszcieodchylił głowę do tyłu i roześmiał się głośno.- I widzisz, Cluny?! - zawołał wreszcie.- Takiego cięwłaśnie zapamiętałem.Nadętego, cwanego suczego syna.- Człowieka wady ryjemy na spiżu, na wodzie spisu-jemy jego cnoty, Oberonie - wyrecytował Kłamca.Powolikończyły mu się cytaty zapamiętane z telewizyjnychadaptacji Szekspira zrealizowanych niegdyś przez BBC.Cóż, obejrzał je tylko dzięki Michałowi, a dokładniej,238238238238zadaniom wymagającym całych dni wyczekiwania.Terazpoczuł do archanioła nutkę wdzięczności.- Ależ ja wcale nie uważam, by to była wada.- Oberonpostąpił krok do przodu i ręką wskazał wnętrze swojegonamiotu.- Rozbawiłeś mnie, Cluny, a o to niełatwoostatnio.Wstąp zatem w me progi i napij się ze mną, asłużba niech zajmie się wyładunkiem twych darów.Loki skinął głową.- Dobrze, Oberonie.Jest jednak jeden prezent, którypragnę dać ci osobiście.- Odczekał chwilę, dając władcyczas, by ten zapytał, o co chodzi.W końcu jednak dał zawygraną.- Przywiozłem ci, panie, najbardziej znienawi-dzonego z Asów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]