[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bucior podawał flaszki heweliusza, a Fizyk ze srebrnego pudełeczka, które przypominało miniaturową cukiernicę, sypnął na spodek białego proszku, wyjął z kieszeni szklaną rurkę i z jej pomocą wciągnął ten puder do nosa, po czym podał spodek i rurkę Buciorowi, który z najwyższym ukontentowaniem, acz bez pośpiechu, uczynił to samo i nie będę ukrywał, kochany panie Bohumilu, że wiedziałem, co zaraz nastąpi i pewnie dałbym się skusić, gdyby nie panna Ciwle, która szepnęła mi do ucha — tego niech pan nie bierze, mam coś lepszego, potem… — więc odmówiłem grzecznie Buciorowi, kiedy zaproponował niucha, szklana rureczka i spodek zostały odłożone, jedliśmy pieczone płaty mięsa, popijając schłodzonym w cynkowanej wanience heweliuszem, a Fizyk opowiadał o swoim najszczęśliwszym, kalifornijskim lecie, kiedy stanął na szczycie, kiedy miał masę forsy, kiedy kochały go kobiety, kiedy robiono z nim wywiady, a wszystko zaczęło się tu, w Polsce, bo Fizyk, muszę wyjaśnić, kochany panie Bohumilu, był rzeczywiście fizykiem, pracował na naszym uniwersytecie jako młodszy asystent, ale zarabiał tak nędznie i chciał wyjechać do Ameryki tak bardzo, że zaczął tu, na działkach, produkować cementowe pustaki i bloczki, a ponieważ były to ostatnie lata generalskich rządów, towar szedł po prostu jak woda, po krótkim czasie Fizyk zatrudniał w tej manufakturze pół swojej katedry, no i miał na ten upragniony bilet do Chicago i na początek swojej amerykańskiej drogi sporo grosza, ale tam, za Oceanem, sprawy nie potoczyły się tak gładko, o pracy w swoim zawodzie nawet nie miał co marzyć, forsa stopniała prędko, imał się różnych zajęć, skończyła się wiza, słowem bryndza, no i kiedy był już na samym dnie, kiedy nocował w najohydniejszych norach, przyszedł ów magiczny moment, o jakim marzą wszyscy imigranci, niespodziewany dar od losu, hollywoodzki zwrot akcji: w Minneapolis siąpił deszcz ze śniegiem, Fizyk, w znoszonych adidasach, snuł się ulicą i myślał już tylko o samobójstwie, lecz przed tym ostatecznym rozwiązaniem chciał się gdzieś ogrzać i wstąpił do galerii sztuki, a tam demontowano akurat jakąś wystawę, jakieś drewniane instalacje, jakieś drewniane bale ponacinane mechaniczną piłą, Fizyk przyglądał się robotnikom taszczącym te toporne konstrukcje i wtedy facet w krawaciku podszedł do niego i powiedział — dzisiaj zamknięte, za trzy dni będziemy mieli nową ekspozycję, proszę nam nie utrudniać pracy — więc Fizyk odpowiedział — odczep się chłopie, jestem artystą z Europy, niczego nie utrudniam i patrzę tylko na możliwości waszej sali — jakie znów możliwości — zapytał tamten — mobilne możliwości, durniu, ty pewnie nie słyszałeś nigdy o tym rodzaju sztuki, no ale Ameryka, która nam dała Pollocka, Beuysa i Warhola, Ameryka, na której byliśmy wszyscy wychowani, teraz już goni w piętkę, pożera własny ogon, serce prawdziwej sztuki znów bije w Europie — mówiąc to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]