[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dawaj tu zaraz kurÄ™! WetknÄ…Å‚ zgÅ‚upiaÅ‚emu chÅ‚opu dziesiÄ…taka w rÄ™kÄ™,wziÄ…Å‚ kurÄ™, ukrÄ™ciÅ‚ jej Å‚eb, a jej wÅ‚aÅ›ciciela wypchnÄ…Å‚ z wagonu podawszy muuprzednio rÄ™kÄ™ i potrzÄ…snÄ…wszy niÄ… mocno, po przyjacielsku:- Jó napot, barátom, adieu, idz sobie do swojej baby, bo ciÄ™ przepÄ™dzÄ™ na zbityÅ‚eb.- Sam pan widzi, panie oberlejtnant, że z ludzmi dogadać siÄ™ można - rzekÅ‚Szwejk do porucznika Lukasza.- Najlepiej, gdy siÄ™ wszystko udaje zaÅ‚atwić bezskandalu, bez wielkich ceremonii.Teraz z Balounem ugotujemy panu takiegorosoÅ‚u z kury, że w Siedmiogrodzie poczujÄ… jego zapach.Porucznik Lukasz nie wytrzymaÅ‚, wytrÄ…ciÅ‚ Szwejkowi nieszczÄ™snÄ… kurÄ™ z rÄ…k ikrzyknÄ…Å‚ na niego:Wiecie Szwejku, na co zasÅ‚uguje taki żoÅ‚nierz, który w czasie wojny Å‚upispokojnych mieszkaÅ„ców?- Na honorowÄ… Å›mierć od kuli i prochu - uroczyÅ›cie odpowiedziaÅ‚ Szwejk.349- Wy zasÅ‚ugujecie tylko na stryczek, mój Szwejku, boÅ›cie poszli Å‚upić jak zbój.WyÅ›cie, drabie jeden, nawet nie wiem, jak was nazwać, zapomnieli o przysiÄ™dze.Przecież z wami można rozum stracić!Szwejk spojrzaÅ‚ na porucznika okiem pytajÄ…cym i szybko wyrecytowaÅ‚:- PosÅ‚usznie meldujÄ™, że o przysiÄ™dze nie zapomniaÅ‚em i pamiÄ™tam, co żoÅ‚nierzprzysiÄ™ga.PosÅ‚usznie meldujÄ™, panie oberlejtnant, że uroczyÅ›cie przysiÄ™gaÅ‚emswemu najjaÅ›niejszemu królowi i panu, Franciszkowi Józefowi I, że wierny iposÅ‚uszny bÄ™dÄ™ także generaÅ‚om jego cesarskiej moÅ›ci i w ogóle wszystkimprzeÅ‚ożonym swoim, że bÄ™dÄ™ ich szanować i chronić, a ich rozkazy irozporzÄ…dzenia we wszystkich sÅ‚użbach speÅ‚niać gorliwie przeciwko wszelkiemunieprzyjacielowi, ktokolwiek byÅ‚by nim i gdziekolwiek zażąda tego ode mnie wolajego cesarskiej i królewskiej moÅ›ci, na wodzie, pod wodÄ…, na ziemi, w powietrzu,we dnie i w nocy, w bitwach, natarciach, w potyczkach i w jakichkolwiek innychprzedsiÄ™wziÄ™ciach, w ogóle na każdym miejscu.Szwejk podniósÅ‚ kurÄ™ i stojÄ…c wyprostowany, patrzyÅ‚ w oczy porucznikowiLukaszowi i recytowaÅ‚ dalej:-.każdego czasu i we wszystkich okolicznoÅ›ciach mężnie i dzielnie walczyć,wojsk swoich, sztandarów i chorÄ…gwi oraz dziaÅ‚ nigdy nie opuszczać, znieprzyjacielem nigdy w żadne porozumienia nie wchodzić, a zawsze takpostÄ™pować, jak tego prawa wojenne wymagajÄ… i jak dzielni żoÅ‚nierze czynićpowinni, że takim obyczajem żyć pragnÄ™ i umierać.Tak mi dopomóż Bóg.Amen.A tej kury to ja, proszÄ™ pana, nie zÅ‚upiÅ‚em, ale zachowywaÅ‚em siÄ™ przystojniepamiÄ™tajÄ…c o przysiÄ™dze swojej.- Rzucisz tÄ™ kurÄ™, bydlÄ™ jedno, czy nie? - wrzasnÄ…Å‚ na niego porucznik Lukaszi zdzieliÅ‚ go jakimiÅ› papierami przez rÄ™kÄ™, w której Szwejk trzymaÅ‚ nieboszczkÄ™.-Spójrz na te papiery! Masz tu czarne na biaÅ‚ym: PrzesyÅ‚a siÄ™ szeregowca JózefaSzwejka, rzekomo ordynansa tejże kompanii.oskarżonego o kradzież. A terazpowiedz mi, ty maruderze, ty hieno! Nie, ja ciÄ™ jednak kiedy zabijÄ™, zabijÄ™,rozumiesz? Powiedz mi, ty idioto, zbóju, jak mogÅ‚eÅ› byÅ‚ upaść tak nisko?- PosÅ‚usznie meldujÄ™ - rzekÅ‚ uprzejmie Szwejk - że stanowczo o nic innegochodzić nie może, jeno o pomyÅ‚kÄ™.Kiedym otrzymaÅ‚ paÅ„ski rozkaz, żeby panuzbÄ™bnić coÅ› dobrego do zjedzenia, tom siÄ™ zaczÄ…Å‚ zastanawiać, co jest najlepsze.KoÅ‚o stacji nie byÅ‚o nic, tylko koÅ„skie salami i jakieÅ› suszone oÅ›le miÄ™so.WiÄ™cposÅ‚usznie meldujÄ™, panie oberlejtnant, wszystko sobie dobrze rozważyÅ‚em.Nawojnie trzeba siÄ™ odżywiać dobrze i pożywnie, żeby można byÅ‚o znosić wszystkiewysiÅ‚ki marszów.WiÄ™c chciaÅ‚em, panu zrobić wielkÄ… uciechÄ™ i postanowiÅ‚em,panie oberlejtnant, ugotować panu rosół z kury.- Rosół z kury! - powtórzyÅ‚ porucznik chwytajÄ…c siÄ™ za gÅ‚owÄ™.- Tak jest, posÅ‚usznie meldujÄ™, panie oberlejtnant, rosół z kury.- KupiÅ‚em cebulÄ™ i pięć deka makaronu.Wszystko, proszÄ™ pana, mam.W tejkieszeni cebula, w tej makaron.Sól mamy w kancelarii i pieprz także.PotrzebnabyÅ‚a jeszcze tylko kura.WiÄ™c poszedÅ‚em za stacjÄ™, do Isatarczy.WÅ‚aÅ›ciwie jest totaka sobie wioska, a nie żadne miasto, chociaż zaraz na pierwszej ulicy jest tamtaki napis: Isatarcsa város.IdÄ™ jednÄ… ulicÄ… z ogródkami, drugÄ…, trzeciÄ…,czwartÄ…, piÄ…tÄ…, szóstÄ…, siódmÄ…, ósmÄ…, dziewiÄ…tÄ…, dziesiÄ…tÄ…, jedenastÄ…, aż natrzynastej ulicy na samym koÅ„cu, gdzie za maÅ‚ym domkiem zaczynaÅ‚y siÄ™ Å‚Ä…ki,350Å‚aziÅ‚o sobie stado kurek.PodszedÅ‚em do nich i wybraÅ‚em najlepszÄ…, najcięższÄ… inajwiÄ™kszÄ…, niech pan spojrzy, panie oberlejtnant, sam tÅ‚uszcz.Nie trzeba jejnawet obmacywać, bo to siÄ™ widzi na pierwsze spojrzenie, że kokoszka dostawaÅ‚aziarno.WiÄ™c wziÄ…Å‚em jÄ… do rÄ…k publicznie i na oczach wszystkich mieszkaÅ„ców,którzy coÅ› tam po madziarsku wykrzykiwali.Trzymam tÄ™ kurÄ™ za nogi i pytamsiÄ™ kilku ludzi, po czesku i po niemiecku, czyja to jest kura, żebym jÄ… mógÅ‚ kupićod wÅ‚aÅ›ciciela.W tej samej chwili z owego domku na skraju wybiega chÅ‚op z babÄ…i zaczyna pyskować po madziarsku, a potem po niemiecku, że w biaÅ‚y dzieÅ„ukradÅ‚em mu kurÄ™.MówiÄ™ mu, żeby nie krzyczaÅ‚, bo zostaÅ‚em wysÅ‚any, żeby kurÄ™kupić.I mówiÄ™ mu, jak siÄ™ rzeczy majÄ….Ale ta kura, którÄ… trzymaÅ‚em za nogi,zaczęła siÄ™ raptem trzepotać i machać skrzydÅ‚ami, a ponieważ trzymaÅ‚em jÄ…lekko, wiÄ™c mi uniosÅ‚a rÄ™kÄ™ i chciaÅ‚a widać usiąść na nosie swego pana.A tenzaraz z pyskiem na mnie, żem go tÄ… kurÄ… siepnÄ…Å‚ w zÄ™by.A jego baba w pisk iciÄ…gle woÅ‚a na kokoszkÄ™: puta, puta, puta, puta.A tu jakieÅ› cymbaÅ‚y, nie wiedzÄ…cwcale, o co chodzi, przyprowadziÅ‚y honwedów, których też poprosiÅ‚em, żeby mnieodprowadzili na Bahnhofskommando, żeby niewinność moja wypÅ‚ynęła jak oliwana wodÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]