[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A widzi pan! Następnie ważną rzeczą było usunięcie pana jak można najdalej, żeby panprzypadkiem nie dowiedział się.o swym urzędowaniu u Mawsona.Dano panu w tym celuów awans i posłano tutaj, gdzie natychmiast opatrzono morderczą robotą, żeby zapobiecochocie wyjazdu do Londynu, która mogłaby się przy mniejszej pracy nadarzyć.Czy to niejasne? Po co więc jegomość grał rolę swego brata? I to oczywiste.Najwidoczniej jest ich dwóch.Jeden z nich gra obecnie pańską rolęurzędnika w biurze Mawsona.Drugi grał rolę pańskiego protektora.Ponieważ jednak po-trzebna jest i trzecia osoba, a obcy człowiek w tej spółce nie byłby pożądany, zmienił więcswoją powierzchowność, licząc na to, że podobieństwo rodzinne dwóch braci nie będzie panaraziło.I rzeczywiście, gdyby nie ten charakterystyczny ząb, nie zrodziłoby się w panu podej-rzenie.Holl Pickroft załamał ręce z rozpaczy. Boże! wykrzyknął lecz co ten drugi Pickroft robił u Mawsona? Co począć, panieHolmes, by w porę zapobiec nieszczęściu? Trzeba zatelegrafować do Mawsona. W soboty kończą pracę o 12. Nic nie szkodzi.Może będzie tam jakiś wozny lub strażnik. Naturalnie! Przecież musi być dyżurujący: mają przecież kosztowności w skarbcu. A więc tak! Zatelegrafujemy do nich z zapytaniem, czy wszystko w porządku i czy pra-183cuje u nich urzędnik z takim jak pańskie nazwiskiem.Wszystko to bardzo proste, ale czegośnie pojmuję; dlaczego jeden z tych łotrów, zobaczywszy nas, poszedł i powiesił się. Gazeta! wykrztusił naraz ktoś za nami.Był to Pinner, który odzyskał przytomność;uniósł się i usiadł, zataczając dokoła błędnymi jeszcze oczyma i obmacując rękoma swąszyję. Gazeta! Ależ naturalnie, że gazeta zawołał Holmes. Ależ idiota ze mnie! Zapomnia-łem całkiem o gazecie, a przecież najpierw w niej należało szukać przyczyn tego kroku.Porwał gazetę ze stołu i mimowolny krzyk wyrwał mu się z piersi. Patrz no, Watsonie! Wieczorne wydanie Evening Standard.Wszystko, czego nam po-trzeba.Czytaj. Zbrodnia w City.Zabójstwo u Mawsona i Williamsa.Usiłowanie grabieży;ujęcie zbrodniarza.Bądz łaskaw, Watsonie, przeczytaj to nam głośno. Usiłowanie rabunku wraz z zabójstwem, zakończone ujęciem zbrodniarza, poruszyło dzi-siaj całą dzielnicę.Parę tygodni temu do firmy Mawson i Williams zostały złożone na prze-chowanie kosztowności o wartości około miliona funtów.W tym celu zakupiono specjalnekasy pancerne najnowszego typu, a w gmachu dniem i nocą dyżurował policjant.Tydzieńtemu przyjęto do pracy nowego urzędnika, nazwiskiem Pickroft.Okazało się, że pod to na-zwisko podszył się dobrze znany policji zbrodniarz i rabuś, Beddington, który razem ze swymbratem zbiegł z więzienia.Jakimś sposobem udało mu się podszyć pod nazwisko Pickroft iwejść w kręgi pracujących u Mawsona, z czego wkrótce skorzystał, robiąc woskowe odciskizamków i kluczy, by następnie dostać się do kas pancernych.W sobotę biuro Mawsona zakończyło pracę o 12 w południe.Dlatego sierżant Tuzan, stró-żujący przed gmachem, był nieco zdziwiony, ujrzawszy jegomościa, wychodzącego z kantoruz workiem podróżnym w ręku.Tknięty jakimś przeczuciem, udał się za nim i przy pomocydrugiego policjanta aresztował go, pomimo gwałtownego oporu ze strony złoczyńcy.W tor-bie znaleziono wiele papierów wartościowych i cały stos banknotów.Zrewidowawszy następnie kantor, policjanci znalezli związane ciało stróża, wciśnięte dokasy ogniotrwałej.Gdyby nie domyślność i czujność policjanta, zbrodnia nie zostałaby wy-kryta aż do poniedziałku.Po zakończeniu pracy Beddington powrócił pod jakimś pozorem dokantoru, zabił stróża i dopuścił się kradzieży.Jego brat, zazwyczaj operujący z nim w spółce,dotychczas nie został wykryty, pomimo energicznego pościgu. Co do tego, pomożemy nieco policji rzekł Holmes, wskazując na złoczyńcę, wciążjeszcze siedzącego w dawnej pozycji. Dziwny to twór człowiek, prawda, Watsonie? Nawet łotr i zabójca może wzbudzić wswym bracie tyle przywiązania, że ten na wieść o jego ujęciu z rozpaczy targnie się na sweżycie.Nie mamy tu już nic więcej do roboty.Ja i doktor zostaniemy na straży, a pan, paniePickroft, zbiegnie na dół i sprowadzi policję.184Rozdział 4Stały pacjentBył dżdżysty dzień wrześniowy.Rolety w naszym pokoju do połowy zasłaniały okno.Holmes leżał zwinięty na kanapie i po raz kolejny odczytywał list, który otrzymał rano.Odupału prawie omdlewał.Ja czułem się znacznie rzezwiejszy, a to dzięki mej kilkuletniej służ-bie w Indiach przyzwyczaiłem się tam do jeszcze większej spiekoty.Gazeta, którą czyta-łem, była mało ciekawa parlament miał wakacje.Znajomi się rozjechali, a mnie po prostuciągnęło gdzieś do lasu czy nad morski brzeg.Sprawy finansowe tak się jednak ułożyły, żeurzeczywistnienie tego marzenia musiałem odłożyć na przyszłość.Co się tyczy mego towa-rzysza, nie nęciły go ani las, ani woda; lubił leżeć u siebie w domu, czuć się częścią gwarnejpięciomilionowej ludności i rozwiązywać jakieś tajemnicze, zagmatwane sprawy.Umiłowa-nie przyrody było dlań rzeczą obcą; miasto opuszczał tylko wtedy, kiedy złoczyńca jako terendziałania przekładał wieś nad miejskie mury.Widząc, że Holmes nie kwapi się do rozmowy, odrzuciłem natrętną gazetę, wtuliłem sięgłębiej w fotel i dałem folgę myślom.Naraz obudził mnie z zadumy głos mego przyjaciela. Masz rację, Watsonie rzekł nierozsądnie jest w ten sposób załatwiać sprawy. Nierozsądnie! zawołałem i aż wstałem z podziwu, tymi bowiem słowami wypowie-dział głośno to, co myślałem w tej chwili po cichu. Cóż to takiego, mój drogi? Wiesz, to już przechodzi wszelkie granice wyobrazni.Holmes roześmiał się, widząc moje zdumienie. Czy pamiętasz? Niedawno czytałem ci jeden z utworów Poego, w którym subtelny ob-serwator i myśliciel śledził ruch myśli swego towarzysza, chociaż ów nie wypowiadał ich nagłos.Zmiałeś się wtedy z tego i nazywałeś to fantazją literacką.A gdym ci oświadczył, iżzazwyczaj trzymam się tej samej zasady obserwacyjnej, zwątpiłeś w słuszność moich słów. Cóż znowu! Tak jest, Watsonie! Nie powiedziałeś mi tego otwarcie, lecz wyczytałem to wyraznie ztwoich oczu.Gdy spostrzegłem obecnie, że odrzuciłeś gazetę i pogrążyłeś się w zadumie,185byłem wielce rad, że mogłem śledzić bieg twoich myśli i uwagą w porę dać ci dowód, że sięnie chełpiłem bez podstaw.Jednak to oświadczenie nie usatysfakcjonowało mnie w pełni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]