[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilku silnych ugryzień przebiło zgrubienie z tyłu czaszki.Mój umysł zaskoczył.Carole Comptois, ofiara z Montrealu, która została powieszona za nadgarstki i torturowana, też była atakowana przez psy.To jest doszukiwanie się związków, Brennan.Tak.To śmieszne.Nie, mówiłam sobie.Nie jest.Do tej pory sceptycyzm nic dla nich nie zrobił.Nie byłam przekonana co do ataku zwierząt.Wątpiłam w związek Heidi Schneider z Domem Owensem i nie widziałam nic, co mogłoby łączyć go z Jennifer Cannon.Nie pomogłam Kathryn ani Carlie'emu i nie zrobiłam nic, by odnaleźć Annę Goyette.Od tej chwili będę szukać związków.Jeżeli istnieje najmniejsza możliwość, że Carole Comptois i kobiety z wyspy Murtry mają ze sobą cokolwiek wspólnego, to ją wezmę pod uwagę.Zadzwoniłam do Hardaway'a, choć nie spodziewałam się, że będzie tak długo pracował w sobotę.Nie pracował.Ani on, ani LaManche, patolog, który wykonał autopsję Comptois.Obu zostawiłam wiadomości.Sfrustrowana wzięłam kartkę papieru i zaczęłam spisywać to, co wiedziałam.Jennifer Cannon i Carole Comptois pochodziły z Montrealu.Obie zmarły po ataku zwierząt.Na szkielecie ofiary zakopanej z Jennifer Cannon też znalazłam ślady zwierzęcych zębów.Ilość Rohypnolu w jej ciele wskazuje na silne zatrucie.Rohypnol stwierdzono także u obu ofiar znalezionych razem z Heidi j Schneider i jej rodziną w St-Jovite.Znaleziono go również w ciałach na miejscu morderstwa/samobójstwa w Solar Temple.Solar Temple miało swoje ośrodki w Quebecu i w Europie.Z domu w St-Jovite ktoś dzwonił do komuny na wyspie Świętej Heleny.Obie posiadłości należą do Jacquesa Guilliona, który także miał posiadłość w Teksasie,Jacques Guillion jest Belgiem.Jedna z ofiar w St-Jovite, Patrice Simonnet, też była Belgijką.Heidi Schneider i Brian Gilbert związali się z grupą Owensa w Teksasie i trafili tam, kiedy przyszły na świat ich dzieci.Wyjechali z Teksasu i zostali zamordowani.W St-Jovite.I oni, i Simonnet zginęli mniej więcej trzy tygodnie temu.Jennifer Cannon i niezidentyfikowana ofiara z Murtry zmarły trzy do czterech tygodni temu.Carole Comptois zginęła niecałe trzy tygodnie temu.Popatrzyłam na kartkę.Dziesięć.Dziesięć osób zginęło.Może w ten sam dzień.Dzień śmierci.Ofiary znajdowaliśmy dzień po dniu, ale oni wszyscy umarli mniej więcej w tym samym czasie.Kto będzie następny? W jakiż to piekielny krąg zstąpiliśmy?Kiedy wróciłam do domu, zaraz usiadłam przed komputerem, by przejrzeć mój raport o szkielecie z Murtry i uzupełnić go o opis ran zadanych przez zwierzęta.Potem wydrukowałam go, by spokojnie przeczytać.Skończyłam, gdy kurant zegara odśpiewał cały refren Westminsteru i wybił sześć razy.Mój żołądek dał mi znać, że od śniadania nic nie jadłam.Wyszłam na patio i zebrałam trochę bazylii i szczypiorku.Potem pocięłam na kawałki ser, wyjęłam z lodówki jajka i wszystko razem wymieszałam.Opiekłam kolejnego bajgia, nalałam dietetyczną colę do szklanki i wróciłam do biurka w salonie.Przeczytałam listę, którą zrobiłam na uniwersytecie, i przyszło mi coś do głowy,Od zniknięcia Anny Goyette też minęły prawie trzy tygodnie.Przeszła mi ochota na jedzenie.Odeszłam od biurka, by wylądować na kanapie.Położyłam się i pozwoliłam moim myślom płynąć i tworzyć skojarzenia.Najpierw pomyślałam o nazwiskach.Schneider.Gilbert.Comptois.Simonnet.Owens.Cannon.Goyette.Nic.Wiek.Cztery miesiące.Osiemnaście lat.Dwadzieścia pięć.Osiemdziesiąt.Żadnego związku.Miejsca.St-Jovite.Wyspa Świętej Heleny.Związek?Święci.Czy to może coś znaczyć? Zapisałam, żeby zapytać Ryana, gdzie dokładnie znajduje się posiadłość Guilliona w Teksasie.Przygryzłam paznokieć kciuka.Dlaczego Ryan tak długo nie dzwoni?Spojrzałam na półki zajmujące sześć z ośmiu ścianek mojej werandy.Od podłogi do sufitu same książki.To jedyna rzecz, której nie potrafię się pozbyć.Naprawdę musiałabym je przejrzeć i niektóre wyrzucić.Posiadam mnóstwo tekstów, których już nigdy nawet nie otworzę, niektóre jeszcze z czasów studenckich.Uniwersytet.Jennifer Cannon.Anna Goyette.Obie studiowały na uniwersytecie Mc-Gill.Pomyślałam o Daisy Jeannotte i o tym, co mówiła o swojej asystentce.Popatrzyłam na komputer.Kiedy ekran wygasał, wokół niego wężowymi ruchami zaczynał krążyć kręgosłup.Potem pojawiały się kości długie, następnie żebra, miednica i ekran przybierał czarny kolor.Przedstawienie zaczynało się od nowa, kiedy pojawiała się obracająca się czaszka.E-mail.Kiedy z Jeannotte wymieniłyśmy adresy internetowe, poprosiłam ją, aby skontaktowała się ze mną, jeżeli Anna wróci.Dziś jeszcze nie sprawdzałam, czy mam jakieś wiadomości.Załogowałam, przesłałam swoją pocztę i przebiegłam wzrokiem listę wysyłających.Nie było nic od Jeannotte.Ale mój siostrzeniec Kit przesłał trzy wiadomości.Dwie w zeszłym tygodniu, jedną dziś rano.Nigdy nie wysyłał mi e-maili.Otworzyłam ostatnią wiadomość.Od: khowardDo: tbrennanTemat : HarryCiociu Tempe:Dzwoniłem, ale Ciebie nie bylo.Bardzo się martwię o Harry.Proszę, zadzwoń.KitOd kiedy skończył dwa lata, Kit mówił swojej matce po imieniu.Sami rodzice tego nie pochwalali, ale on nie chciał przestać.Harry po prostu lepiej mu brzmiało.Przejrzałam dwie pozostałe wiadomości i miałam mieszane uczucia.Bałam się o bezpieczeństwo Harry.Wkurzałam się na jej nonszalancki stosunek do wszystkiego.Współczułam Kitowi.Czułam się winna, bo się z nią nie liczyłam.To pewnie on dzwonił podczas mojej rozmowy z Kathryn.Poszłam do korytarza i wcisnęłam guzik.Cześć, ciociu Tempe.Mówi Kit.Dzwonię z powodu Harry
[ Pobierz całość w formacie PDF ]