[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli spotkainnego, może od niego się odwróci? Jeżeli Iaokanann jest naprawdę Eliaszem, potrafi jejuniknąć; jeśli nim nie jest, mord nie będzie miał znaczenia.Mannaei stojący u boku Heroda pojął jego zamysły.Witelius przywołał go i powierzył mu hasło dane warcie pilnującej ciemnicy.Nastąpiło odprężenie.Za chwilę będzie po wszystkim!Jednak Mannaei nie śpieszył się z wykonaniem zadania.Wrócił, ale jakże wstrząśnięty.Od czterdziestu lat wykonywał zawód kata.On, który uto-pił Arystobulosa, udusił Aleksandra, spalił żywcem Matatiasża, ściął Sosima, Pappusa, Józefai Antypatra, nie miał odwagi zgładzić Iaokananna! Dzwonił zębami ze strachu i drżał na ca-łym ciele.20Spostrzegł był bowiem nad ciemnicą Wielkiego Anioła Samarytan, całego pokrytegooczami, który potrząsał olbrzymim czerwonym mieczem, otoczony językami płomieni.Dwajżołnierze, przyprowadzeni jako świadkowie, mogli to potwierdzić.Nie widzieli nikogo, oprócz żydowskiego setnika, który rzucił się na nich, więc przestałistnieć.Wściekłość Herodiady buchnęła z gardła potokiem gminnych i krwawych przekleństw.Połamała paznokcie o kratę krużganku, a dwa rzezbione lwy zdawały się gryzć jej ramiona iryczeć tak samo jak Herodiada.Antypas poszedł za jej przykładem; a także kapłani, faryzeusze, wszyscy domagający sięzemsty i inni, oburzeni, że opózniono przyjemność.Mannaei oddalił się zasłaniając twarz.Biesiadnikom czas dłużył się jeszcze bardziej niż za pierwszym razem.Nudziło im się.Nagle w korytarzach zadzwięczał odgłos kroków.Nuda stawała się nieznośna.Głowa się ukazała; i Mannaei trzymał ją za włosy, wyciągnąwszy ramię, dumny z owacji.Położył ją na półmisku i ofiarował Salome.Wbiegła lekko na krużganek; po dłuższym czasie głowę odniosła ta sama starucha, którątetrarcha dostrzegł rano na tarasie domu i niedawno w komnacie Herodiady.Usunął się w cień, aby nie patrzeć.Witelius rzucił obojętne spojrzenie.Mannaei zszedł z estrady i dał ją do oglądania oficerom rzymskim i gościom, którzyucztowali razem z nimi.Obejrzeli ją dokładnie.Ostrze toporu, ześliznąwszy się z góry na dół, uszkodziło szczękę.Skurcz ściągnął kącikiust.Krew, zakrzepła już, opryskała brodę.Zamknięte powieki były sine jak muszle; wokółpadały promienie kandelabrów.Głowa dotarła do stołu kapłanów.Jeden z faryzeuszy obrócił ją z zainteresowaniem; Man-naei odzyskawszy równowagę ducha położył głowę przed Aulusem, którego to zbudziło.yre-nice umarłe i zrenice zgasłe spojrzały na siebie przez wpół otwarte powieki i wydało się, żenawzajem powiedziały coś do siebie.Wreszcie Mannaei pokazał ją Antypasowi.Azy spłynęły z policzków tetrarchy.Pochodnie wygasały.Goście się rozeszli; w sali został tylko Herod, ściskający dłońmiskronie, wpatrzony w ściętą głowę; Fanuel, stojący pośrodku głównej nawy, szeptał modlitwyz wyciągniętymi ramionami.Dokładnie o wschodzie słońca nadeszli dwaj ludzie, wysłani niegdyś przez Iaokananna,przynosząc tak dawno oczekiwaną odpowiedz.Zawierzyli słowa Fanuelowi, który usłyszawszy je pogrążył się w ekstazie.Pózniej wskazał na posępną zawartość misy, leżącej pośród resztek uczty.Jeden z ludziwyrzekł: Nie smuć się.Zszedł pomiędzy umarłych, ażeby zwiastować nadejście Chrystusa.Eseń-czyk zrozumiał teraz słowa: Ażeby on wyrósł mnie pomniejszyć trzeba." I wszyscy trzej udali się w stronę Galilei,zabierając głowę Iaokananna.Była bardzo ciężka, więc nieśli ją kolejno.21
[ Pobierz całość w formacie PDF ]