[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spodziewano się, że przyjedzie z dużą ilością koki do przetworzenia, pocięcia i dystrybucji, ale teraz pewnie się w ogóle do tego miejsca nie zbliży.- Przykro mi.Patrick, ale w tej sytuacji będę musiał poprosić ministra spraw wewnętrznych, żeby Waszyngton go wycofał.- No cóż, jak mus to mus - odparł Seymour i odłożywszy słu­chawkę, pomyślał: “Rób swoje”.Cramera czekało także inne, pilniejsze zadanie.Musiał zapobiec ukazaniu się jakiejkolwiek publikacji, musiał odwołać się do dobrej woli właściciela i redaktorów mass mediów.Komitet waszyngtoński zapoznał się z raportem Seymoura na pierwszym porannym spotkaniu w tym dniu już o godzinie siódmej.- Dostał pierwszorzędny cynk i poszedł tym tropem! - zauważył Philip Kelly.Don Edmonds przeszył go ostrzegawczym spojrzeniem.- Powinien współpracować ze Scotland Yardem - stwierdził sekretarz stanu, Jim Donaldson.- Po prostu niepotrzebne nam zadzieranie z władzami brytyjskimi.Co ja, do licha, powiem sir Harry'emu Marriottowi, gdy spyta o powód odwołania Browna?- Słuchajcie - wtrącił minister skarbu, Reed.- Dlaczego nie pójść na kompromis? Brown był nadgorliwy i jest nam przykro, ale wierzymy, że Quinn i Brytyjczycy lada chwila uporają się z uwolnie­niem Simona Cormacka, a wtedy przyda się nam silna eskorta do przewiezienia chłopca.Dlaczego by Brownowi i jego ekipie nie dać paru dni? Powiedzmy, do końca tygodnia.Donaldson skinął głową.- Tak, sir Harry chyba to zaakceptuje.A jak się miewa pre­zydent?- Nabiera otuchy - odparł Odell.- Jest niemal pewien powo­dzenia.Przed godziną powiedziałem mu o kolejnym dowodzie Quinna, że Simon żyje i jest w dobrym stanie.Quinnowi udało się to potwier­dzić za szóstym podejściem.A co z diamentami, Morton?- Załatwione.Najpóźniej do zachodu słońca.- Zorganizuj jakiegoś bystrego faceta, żeby był w pogotowiu - polecił wiceprezydent Odell.Minister obrony kiwnął głową i zanotował.Andy Laing tuż po lunchu uzyskał wreszcie spotkanie z szefem księgowości wewnętrznej, rodakiem, który przez ostatnie trzy dni objeżdżał europejskie filie.Zwierzchnik ze śmiertelną powagą i rosnącym przerażeniem wy­słuchał opowieści młodego pracownika banku z Dżuddy, wnikliwie przestudiował wydruki komputera, po czym odchyliwszy się na krze­śle, wydął policzki i ze świstem wydyszał:- Dobry Boże, to naprawdę bardzo poważne zarzuty, i chyba uzasadnione.Gdzie się pan zatrzymał w Londynie?- Ciągle mam pokój w Chelsea - odpowiedział Laing.- Od chwili przyjazdu.Na szczęście lokatorzy wyprowadzili się stamtąd dwa tygodnie temu.Księgowy zapisał jego adres i numer telefonu.- Zanim stawimy czoło Steve'owi Pyle'owi, będę musiał zasięg­nąć rady naszego naczelnego dyrektora, a może nawet prezesa w Nowym Jorku.Proszę być pod telefonem przez parę dni.Żaden z nich nie wiedział, że w porannej poczcie z Rijadu znaj­dował się poufny list Steve'a Pyle'a do urzędującego w Londynie naczelnego dyrektora do spraw operacji zamorskich.Choć prasa brytyjska dotrzymała słowa, zorientowane na Paryż i słuchaczy francuskich radio luksemburskie uznało burdę między anglosaskimi sąsiadami za zbyt smakowity kąsek, by go sobie odmówić.Oprócz faktu, że przeciek był telefoniczny i anonimowy, nic się potem nie wyjaśni.Po zbadaniu sprawy biuro londyńskie potwier­dziło możliwość uwiarygodnienia całej historii za sprawą jawnej nie­dyskrecji policji bedfordzkiej.A że dzień nie obfitował w sensacyjne wiadomości, tę puścili w eter o czwartej po południu.Mało kto ją w Anglii usłyszał, z wyjątkiem Korsykanina, który gwizdnąwszy ze zdumienia, pomaszerował na poszukiwania Zacka.Anglik uważnie go wysłuchał, zadał kilka dodatkowych pytań i po­bladł z wściekłości.Quinn, co zbawienne, już wiedział, więc miał czas na przygoto­wanie riposty w razie gdyby Zack się odezwał, i rzeczywiście, za­dzwonił wieczorem tuż po siódmej, w szewskiej pasji.- Ty kłamliwy sukinsynu! Mówiłeś, że nie będzie żadnych kow­bojskich błazeństw ani ze strony policji, ani kogokolwiek! Okłamałeś mnie, pieprzony.Quinn zaprotestował i udając kompletną niewiedzę - nie byłoby najzręczniej ujawniać znajomość szczegółów - poprosił Zacka o zre­lacjonowanie sprawy, co ten zrobił w trzech wywrzeszczanych zda­niach.- Ale to nie miało nic wspólnego z tobą - odkrzyknął Quinn.- Żabojady jak zwykle wszystko pokręciły.Ta obława wzięła w łeb.Znasz tych Rambo z Agencji do Spraw Zwalczania Narkotyków - to ich robota.Nie ciebie szukali, lecz kokainy.Godzinę temu był u mnie facet ze Scotland Yardu i coś o tym bredził.Na litość boską, Zack, wiesz, jakie są publikatory.Gdyby im wierzyć, Simona wypatrzono w ośmiuset różnych miejscach, a ciebie złapali pięćdziesiąt razy.Fakt, to było prawdopodobne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl