[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A, odkupić winy przodków? Na pewno ubezpieczony- Nie miałbym tu już czego szukać, gdybym choć raz wezwał jurdy- Więc jesteście lennikami Seledynowego.Pan i kto jeszcze?- Odjechali, gdy to wybuchło, zanim jeszcze zablokowano ulice.- Zaraza.- Tak mówią.- A pan co tym sądzi?- Sam nie wiem.Przychodzą sprzeczne zalecenia.Pod mikroskopem wygląda to na sztucznie zoptymalizowany RNAdytor, zresztą sama szybkość rozprzestrzeniania się Zarazy, wielość źródeł pośrednich, wskazuje na działanie umyślne.Z drugiej strony - i to nie ma wielkiego sensu, bo, o ile wiemy, cholerstwo rozeszło się po całym świecie.Pana to nie boli, prawda? Poczułbym.Tak myślałem.Tuluza? Widziałem specyfikację.- A co, pan nie, doktorze? Pomaga.- Naprawdę? Pamiętałbym, gdyby coś wspominali.Jeśli wolno mi spytać.ta przeedytowana kobieta - to od tego?- Tuluzy? Nie.- Aha.- Umrze.- Nie wiem.- Kłamie pan.- Umrze, tak.Czegoś podobnego nie można przeżyć.Doktor Roacher zbadał jeszcze i opatrzył przestrzelony dwukrotnie bark Nicholasa, po czym AGENT1 odprowadził lekarza z powrotem do kliniki.Można stłumić efekty szoku pooperacyjnego, lecz żadne neurotricki wszczepki nie oszukają organizmu, Hunt musiał teraz wypocząć.Przespał w ciemnym, przyjemnie chłodnym wnętrzu wypalonego autobusu resztę nocy, dzień i część wieczoru.Diabeł czuwał nad spokojem jego snu.Po przebudzeniu Nicholas ujrzał przed sobą precyzyjnie skomponowany ołtarz zebranej w międzyczasie przez posłusznych AGENTÓW żywności: hermetycznie zaszytych owoców, puszek i butli z napojami, puszek i spieków z gotowymi potrawami, firmowo zapakowanych sandwiczów.Pogryzając jabłko o cytrynowym smaku, wyszedł przed wrak.Nie widział swojej armii, lecz gdy poprosił Lucyfera, ten wskazał mu jej rozstawienie.Jak się okazało, rozrosła się do stu dwunastu AGENTÓW, z czego ponad połowa posiadała broń palną.Strefa sięgała na trzy przecznice w każdą stronę.AGENCI zbierali żywność nie tylko dla niego, sami również musieli się posilić, menadżer troszczył się o nich.Marina jeszcze żyła.Nie dotknął MoP-a, nie chciał wiedzieć, jak ona teraz wygląda.AGENT3 czuwał nad nią w magazynie zdemolowanego sklepu po drugiej stronie ulicy, wpinając jej w żyły dozymiarki odżywcze, wykradzione z ulicznych automatów.Te tak zwane „krwiodajki" (chociaż krwi w nich nie było w ogóle) stały się bardzo popularne wśród narkomanów.Większość chemicznych stymulatorów z nowych generacji umożliwiała seanse nawet kilkudniowe i amatorzy dostarczanych przez nie wrażeń w ten sposób zabezpieczali się przed odwodnieniem i osłabieniem organizmu.Ostatnio zresztą identycznie postępowali długodystansowcy OVR.Jak twierdził diabeł, Marina zużyła dotychczas cztery pełne krwiodajki.Co prawda Hunt istotnie wydał był Lucyferowi rozkaz utrzymywania jej przy życiu za wszelką cenę, przecież jakoś świadomie-nieświadomie spodziewał się, iż problem sam się do tej pory rozwiąże; ale ona wciąż żyła i teraz szukał sposobu uziemienia swego gniewu.Posłał do Mariny AGENTA1, niech Trupodzierżca zbocznikuje ją nieinwazyjnie, ot, elegancki pocałunek w dłoń (jeśli jeszcze ma dłonie).Oczekując na ustanowienie łącza, Nicholas wrócił po ledpad, zawinął go z powrotem wokół kikuta i sprawdził konto.Julius Qurant odpowiedział o 2.44 po południu: TAK.BRAMA PARKOWA.Hunt zastanawiał się, czy on wie o Colleen.W każdym razie musi się domyślać.Nie, nie - on ma pewność: spytał.Gdyby zachował choć cień nadziei, dopytywałby się teraz o żonę bez umiaru.Zatem wie również o śmierći Vittoria.Dlaczego zatem miałby dotrzymać umowy? Nicholas by nie dotrzymał.Więc może to wcale nie Qurant odpisał.?OK.IDZIEMY.PODAM CZAS.Następnie skonfigurował sobie Hunt makra do wszystkich używanych programów oraz opcji MUI i podczepił je pod gestykulację prawej dłoni.Kończyna została odjęta, lecz ścieżki nerwowe wszak pozostały.Dla zmniejszenia dezorientacji przywrócił w OVR jej wszechzmysłowy konstrukt.I znowu miał obie ręce: jedną dla świata materii, jedną dla świata relacji.Strzelił palcami - ręka prawa - i do wraku weszła Marina, cofnięta w czasie o pół roku, znowu białowłosa, dorzeźbiona z obłędną symetrią do ostatniego rysu twarzy, sevrski wzorzec piękna, w tym garniturze z czarnego polijedwabiu, tkaniny o grubości i fakturze wiosennego cienia.- To rzeczywiście dobry sposób - stwierdziła podniósłszy z ołtarza i otworzywszy sobie puszkę Floatu (pijany tylko na stojąco!).- Co mianowicie?- OVR.Chroni przed Grudniem.- Wypiła i otarła usta wierzchem dłoni; ona potrafiła wykonywać podobne gesty w stylu iście monarszym.- Gdybym była Schatzu, powiedziałabym, że to drugi etap
[ Pobierz całość w formacie PDF ]